Nigdy nie zapomnę wyrazu jego
twarzy. Nigdy nie zapomnę tej ciszy między nami.
— Shikamaru, proszę — zaczynam,
szlochając, ale on nie patrzy na mnie. Zasłania trzęsącymi się dłońmi zmęczoną
twarz i zastyga w tej pozycji na bardzo długo.
Drżę. Mam wrażenie, że czas
się zatrzymał. Chcę obwiniać za wszystko ciebie, ale przecież nie zrobiłeś nic
złego. Próbuję znaleźć pocieszenie w tym, że i ty zabiłeś, i nawet na samą myśl
uśmiecham się lekko. Przyłapując się na tak psychicznych, chorych myślach mam
ochotę uderzyć się w twarz.
— Co z personelem? Gdzie był
personel, co?
W y r z u t y.
Mówię, że prawdopodobnie wszystko
dokładnie zaplanowali, musieli nas śledzić od kilku dni, znali cały nasz
grafik. W jakiś sposób wykurzyli personel, gości, nie wiem. Dlaczego zadaje mi
takie pytania, skoro to ja jestem ofiarą? Oni są już martwi!
— Shika, przecież musieliśmy się
bronić!
— Czy ty, do cholery, zdajesz
sobie sprawę, co zrobiliście?! Przecież to morderstwo!
Uciszam go gestem ręki, ale jego
złość nie daje mi przewagi.
— Sasuke jest już skończony jako
policjant, wsadzą go do więzienia! Nieważne, czy się broniliście! Policjant
powinien zachować trzeźwy umysł! — krzyczy, nie patrząc na mnie. Zapomina się,
nie pamięta, gdzie właśnie się znajduje. Cały jego świat legł w gruzach, gdy
tylko powiedziałam mu prawdę. Obiecałam, że tego nie zrobię, ale Sasuke, on
zasłużył, by wiedzieć!
Zawsze to ciebie nazywałam
egoistą, a tak naprawdę nigdy nim nie byłeś. To ja okazałam się być największą
egoistką na świecie, bo nie byłam w stanie żyć dłużej w kłamstwie. Może też
mówiąc mu prawdę, chciałam cię ochronić, a tymczasem, tak jak sam mnie
ostrzegłeś, sprawę tę spieprzyłam i żadne z nas nie jest bezpieczne.
Ze względu na mój stan zdrowia
mogą przesłuchiwać mnie w szpitalu. Wsadzą do więzienia dopiero, jak dojdę do
siebie, ale przecież jestem w ciąży i to zagrożonej! To musi stawiać mnie w
lepszym świetle… cholera, znowu myślę tylko o sobie. Ciebie przecież znajdą i
siłą doprowadzą przed sąd! Skażą za brutalne morderstwo i nasze maleństwo nie
będzie miało łatwego startu…
Te myśli sprawiają ból. Nagle
zdaję sobie sprawę, co zrobiłam.
Shikamaru wciąż coś tam
krzyczy, ale jego głos staje się taki przytłumiony, taki odległy. Gorąco i
zimno oblewa moje ciało, pot spływa mi po czole, duszę się. Rozmazane obrazy
przewijają się przed oczami, chyba zaraz stracę przytomność, dziwna ciemność
okala mnie zewsząd.
— Idę po komendanta.
Słysząc, co właśnie powiedział,
zrywam się na równe nogi, przewracając maszynę, do której byłam podłączona
jeszcze kilka sekund temu. Shika z przerażeniem w oczach stoi jak wmurowany w
ziemię, próbując pewnie zrozumieć, co się właśnie stało.
Zrywam kable, które oszpecają
moje dłonie.
— Nigdzie nie pójdziesz — warczę
na niego, ogarnięta jakąś wewnętrzną furią. Ciężko oddycham, ledwo stoję na
nogach.
— Dobrze się czujesz?
— Nigdzie nie pójdziesz! —
ponawiam krzykiem. — Nikomu nic nie powiesz, nic nie wiesz! Sasuke zniknął i
nikt go nie znajdzie, rozumiesz?!
Drżę. Nieopisane spazmy okalają
moje ciało. Zaraz zemdleję.
Kuca przy mnie, gdy upadam i zaczynam
krzyczeć. Okropny ból rwie mój brzuch, chyba umrę za chwilę. Nieopisany ból,
trudny, cholernie ciężki i taki trwały…
Shikamaru każe mi oddychać
spokojnie, sam zaś rusza na misję poszukiwawczą lekarza lub pielęgniarki,
krzycząc o pomoc co jakiś czas. Ledwo radzę sobie sama, wentylowanie się na
wdech i wydech nie działa. Nie wytrzymam.
Młody lekarz kuca przy mnie, ale
po chwili z pomocą Shimamaru próbują położyć mnie na łóżku. Jednak gdy mnie
podnoszą, zamierają, a mój ból powoli zanika.
Patrzę na ich twarze, pełne
współczucia. I nagle rozumiem.
Spoglądam w dół, podłoga tonie we
krwi, a wraz z nią moje stopy. Łapię się za brzuch, masuję go lekko i zaczynam
płakać.
Nie, nie płakać.
Krzyczę.
Tracę zmysły, trzeźwe myślenie
już do mnie nie należy. Straciłam coś tak cennego i kochanego... ciebie tutaj
nie ma, po co mam dalej egzystować z myślą, że na rękach mam krew tych
mężczyzn, a teraz już krew naszego dziecka?
Zauważam przepasaną kaburę przy
biodrze Shikamaru. Jakiś głośny śmiech wypełnia moją głowę. Niespodziewanie
rzucam się w ramiona twojego przyjaciela i korzystając z jego nieuwagi wyrywam
pistolet, odpycham go od siebie i niemal przewracając się o własne nogi człapię
w stronę okna. Przystawiam pistolet do skroni, krzycząc, płacząc i nie
zwracając uwagi na zamieszanie, jakie właśnie wywołuję.
Shikamaru wpatruje się w mnie,
porusza ustami, ale nie słyszę, co do mnie mówi. Lekarz wycofuje się, by wezwać
pomoc, ale już kilkoro gapiów zagląda do sali. Ktoś wykonuje telefon, do pokoju
wpada komendant, słysząc ten rumor. Najpierw wydziera się na Shikamaru, a potem
spogląda na kałużę krwi przy łóżku, na mnie, na brzuch i wtedy, właśnie wtedy,
patrzy mi prosto w oczy, wymawiając cicho moje imię.
Sasuke, to jakiś koszmar.
Chyba jestem psychiczna.
Chyba jestem chora.
Chyba chcę się zabić.
Chyba właśnie to chcę zrobić.
I patrzę w jego oczy
jeszcze długo, dzierżąc w dłoni ten zimny pistolet przystawiony do skroni.
I jeszcze długo słyszę ten
demoniczny chichot nad moją głową.
I widzę krew cieknącą po
moich udach, tonę w niej — zapominam.
A gdzie jesteś ty, gdy moja
osobista tragedia, mój własny dramat odgrywam solo na scenie?
Gdzie jesteś ty, który chciałeś
mojego, NASZEGO dobra?!
Chyba pociągam za spust.
Chyba to już koniec.
Ostatni raz słyszę twój głos w
mojej głowie.
O b i e c a ł e ś.
Urwane w najwłaściwszym momencie. Dobrze, że to nie książka i nie mogę przekartkować dalej. Odpowiednia dawka dramatu na jeden dzień. Lubię i podziwiam takie pisanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kas
:)
Cieszę się, że mimo iż to takie krótkie, to się podobało :) ♥
UsuńOh bój boże najsłodszy... Coś ty zrobiła!
OdpowiedzUsuńJa na prawdę miałam nadzieję, że jakoś się to ułoży wszystko. że ich uniewinnią, że będą się spotykać potajemnie... Kuuuurcze! A ty ją zabiłaś!
O-kro-pno-ści!
Natomiast, mimo osobistej tragedii, nie mogę nie docenić kunsztu pisarskiego :) Ciekawy styl, niebanalany.
I duża poprawa, w porównaniu z poprzednim blogiem.
Przepraszam! Idee Fixe to takie właśnie miało być, zagmatwane, smutne i... śmiertelne :D
UsuńDziękuję za pozytywną opinię, dostałam skrzydeł <3
Przepiękne opowiadanie, adekwatne charaktery do oryginalnych postaci , ich zachowania i myślenie są logiczne z tym co pokazuje manta, więc ogromny plus. Cudowny styl , że aż lekko i miło się czyta, dlatego pisz proszę dalej bo Ci to wychodzi jak mało komu ❤
OdpowiedzUsuńAleż się wzruszyłam <3 BARDZO DZIĘKUJĘ! Jejujeju, miód na me serce ^-^
UsuńNie ważne, że powinnam się uczyć... co tam, blogi poczytam ;p
OdpowiedzUsuńGłupiutka Ty! :D Do nauki!
UsuńKiedy będzie nowy rozdział 😄
OdpowiedzUsuńZ Idee Fixe? W niedzielę! :)
Usuń