W pogoni za miłością
Zanim zaczniecie czytać ten
rozdział, chciałabym na wstępie zadedykować tę dziesiątkę Wam. Tym wszystkim, którzy czekali na kontynuację Szeptu i tym,
którzy lubią tę historię. Piszę to wszystko dla Was, bo gdybym robiła to dla
siebie, nic nie ujrzałoby światła dziennego. Chciałabym, byście tego rozdziału
nie pozostawili bez swojej opinii, bo włożyłam całe swoje serce, emocje, w
nadziei również na to, że nie zapomnicie pozostawić po sobie nawet kropki w
odpowiedzi na moje wypociny. Zaznaczam też, że rozdział może się różnić pod
każdym względem od wszystkich pozostałych, ale historia nadal jest taka sama i
kreacja Sasuke jest taka, jaką zakładałam od początku. Ten rozdział pisałam
przy piosence, którą widzicie w playliście i radzę mieć ją włączoną, zwłaszcza
przy ostatniej scenie (ta druga też pasuje, ale ta pierwsza mnie natchnęła).
Dziękuję, że jesteście! To, co tworzę jest dla Was i chcę, byście swój cenny
czas zawsze spędzali tutaj z przyjemnością. Oficjalnie wracam do historii.
Oficjalnie znowu ją pokochałam. A co Wy na to?
Z dedykacją dla Ciebie.
Poranek zapowiadał się spokojnie.
Osada tętniła życiem, dzieci bawiły się w ogródkach z psami, staruszkowie
przechadzali się po targach w poszukiwaniu świeżych, dojrzałych owoców, by móc
przyrządzić je na konfitury. W kościele rozbrzmiały dzwony, niosąc szczęśliwą
nowinę – ślub! Wiele druhen miotało się od rana po domach, by potwierdzić
obecność gości, szykując zarazem wesele, jakiego jeszcze nie było. Tutaj
wszyscy byli dla siebie jak jedna, wielka rodzina. Nie było czasu na spory i
bezsensowne podziały. Liczyło się życie, liczyli się też ludzie.
Stał przed lustrem, dzierżąc w
dłoni ostrą maszynkę do golenia. Zarost zaczynał go już irytować i zdecydował,
że musi się pozbyć nadmiaru jak najprędzej, bo nie uśmiechał mu się wygląd
typowego drwala, a pewnie za trzy tygodnie mógłby nazwać siebie kadetem
drwalem. Wolał nie ryzykować.
Precyzyjnymi ruchami zaczął golić
boczki, nie wyjeżdżając za wysoko, by nie zniszczyć linii włosów i nie wyglądać
jak młotek. Nadmiar pianki i niechcianego zarostu strzepnął, uderzając brzegiem
maszynki o krawędź umywalki. Poprawił też biały ręcznik, który przewiesił
spokojnie na prawym ramieniu.
Zabierał się za prawy policzek,
ostrze już dotykało skóry, gdy nagle rozległ się niesamowicie głośny dzwonek do
drzwi. Sasuke, skupiwszy całą swoją uwagę na goleniu, tak się przestraszył, że
za mocno przycisnął żyletkę do twarzy, co w efekcie przecięło skórę. Z
soczystym przekleństwem na ustach cisnął wściekle maszynką w umywalkę.
Narzędzie wydało pusty, smutny dźwięk.
— Na pewno przyjdziemy, Yuki,
dziękuję. — Usłyszał głos Sakury, w tle rozbrzmiewały kobiece śmiechy i nagle
ucichły, gdy zamknęły się drzwi.
Uśmiechnął się pod nosem. Dzisiaj
po południu miał odbyć się ślub siostrzenicy Yuto, na które zaproszeni zostali
dwa dni temu. Nie mogli odmówić, widząc błagalną minę gospodarza, więc zgodzili
się przyjść. Mieli stawić się jako para i spędzić miło czas podczas hucznego
wesela.
— Jasna cholera — syknął, widząc
jak czerwona jucha płynęła po policzku z tej piekącej, niepozornej rany. — No
doprawdy, kurwa mać.
Niezadowolenie Uchiha musiało
ponieść się po domu, bo po kilku sekundach próg łazienki przekroczyła
zatroskana Sakura. Początkowo zmarszczyła czoło, zmartwiona, zauważywszy Sasuke
opierającego się obiema rękami o krawędzie zlewu. Ze spuszczoną głową wyglądał
na przybitego. Potem zauważyła, jak czerwona kropla ściekła po jego brodzie,
więc natychmiast podeszła do niego, kładąc drobną dłoń na ramieniu mężczyzny.
Bała się, że dostał krwotoku.
Poczuł jej dotyk i taki dziwny
dreszcz przeszył całe jego ciało. Jakaś cząstka jego ego zapragnęła tej
intrygującej bliskości. Nie chciał, by zabrała dłoń chociaż na chwilę. Czuł
wsparcie i troskę, której potrzebował. Uniósł jednak głowę i spojrzał na nią w
lustrze. Posłał w jej stronę najbardziej rozczulający, a zarazem głupkowaty
uśmiech, jaki mogła kiedykolwiek zobaczyć. Policzek zaś znaczył krwawy ślad.
— Dzwonek do drzwi — wyjaśnił,
widząc zatroskaną minę kobiety. — Chyba nie potrafię tego robić.
Sakura zaśmiała się dźwięcznie, a
on pragnął się dołączyć, gdzieś tam w głębi duszy potrzebował właśnie takiej
radości, ale nie potrafił jej odnaleźć i poczuć na swój sposób. Wystarczyła
tylko o n a.
Generalnie relacje między nimi
nieco się pozmieniały. Kilka dni milczenia, by na nowo nauczyć się ze sobą
rozmawiać, bardzo ich do siebie zbliżyło. Wieczory starali się spędzać razem,
opowiadając nawzajem o przeszłości. Poranki kończyły się na wspólnych
śniadaniach, bo potem oboje wpadali w wir swojej pracy.
Oddali się osadzie, zadomawiając się w niej każdego dnia coraz bardziej. Sakura pomagała w pobliskiej przychodni, a
Sasuke nie rozstawał się z Yuto i razem z nim chodził na polowanie, czy też
wycinkę drzew. Dzięki takim zajęciom mieli kilka godzin dla siebie, byli w
stanie odpocząć, dzieląc się wydarzeniami z danego dnia każdego wieczoru.
Ponadto Sasuke odzyskiwał pamięć, póki co był na etapie Przeklętej Pieczęci od
Orochimaru i egzaminie na Chūnina w momencie walki Sakury z trzema geninami.
Wspomnienia z lasu, ta brutalność, która w nim się zrodziła… co noc
przyprawiała go o poty i szaleństwo zmysłów.
Haruno obawiała się, że gdy
Sasuke przypomni sobie dalszą część swojej przeszłości, zmieni się i znowu
stanie się tym samym mrocznym Uchihą. Relacje, w której znajdowali się teraz,
była dla niej nad wyraz wygodna, ale też dzięki temu czuła się bezpieczniej.
Zastanawiało ją tylko, jakim cudem pamiętał wydarzenia, które miały miejsce
przed wojną, gdy zjawił się tutaj i zabił bandytów. Jakim cudem akurat to
wspomnienie zakorzeniło się w nim tak głęboko?
Wyrzuty s u m i e n i a?
— Mogę? — spytała, ostrożnie
podnosząc maszynkę, która samotnie leżała w umywalce. — To tylko małe skaleczenie,
do wesela się zagoi.
Dopisywał im humor, czego dowodem
był kiepski, pocieszający żart młodej kobiety. Znowu się zaśmiała, a twarz
Sasuke rozpromieniła się na chwilę. Uniósł jedną brew i pokiwał z dezaprobatą
głową. Melodyjny, ciepły dźwięk dzwonił mu w uszach nawet wtedy, gdy wzięła z
szafki, wiszącej obok lustra, wacik i nasączyła go wodą utlenioną.
Usiadł na brzegu wanny, by choć
trochę ułatwić jej pomoc; koniec końców był od niej wyższy o głowę. Kobieta
uśmiechnęła się z wdzięcznością. Pochyliła się lekko i szybkim, acz czułym,
ruchem przetarła skaleczenie, by później przytrzymać wacik przez chwilę. Uchiha
nawet nie drgnął, a jedyne, co zaprzątało jego głowę, to jej szmaragdowe
tęczówki i zapach świeżych perfum. Pachniała jak kwitnąca wiśnia.
Gdy Sakura delikatnie przecierała
wszelkie ślady skaleczenia, on nie spuszczał z niej oczu. Śledził każdy jej
ruch, chcąc zapamiętać wszystko jak najlepiej tylko mógł. Nie zwróciwszy na
niego uwagi, odwróciła się po piankę, stojącą na umywalce i wycisnęła białą
zawartość z butelki na dłonie. Rozcierając substancję, robiła to powoli i w
wielkim skupieniu. Kilka sekund później rozsmarowywała. pięknie pachnącą
męskimi perfumami, piankę na jego twarzy delikatnymi, okrągłymi ruchami. Sasuke
uniósł kącik ust.
— Tylko się nie ruszaj —
uprzedziła i przyłożyła żyletkę do jego bladej skóry. Jednym, płynnym ruchem
przejechała po policzku, brodzie, by później zająć się szyją. — Nawet podczas
golenia, wy, mężczyźni, potrzebujecie naszej pomocy.
Uchiha drgnął. Nie dlatego, co
powiedziała Sakura. Drgnął, bo coś w środku podpowiadało mu, że warto w życiu
zaryzykować, że kobieta wciąż uczyła go miłości, a on pragnął tę wiedzę łaknąć
coraz bardziej. Sam sobie się dziwił, jak bardzo chciał nauczyć się kochać od
nowa.
Złapał ją za rękę, drugą objął w
pasie i przyciągnął do siebie, delikatnie zmuszając, by usiadła na jego
kolanach. Początkowo była oburzona, zmieszana i próbowała się wyrwać, ale
Sasuke nie był względem niej agresywny, po prostu milczał. Niestety w trakcie
lekkiej szarpaniny zacięła skórę na linii jego żuchwy, czego on nawet nie
poczuł. Zauważyła, że wpatrywał się w jej szmaragdowe tęczówki z delikatnym
uśmiechem na twarzy.
Uczył się k o c h a ć.
— Sasuke — szepnęła, spuszczając
wzrok nieco speszona.
Sytuacja, w jakiej się znalazła,
mimo że nie pierwszy raz – ale pierwszy w rzeczywistości i tak blisko
—zaowocowała rumieńcem na twarzy i jakimś ukrytym strachem. Oplótł ją dłońmi w
pasie i nie pozwolił uciec.
— Kontynuuj — powiedział, jakby
grzecznie prosząc.
Spojrzała na niego i zauważyła,
jak jego kare tęczówki błyszczą, gdy na nią patrzył. Poczuła motylki w brzuchu,
a serce przyspieszyło. Byli tak blisko…
P r z e z n a c z e n i e?
Skończywszy golenie, zgarnęła
ręcznik z jego ramienia i czule, uśmiechając się uroczo, przetarła męską twarz.
Zarost zniknął, skóra zaczęła oddychać, lekko zaczerwieniona, a skaleczenia
przestały krwawić. Wciąż trzymając puchaty materiał na jego brodzie, wpatrywała
się w niego z wzajemnością. Nagle Sasuke poruszył się niespokojnie i zbliżył
twarzą do kobiety. Stykali się nosami, gdy przyłożył czoło do jej; wysokiego.
Przymknął powieki, chcąc dogłębniej zapamiętać jej zapach. Sakura wstrzymała
powietrze.
— Dziękuję — wyszeptał, a w jego
głosie wyczuła nutkę prowokacji.
Przeszła ją gęsia skórka, gdy
usta Sasuke prawie musnęły jej spierzchnięte, drobne wargi. Otworzył oczy, by
zobaczyć jej reakcję, czuł, jak napinała mięśnie, a oddech przyspieszył. Ona
zaś ukryła roziskrzone tęczówki za cienką skórą swoich powiek, nie mogąc
doczekać się dotyku jego soczystych ust, o których zawsze marzyła. Uśmiechnął
się pod nosem.
— Sasuke, słuchaj, bo jest
sprawa, a… — Głos Yuto rozniósł się po całym domu, zaraz po trzaśnięciu drzwi.
Zamilkł jednak, widząc jak para odskakuje od siebie i rozumiejąc, że właśnie
przerwał jakiś intymny moment, wpadł w zakłopotanie. Sakura szybko wstała z
kolan Sasuke, przestraszona i zawstydzona. — Przepraszam, pukałem, ale nikt nie
odpowiadał, a drzwi były otwarte i… To może ja już sobie pójdę.
Haruno próbowała zachować powagę,
ale czerwone policzki mówiły swoje. Yuto, widząc jej zażenowaną minę, zaśmiał
się serdecznie i zwrócił uwagę na Sasuke, który przecierał twarz ręcznikiem,
stojąc przed lustrem i wpatrując się w nie nieobecnym wzrokiem.
— Co to za sprawa? — spytał,
zerkając na Sakurę w odbiciu. Właśnie wyrzuciła maszynkę do kosza i odłożyła
piankę do golenia na miejsce, odwrócona do nich tyłem.
— A, tak, tak! — Yuto
odchrząknął, przybierając poważny wyraz twarzy. Podał młodemu mężczyźnie czarny
zwój, który przez cały ten czas trzymał w ręku. Uchiha zmarszczył nos i
spojrzał pytająco na gospodarza. — Przed chwilą wpadł do mnie mój wuj, mówiąc,
że był u niego goniec, bo pomylił domy. Podobno pilna sprawa i tyle wiem.
Sasuke wpatrywał się w zwój
podejrzliwie. Obawy namnożyły się nagle i lęki zaczęły śmiać się głośno. Wiadomość
wysłano z Konohy, ale od kogo i po co? Przecież był poszukiwanym przestępcą,
nie należał do Anbu, nie był już nawet shinobi. Strach nagle uśmiechnął się
złowrogo z tyłu jego głowy. Szeptał złe wizje, prowokował.
Coś się stało.
P r z e z n a c z e n i e.
Było ciemno i wilgotno. Szczury
przemieszczały się po mokrej podłodze, dzierżąc w pyskach swoje zdobycze. Jeden
nawet próbował ugryźć Naruto w nogę, ale ten kopnął zwierzę i pozbył się
gryzonia raz na zawsze.
Kakashi obudził się przed
godziną. Kolejna dawka narkotyku, jaką mu zafundowali, wpędziła go w łapy
Morfeusza na bardzo długo. W trakcie jego snu, Uzumaki wraz z Hinatą
przechodzili tortury, gdyż Noriaki poddał ich praniu mózgu, wrzucając do głowy
przykre wspomnienia z przeszłości. Chciał, by ich własne lęki zniszczyły
psychikę i wepchnęły prosto w jego ramiona.
Naruto obejmował Hinatę, która
była roztrzęsiona. Właśnie wróciła z sali tortur, gdzie sługusy Radnego robili,
co tylko chcieli. Hyuga była jednak potężną shinobi i mimo narkotyków, którymi
ją odurzyli, była na tyle świadoma, że nie pozwoliła nikomu z mężczyzn się do
niej zbliżyć.
— Musimy się stąd wydostać —
powiedział chłodno Kakashi, rozmasowując potylicę. Ból po lekach był nieznośny.
— Musimy jakoś ostrzec Sakurę! —
Zerwał się Naruto, przypominając sobie o ich wcześniejszym planie, który
kompletnie nie wypalił. — Skoro wiedzą, gdzie są, to na pewno wykorzystają
fakt, że zniknąłeś i zrobią wszystko, by schwytać Sasuke i pozbyć się świadków!
— Nie. — Hatake wpatrywał się
tępo w podłogę. — Noriaki nie jest taki głupi. Musi mieć dobry plan.
Uzumaki czuł się kompletnie
bezużyteczny. Przetrzymywani w tych kanałach nie byli w stanie nawet krzyczeć o
pomoc, a narkotyki, które zapodawali im co godzinę do krwioobiegu, blokowały
przepływ chakry i pozostawiały ich bez energii.
M a r i o n e t k i.
— Jeśli nas zabiją — odezwała się
cicho Hinata — to wierzę, że nie zostaniemy zapomniani.
Naruto, nie wiedząc, co ma
odpowiedzieć, schował kobietę w swoim uścisku i wtedy też pierwszy raz od dawna
po policzku spłynęła samotna łza bezradności.
Hatake wpatrywał się w dwójkę
młodych ludzi i przeklinał sam siebie, że nie wpadł na to, iż Noriaki próbował
go wrobić i teczka swobodnie leżąca na biurku była podpuchą. Nie mógł też sobie
wybaczyć, że zlecił szpiegowanie Hinacie, którą przyłapano, kiedy jeszcze
opuszczała posiadłość Hokage. Cały plan poszedł się walić, a teraz byli zdani
na łaskę Radnego.
Nie tym razem, przemknęło mu nagle przez myśl i uderzony jakimś
dziwnym przepływem energii, zerwał się na równe nogi.
— Zapłacisz mi za wszystko,
sukinsynie — mruknął pod nosem i zamaszystym ruchem zdjął maskę z twarzy.
W o j n a.
Nie czuł się najlepiej w tym
wieczorowym stroju. Yuto przyniósł mu ubrania po starszym bracie jego żony,
nalegając, by postawił na luźny, acz elegancki styl, bo w końcu to wesele jego
ukochanej siostrzenicy.
Ciuchy pasowały, leżały jakby
szyte na miarę. Jednakże czarne spodnie i bladobłękitna koszula krępowały ruchy
i czuł się w tym bardzo niekomfortowo, ale z sympatii do gospodarza nie miał
zamiaru się kłócić i odmawiać. Niemniej miał wrażenie, że stał się innym
człowiekiem i kompletnie nie mógł się w tym odnaleźć.
Ostatni raz popatrzył na siebie w
lustrze z niesmakiem. Westchnął ciężko i sięgnął po czarną marynarkę z fotela.
Narzucił ją na siebie, a w tym też momencie do pokoju weszła Sakura, mamrocząc
coś pod nosem. Gdy tylko ją ujrzał, uśmiechnął się lekko.
Po niespodziewanej wizycie Yuto
nie rozmawiali o sytuacji sprzed kilku godzin. W ogóle nie rozmawiali, Haruno
unikała go jak ognia i Sasuke poczuł pierwszy raz w życiu, że tym razem to ona
nakreśliła granicę. Możliwe, że ją wystraszył, ale wiedział, że chciała tego
tak samo jak on.
— Kara mówiła, że wybrała dla
mnie buty, ale nigdzie nie mogę ich znaleźć — tłumaczyła, nie zwracając na
niego uwagi. Była tak zaabsorbowana czarnymi szpilkami, że nie liczyło się nic
więcej. W końcu pierwszy raz od dawna mogła poczuć się jak kobieta,
odpoczywając od stroju shinobi i ciągłych walk. — Nie zapodziały się gdzieś w
tej paczce od Yuto?
I wtedy na niego spojrzała.
Pierwszy raz w życiu widziała go w takiej wersji i musiała przyznać sama przed
sobą, że wyglądał nad wyraz przekonująco. Nie przypuszczała, że na taki widok
jej serce zabije trzy razy mocniej. Uśmiechnęła się słodko i bez słowa dorwała
paczkę od Yuto, z którego wyjęła granatowy worek, w którym zapodziały się buty
od Kary. Chichocząc pod nosem, wyleciała z pokoju i udała się do łazienki.
Uchiha westchnął ciężko,
uśmiechając się pod nosem. Wyglądała oszołamiająco. Była ubrana w czarną
sukienkę za kolana, która pięknie kontrastowała z jej bladą cerą i podkreślała
zielone oczy. Włosy spięła w bardzo luźny, wysoki kok, w który była włożona
drewniana, czarna szpilka, utrzymująca włosy w ryzach. Mimo wszystko uroku
dodawały jej niesforne kosmyki, krótsze, opadające na twarz i kark. Sukienka
była zabudowana po szyję, brak rękawów odsłaniał za to bardzo drobne ramiona.
Wszystko idealnie się ze sobą komponowało i mimo że nie był to typowy japoński
strój wieczorowy – jak kimono – wyglądała pięknie.
Idiota, skarcił się sam w myślach.
Kobieta działała na niego, od
dawna nie czuł tak silnej potrzeby bycia z kimś blisko. Ba, nawet takiego
pojęcia nie mógł zrozumieć, nie wspominając już o miłości, której usilnie
próbował się nauczyć. Jedno wiedział na pewno: skoro nie pamiętał całej swojej
przeszłości, nie miała ona już na niego aż takiego wpływu. Nie emanował
nienawiścią za morderstwo klanu, bo wiedział z opowieści, że pomścił swoją
rodzinę, ale w głębi bardzo tego żałował i tęsknił za bratem. Zastanawiał się,
jak dalsze wspomnienia wpłyną na to, kim próbował się teraz stać.
Spojrzał na zwój leżący na
parapecie. Przeczytał wiadomość w samotności. Okłamał Sakurę, że to kowal z
osady wysłał prośbę o pomoc i ma stawić się u niego jutro po południu. Tak
naprawdę treść była zupełnie inna.
Zmarszczył czoło, czując ostry
ból w skroni. Zło próbowało przebić się na powierzchnię i szeptało ohydne
pokusy. Bielmo oblało tęczówki. Wziął głęboki wdech, gdy kilka nikłych obrazów
przemknęło mu przed oczami z zawrotną szybkością.
Zacisnął ręce w pięści. Kolejne
puzzle wskakiwały na swoje miejsce, wspomnienia uderzały z ogromną siłą.
Sasuke zerknął raz jeszcze na
zwój.
Czas podjąć decyzję, Uchiha.
— Zrobione?
Eizo nie zdążył nawet przekroczyć
progu jego gabinetu, a ten już zaszczycił go prostym, ale ważnym pytaniem.
Mężczyzna zatem westchnął cicho i mruknął coś pod nosem. Nie lubił starca,
jednak musiał mu się podporządkować, jeśli nie chciał podzielić losu swoich
znajomych z pracy.
— Wszystko tak, jak ustaliliśmy —
odpowiedział, rozsiadając się na krześle. Kątem oka zauważył orzeszki ziemne na
biurku i patrząc, czy nikt nie widzi, porwał miseczkę i napełnił buzię solidną
garścią jedzenia.
Noriaki odwrócił się od okna,
słysząc natarczywe mlaskanie i z pogardą spojrzał na młodego mężczyznę, który
rozglądał się po pomieszczeniu. Gdzieś w głębi miał ochotę mu przyłożyć,
współpraca z wojownikami zawsze doprowadzała go do szewskiej pasji. Niemniej
nic nie powiedział i spokojnie usiadł na fotelu Hokage.
— Za trzy dni ludzie dowiedzą
się, co zrobił Kakashi, a jego samobójstwo przejdzie do historii — rzucił
nagle, stukając laską o podłogę. — Musimy tylko przekabacić na swoją stronę
tego blondaska i jego dziewuchę, a wszystko pójdzie zgodnie z planem.
— Bez urazy, Sir — Eizo wydał się
być zaskoczony — ale myślałem, że ich też się pozbędziemy.
Mężczyzna prychnął w odwecie.
Jedno wiedział na pewno, nie będzie łatwo, ale gdyby pozbył się też tej dwójki,
podejrzenia mogłyby spaść na niego, bo od początku nie krył swojej niechęci
względem młodej pary, może też dlatego, że w przeszłości miał spore utargi z
ojcem Naruto i nie chciał podawać się jak na tacy. Wyjaśniwszy więc to swojemu
wspólnikowi, zmienił temat i zapytał, kiedy wyrusza do osady.
— Jutro.
Noriaki uśmiechnął się cały w
skowronkach. Klasnął w dłonie i otworzył dolną szafkę biurka, w której znalazł
butelkę sake. Rozłożył dwa kieliszki i rozlał alkohol. Trzymając uniesione
szkło w ręce, rzucił szczęśliwie „za nowego Hokage!” i wraz z Eizo jednym
haustem opróżnili zawartość.
Zegar zaczął liczyć czas.
T i k. T a k.
T I K. T A K.
[+18, czytasz na własną odpowiedzialność]
Ubrany w ciepłą kurtkę, w
eleganckich butach, stał na dworze i wpatrywał się w niebo. Wyszedł pod
pretekstem złapania powietrza, gdyż w „Stodole”, największej restauracji w
osadzie, było zdecydowanie za gorąco i za tłoczno. Sasuke nie lubił tłumów i w
pewnym momencie irytacja sięgnęła zenitu, więc musiał wyjść.
Wesele trwało w najlepsze.
Ceremonia w kościele była bardzo krótka, gdyż stary, otyły ksiądz nie
wytrzymałby dłużej na nogach, poza tym musiał jeszcze doczłapać się na wesele
swoim powozem, by uczcić szczęście młodej pary choćby kieliszkiem szampana.
Za powozem nowożeńców zaprzężonym
w konie, parada trwała. Goście śpiewali, tańczyli i bawili się w najlepsze,
sypiąc za sobą kwiaty, które przykrywał śnieg. Tak, tego wieczoru zdecydowanie
pogoda chciała pokazać swoją potęgę. Było zimno, ciemno i śnieżnie.
W trakcie zabawy, Sakura wirowała
w tańcach z Yuto i kilkoma innymi, potężnymi jegomościami, a Uchiha siedział,
popijając sake i przyglądając się, jak muzyka porywa wszystkich do dziwnych
wywijasów. Sam zatańczył tylko raz, bo panna młoda nalegała i nie mógł odmówić
pod srogim spojrzeniem gospodarza. Nigdy nie tańczył, więc dziękował niebiosom,
że utwór był wolny i mogli się tylko pobujać. Przybrał maskę i udawał, że
świetnie się bawi, ale po głowie wciąż chodziła mu treść zwoju. Nie mógł uciec
od tej wiadomości, przygniatała go.
Było późno i Sasuke miał szczerą
nadzieję, że wrócą do domu.
Jakby czytając mu w myślach,
Sakura właśnie żegnała się z parą młodą, na którą Uchiha skinął uprzejmie
głową. Podeszła do niego, a obcasy zatapiały się w śniegu. Tak zdenerwowanej to
jej jeszcze nie widział.
— Też pomysł, by ubierać szpilki
w zimę!
Sasuke przytaknął tylko, by
jeszcze bardziej zagrać na jej nosie, więc obruszyła się i podparła jedną ręką
o jego ramię, co troszeczkę go zaskoczyło. Sięgnęła zmarzniętymi dłońmi po buty
i nagle zdjęła jeden, prawie się przewracając. Alkohol też robił swoje i nie
działał tylko na nią. W młodym mężczyźnie burzyła się krew.
— Co ty wyprawiasz, do cholery?
— Zdejmuję buty, nie widać? —
Trzymając obcas w jednej ręce, sięgnęła po drugi i już, ponownie, Sasuke był
wyższy o głowę. — Jak zimno!
Uchiha zaśmiał się krótko i bez
wcześniejszej zapowiedzi złapał ją w pasie i wziął na ręce. Krzyczała, żeby się
nie wygłupiał, że dojdzie sama i nic jej nie będzie, że ludzie patrzą, ale on
po prostu poprosił ją, by się przymknęła i ruszył spokojnym krokiem w stronę
ich domu.
D o m.
Napięcie między nimi rosło. Przez
całą drogę to ona nie mogła oderwać od niego wzroku i nie wiedziała tylko, czy
to za sprawą alkoholu stała się taka odważna i pewna tego, czego chciała.
Uśmiechała się do niego, wtapiając jedną, wolną rękę w jego włosy, co
najwidoczniej mu nie przeszkadzało.
Sasuke z trudem otworzył drzwi,
bo klucz na moment utknął w zamku, a on miał zajęte ręce, więc przy pomocy
roześmianej Sakury, koniec końców udało im się wejść do środka. Tutaj było
cieplej, przytulniej i jakoś tak… swojsko. Jak w domu.
To nie miało się wydarzyć. To wszystko zaszło za daleko.
Nie ukrywał już tego, jak bardzo
pragnął zasmakować jej ust. Po prostu ujął jej podbródek, gdy ta wyprostowała
się, uprzednio odkładając buty na miejsce. Zaskoczona tylko się uśmiechnęła i
cierpliwie czekała. Jednakże Sasuke nie zrobił kolejnego ruchu. Nagle
uświadomił sobie, że może jednak popełnić błąd, ale czuł się tak zagubiony w
tym wszystkim, że nie mógł opanować emocji.
Zadrżał i spuściwszy głowę,
schował twarz w jej ramieniu.
Nie spodziewała się tego, ale
sama nie miała zamiaru niczego przyspieszać. Pokusa jednak okazała się o wiele
silniejsza.
— Sasuke… — wyszeptała do jego
ucha i to wystarczyło, by ocucić go z zamyślenia.
Agresywnie wpił się w jej usta,
nie dając chwili na oddech. Pragnął poczuć miłość, którą tylko ona mogła mu dać
i chciał tego każdą cząstką swojego ciała.
Złapał ją za pośladki i szybko
uniósł, by mogła zapleść nogi wokół jego bioder. Obrócił się zwinnie w stronę
swojego pokoju, a w trakcie Sakura zdążyła pozbyć się z nich wierzchniego
odzienia i jego marynarki, która samotnie opadła na podłogę.
Zapiszczała radośnie, gdy
kopniakiem zatrzasnął drzwi, uśmiechając się przy tym szelmowsko. Działał na
nią tak bardzo, a ona na niego, że nie mogli doczekać się tej chwili. Całował
jej usta tak żarliwie, tak głęboko i dobrze. Chciała tego, od dawna.
Nieudolnie wyjęła szpilkę z
włosów, rzucając nią o ziemię, a kosmyki swobodnie opadły na jej ramiona,
muskając jego twarz i prowokując jeszcze bardziej. W amoku palce odpinały
guziki koszuli, gdy on muskał ustami ucho i błądził językiem po linii żuchwy.
Powoli przeszedł na szyję, całując ją delikatnie i zmysłowo. Jęknęła z
podniecenia, gdy zębami dotknął płatka jej ucha i szepnął coś, co tylko ona
mogła usłyszeć. Uśmiechnęła się szeroko, tak bardzo zakochana.
P o ż ą d a n i e.
Lewa ręka mocniej ścisnęła
pośladek, doprowadzając ją do głośniejszego pomruku. Rzucił ją na łóżko,
napawając się chwilą władzy, jaką posiadał. Niemal zdarła z niego koszulę,
która właśnie zapoznała się z podłogą, a zarazem odsłoniła bardzo dobrze
zbudowany tors mężczyzny. Błądziła po jego klatce piersiowej, wyczuwając stare
i nowe blizny, muskając opuszkami palców opatrunek na lewej piersi. Przerwała
gorące pocałunki, by móc spojrzeć na te wszystkie zadrapania. Jej uwagę
zwróciła mała blizna na samym środku, przy mostku. Delikatnie pogładziła to
miejsce i nagle posmutniała. Uchiha to zauważył.
— Pamiątka z dzieciństwa —
sapnął, łapiąc tchu, podczas gdy ona z troską ucałowała bladą bliznę. — Mój
ojciec był bardzo surowy. Pewnego dnia puściły mu wszystkie hamulce, gdy
dowiedział się, że Itachi znowu opuścił trening dla jakiejś nowej dziewczyny. W
tej złości kazał mu pokazać, co potrafi i rzucił shurikinem. Mój brat tego nie
przechwycił, wtedy wszedłem ja i…
Złożyła na jego ustach najczulszy
pocałunek tego wieczoru. Mruknął zadowolony. Rozumiała wszystko i nie chciała,
by właśnie w tej chwili zatapiał się w złych wspomnieniach. Nie miała liczyć
się przeszłość, a przyszłość. O n i.
Dłońmi zaczął błądzić po jej
udach, aż w końcu znalazły się pod sukienką. Głaszcząc jej brzuch, nie
powstrzymywał jęku zadowolenia, zresztą ona również. W obojgu burzyła się krew,
byli jak dwa wulkany gotowe do erupcji. Płonęli z podniecenia i chcieli tego
tak bardzo, że nie liczyło się nic więcej. Ta chwila była najważniejsza.
Sprawnie zdjął z niej sukienkę, a
sam pozbył się spodni. Jeszcze długo pieścił jej szyję, a ona, wplecionymi w
jego czarne włosy, palcami ciągnęła je w chwilach wyższej ekstazy. Byli sobie
oddani w pełni.
Nagle włożył prawą dłoń w jej
majtki i uśmiechnął się łobuzersko, czując wilgoć na palcach. Powoli masował
jej czuły punkt, doprowadzając ją do większego szaleństwa. Rozkoszował się tymi
jękami, pomrukami. Były cudowne. Drugą ręką zaś zdjął stanik, uwalniając
nieduże piersi i całując obie, podgryzając coraz to twardsze sutki.
— Zróbmy to — wymruczała do jego
ucha.
Pozbył się jej koronkowych
majtek, wyrzucając za siebie jak najmniej potrzebną rzecz w tej chwili.
Podobnie stało się z jego bielizną. Byli już na skraju, więc powoli wykonał
ruch. Opór pokonał spokojnie, całując jej usta delikatnie, by dać jak
największe uczucie komfortu. Masował prawą, wewnętrzną stronę uda, aby mogła
się rozluźnić. Po jej zarumienionych policzkach spłynęły łzy, które otarł
muśnięciem ust.
— Zaraz będzie po wszystkim —
szepnął, patrząc w zamglone tęczówki.
Ocierali się o siebie, jęcząc z
rozkoszy. Ujął jej dłonie w swoje i ułożył je nad jej głową, splatając ze sobą
palce. Narzucił tempo, gdy tylko się zrelaksowała i całował ją głęboko, długo,
językiem pieszcząc jej słodkie podniebienie. Wygięła się w łuk, ich oczy
pociemniały. Zapach seksu, tylko ich, unosił się w pokoju.
Tej nocy jego imię wyszeptała
więcej niż dwa razy.
B ł o g a rozkosz.
Całował ją jeszcze długo, czule i
spokojnie, napawając się każdym jej oddechem.
A na to wszystko patrzył ten
demon ciemności, który uruchamiał się powoli, po cichu. I śmiał się w głos,
śmiał i śmiał, rosnąc w siłę.
T O
J E S T
W Ł A Ś N I E
P R Z E Z N A C Z E N I E.
Nie jestem jedynie
dumna ze sceny w lochach, bo nie miałam pojęcia, jak to wszystko dokładnie
opisać. Mam jednak ogromną nadzieję, że jakoś przebrnęliście przez te niemal
pełne 10 stron (w Wordzie, taki długi rozdział mi wyszedł omomo!) i nie był to
dla Was stracony czas. Jedenastka zaczyna się pisać i mogę Was zapewnić, że
TAKICH zwrotów akcji, to Wy nawet nie czujecie! 3;) Aż nie mogę się doczekać
Waszych reakcji!
No i cóż to za
wiadomość do Saska, hm? Jak myślicie? ;>
Najgorsze jest to, że
w głowie na nowo powstają mi nowe pomysły, a obiecałam sobie, że na Skazanych
zakończę pisać o SS, bo ileż można. Jednak sentyment i miłość chyba nie chcą
mnie puścić. I nie wiem, co z tym fantem zrobić :o
Wzięłam udział w
konkursie i napisałam oneshota, który zajął drugie miejsce na Lapidarium
Narutowskim! Tam również możecie zapoznać się z moją, jak i pozostałych autorek
również, pracą. [KLIK] Chyba że macie życzenie, by tę jednopartówkę przeczytać tutaj i
mam ją opublikować, no to nie ma problemu :D Dajcie tylko znać!
Dziękuję za uwagę, kocham!
<3
O kurcze!
OdpowiedzUsuńHA..tak to ja mogę czytać do śmierci :D podoba mi się kreacja postaci. Nie są jacyś zbyt bohaterscy, tacy w sam raz, co ułatwia wczucie się w ich działania. Zastanawia mnie tylko czemu Sakura jako medyk nie korzysta ze swoich mocy? Tzn, wiem, że przy scenie w łazience byłoby to mało romantyczne, ale pytam ogólnie :). Chciałabym zobaczyć Sasuke-Drwala xD taka fantazja haha I Kakashi ściągnął MASKĘ!!! I oni tam razem! Bardzo ładna scena, nienachalna :D A ten zwój, hmm może to "nowy Hokage" z jakąś propozycją pisze? Ale nie mów! Poczekam! Trochę niepokoi mnie demon ciemności, ale w tym rozdziale tyle miłości było, że aż mi milej na sercu! :)
Pozdrawiam, Kas :)
PS.: Tak, po prostu uwielbiam Sasuke! :D A jeśli jakieś sceny będą Cię nękać po nocach, już po skończeniu Skazanych (których zresztą muszę poczytać!), to ja nawet dziesięć zdań chętnie przeczytam! :D
Już tłumaczę, droga Kas. Sakura nie używa swoich mocy od momentu, gdy znaleźli się w osadzie. Fakt, przeoczyłam to wyjaśnienie w rozdziałach, dlatego już mówię: będąc wśród ludzi, którzy żyją normalnie, z dala od wojowników, mimo że wielu z nich zostało shinobi, Sakura sama zgubiła swoją wojowniczą naturę. Zaaklimatyzowała się tak bardzo, że takie zwykłe skaleczenie, jak te u Sasuke, nie wymusiły w niej użycia chakry. Myślę, że to taka ich ucieczka do normalności :3
UsuńSasuke-Drwal, też bym chciała go tak zobaczyć XD NOWE OPOWIADANIE O DRWALU UCHIHA!!!! XDDD
Nic nie mówię, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie :3 A Kakashiego chyba poniosły emocje haha :D
Zapraszam na Skazanych, zapraszam :) A skoro mówisz, że przeczytasz nawet dziesięć zdań, to chętnie pomyślę, gdyby jakiś pomysł przerodził się w coś większego! :D
Buziaczki :*
Siemaaa!!! Dziś trafiłam na Twojego bloga, przeczytałam wszystko i ŁAKNĘ WIĘCEJ!!! Przyznam szczerze, że sasusaku to nie jest mój ulubiony paring (przejadł mi się parę lat temu, zdecydowanie bardziej wolę kakasaku), ale czasami mam ochotę do niego wrócić. A znaleźć jakieś DOBRE opowiadanie wcale nie jest tak łatwo... Mówiąc dobre mam na myśli takie, w którym wszystko się kupy trzyma i akcja nie rozwija się tak diametralnie szybko typu "w poniedziałek się spotkali, a we wtorek true love forever". No i twoje opowiadanie jest (ku mojej uciesze) jednym z tych właśnie trudno spotykanych, dobrych. Trzymaj tak dalej! Czekam na next!!!
OdpowiedzUsuńCzytałam z uśmiechem z dwóch powodów. Po pierwsze, bo zobaczyłam nową duszyczkę na moim blogu, która przeczytała wszystko i nadal chce czytać! Wow, dziękuję Ci bardzo za takie docenienie, to naprawdę wiele dla mnie znaczy i sprawia, że chcę pisać i pisać :3
UsuńA po drugie, to Twoje słowa tak mnie ucieszyły, że walnęłam kolanem w biurko... ze szczęścia! Radości nigdy nie za wiele :)
Dziękuję raz jeszcze i witam w moim małym światku! Mam nadzieję, że zostaniesz na o wiele dłużej, Persefona! (świetny nick :D)
Bum cyka bum! Taaa daaam! Przeczytałam wszystko, zaczęłam jakieś półtora godziny temu i przeczytałam. Rozpływam się ostatnią sceną (Blue to mały zboczuszek >.<).
OdpowiedzUsuńNawiązując do wszystkich 10 rozdziałów:
urzekła mnie scena, w której Sakura poprosiła Sasuke, żeby został z nią, bo bała się zostać sama, no to było tak urocze. Sceny jak ta zawsze łapią za serce.
Bardzo podobają mi się momenty z NaruHina, w sumie dobrze, że Naruto wybrał te drugie, a co tam, dziewczyna się chociaż nacieszyła.
Twój blog był dzisiaj dla mnie odskocznią od wszystkiego. Dawno już nic nie czytało mi się tak przyjemnie.
Blue, Blue, Blue! Już wyraziłam swoją radość na Twój powrót, ALE TAK MNIE ZASKOCZYŁAŚ, że nadal nie mogę przestać się szczerzyć do monitora!
UsuńDziękuję, że nadrobiłaś wszystko! (nagle zdałam sobie sprawę, że strasznie długo prowadzę tego bloga, a opowiadanie nie jest nawet jeszcze przy końcówce ;o)
Też jestem małym zboczuszkiem, dlatego pokusiłam się o taką scenę :3 Bo SasuSaku to urocza para, forever! Nieważne, jak bardzo się różnią, to właśnie sprawia, że są uroczy! A NaruHina pokochałam na nowo, nie widzę Naruto z nikim innym, nie potrafię, no!
Cudownie usłyszeć (przeczytać) takie słowa... naprawdę. Spędzony czas z przyjemnością na moim blogu, czytając moje wypociny? Chyba dostałam skrzydeł <3 Dziękuję! :* I witam z powrotem, moja droga Blue <3
Nobie, Ty kocurze! A miałam Cię już ganić z samego początku, ale przez tę końcówkę chyba nie mogę...
OdpowiedzUsuńAle w sumie jednak mogę.
Primo: GDZIE JEST LINK DO TEGO ROZDZIAŁU W SPISIE TREŚCI, NO JA PYTAM?
Secundo: Jak dla mnie początek rozdziału to takie flaki z olejem. Sasek ciepła klucha i ochy, achy. Lekko mnie to zawiodło, ale późniejsza namiętność poprawiła mi humor, więc masz szczęście kobito!
Wiem, wiem, dawno mnie tu nie było, ale w sumie musiałam się troch wyszaleć, wakacje, wiadomo. Ale ja wracam, spokojnie, takiej perełki to ja szybko nie opuszczę, chyba że mnie coś pierdolnie.
W ogólnym rozliczeniu rozdział mi się podobał. Jak dla mnie trochę przy akcji z Kakashim, Naruto i Hinatą w tej celi było troszkę za mało opisów, w sensie były zbyt ubogie.
NO I CO TO ZA TEN CIEMNY, NIEWIDOCZNY GOŚĆ?
Dobra, mimo wszystko jestem zadowolona.
Pisz łajzo, a teraz idę czytać resztę.
Buziaki,
♥
Link już jest, nie bij!
UsuńI wiem, że takie flaki z olejem trochę, ale to dlatego, że mój humor był taki z początku, poza tym chciałam odpocząć od zbyt wartkiej akcji.
Tak, tu się zgodzę. Scena z Kakashim i resztą nie wyszła tak, jak chciałam. W sumie miał być to swego rodzaju zapychacz, trochę tego nie przemyślałam, przepraszam ;/
Ja Ci dam łajzę, łajzo! ♥
Fajnie, że jesteś! :3
o kurde, o KURDE.
OdpowiedzUsuńCo to za zmora ? Wałsnie , Sasame zgadzam sie z tobą gdzie link hee??
Pozdrawiam i czekam na dalsze losy ;)
Polly-chan ~
Witaj, Polly! :3
UsuńZmora, zmora... może nie istnieje, może istnieje. Mroczny cień ciągnie się za Sasuke... któż to wie :D
Linkacz już jest! Dzięki za zwrócenie na to uwagi, dziewuszki! I dziękuję bardzo za komentarz ♥
Okej, zbieram się drugi raz do napisania tego komentarza, bo poprzednio wyłączyła mi się przeglądarka, gdy skończyłam, a nie zdążyłam opublikować. <3 Jak ja na to czekałam, a zarazem nie spodziewałam się jej tak szybko. No aż się zaczerwieniłam. :3 Wygrałaś tą sceną. <3
OdpowiedzUsuńOkej, pozostawiam ten komentarz w takim stanie w obawie przed ponownym zamknięciem się przeglądarki. Tak, mój komputer ledwo zipie ostatnio. xD
Moja wypowiedź wprawdzie nie jest tak rozbudowana i dokładna jak ta pierwotna, ale od serca! Żeby nie było! :P
Okej, Nobie! Trzymam kciuki za dalsze rozwijanie się Szeptu szaleństwa, bo doszły mnie słuchy o planowanym pozostawieniu historii — jednak widzę, że procenty podskoczyły ostatnio w górę, co mnie cieszy, więc liczę, że blog będzie kontynuowany pełną parą. ;)
Niebawem biorę się za Idee fixe i pozostałe Twoje blogi. :D
A teraz przesyłam Ci masę chęci i czasu na pisanie.
Pozdrawiam! ♥
Jako że nie mogę opublikować komentarza pod najnowszym postem, to wklejam go tutaj (CHUJ W DUPĘ BLOGEROWI).
OdpowiedzUsuńNobie, złotko, zawsze jestem z Tobą, chociaż ostatnio miałam tyle zawirowań, ale gdy tylko mam troszkę czasu, to staram się nadrabiać wszędzie gdzie tylko mam zaległości.
I wierzę w Ciebie. Głęboko i mocno.
Ja wiem, że czytelnik daje motywację, ale to nie wszystko, bo moim zdaniem jesteś samowystarczalna; w tym jak piszesz jest coś więcej, bo piszesz od serca, gdzieś z głębi, jakbyś ukradła swoje pióro od samego Boga.
I pamiętaj, zawsze, zawsze! jak potrzebujesz czasem wyżalić się komuś, kto kompletnie nie zna twojego otoczenia jestem dostępna. Uwierz mi, to pomaga. Gdyby nie moja Oki (Okeyla), to byłabym teraz na samym dnie emocjonalnym.
I aż pozwolę sobie zacytować jeden z moich tekstów: "Dlatego nie bójcie się upaść. Nie bójcie się żyć. Nie bójcie się miłości. I nie bójcie się chwycić nawet tego ziarenka szczęścia. Bo się Wam należy. Bo przyjdzie taki dzień, że wstaniecie i będziecie silniejsi. Kto wie, może to właśnie ten dzień, aby powstać?"
Nie bój się upaść. Nie bój się tego załamania. Bo ono tworzy Ciebie. Musisz je po prostu zrozumieć, żeby je pokonać.
Po za tym myślę, że każdy twój czytelnik zrozumiał ten tekst. W końcu jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje słabości. Dlatego trzymam kciuki, aby wszystko ułożyło się jak najlepiej!
Trzymaj się! ♥
Ps. Ja czekam na Szept! Mimo wszystko to jedno z najlepszych opowiadań w świecie Naruto jakie czytałam, więc... To mówi samo za siebie, że nie mogę się doczekać kontynuacji, i mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze w sobie siłę na to.