24.01.2015

Rozdział 4

 Życie albo śmierć


Obudziła się zlana potem, rozgrzana do granic możliwości. Znowu coś jej się śniło, ale jak zawsze tuż po przebudzeniu nie mogła sobie przypomnieć co. Tak jakby ktoś chciał, by zapomniała. W nadziei więc, że to się nie powtórzy, próbowała ponownie zasnąć, ale dziwny niepokój towarzyszący w żołądku nie pozwolił jej na spokojny sen.
Zwlekła się z łóżka i poszła chwiejnym krokiem do kuchni po szklankę wody, która miała zwilżyć jej zasuszone gardło. Z rozżaleniem zerknęła na zegarek, który wskazywał wpół do piątej nad ranem. Cichy jęk wypełnił pomieszczenie. Tak bardzo chciała się wyspać!
Mijając lustro w przedpokoju, przyznała, że musi obciąć włosy. Robiły się coraz dłuższe i w jakiś dziwny sposób zaczęły jej przeszkadzać w ten nieznośny sposób, z drugiej jednak strony kiedyś kochała długie, piękne pasma – i nagle z wielkim zdziwieniem przyznała, że nie pamięta dlaczego w ogóle ścięła włosy. Czy to była zwykła wizyta u fryzjera, a może jakiś dziwny wypadek?
Ujęła między palec wskazujący a środkowy kilka dłuższych, różowych pasm. W roztargnieniu przyglądała im się przez chwilę. Zmarszczywszy czoło, próbowała sobie przypomnieć cokolwiek na ich temat, ale wspomnienia nie przyszły. Skarciła się w myślach nie tylko za utratę pamięci w tak młodym wieku, ale też za głupotę, że taka błahostka zajęła jej cenny czas.
Usiadła w kuchni przy stole wraz ze szklanką wody mineralnej w ręku. Podparłszy głowę o lewą dłoń, siedziała tak przez chwilę, rozmyślając, czego to jeszcze nie pamięta i co ważnego umknęło z jej życia, po czym zasnęła – niczego nieświadoma.


W Konoha panowało wielkie poruszenie. Od dwóch dni było wiadomo już, kto został nowym Hokage. Ludzie nie kryli swojej radości czy też złości. Każdy brał pod uwagę tylko i wyłącznie dobro Wioski, ale też i ich samych. Mieszkańcy zastanawiali się, jak nowy władca odnajdzie się w tym chaosie, który pozostawiła wojna. Wciąż wiele spraw pozostawało pod znakiem zapytania, włącznie z rzekomo aresztowanym zdrajcą, którego obecność budziła nie lada sensację w Konoha. Ludzie chcieli, by go wygnano jak niepoprawnego członka klanu zwierząt.
Góra jednak nadal nie podjęła decyzji. Od momentu, gdy w siedzibie zawitał nowy Hokage, trwały długie i mozolne narady w sprawie młodego Uchiha. Zdania były bardzo podzielone. Jedna strona Rady chciała, aby młodociany przestępca zgnił w areszcie, druga strona oponowała za wygnaniem z Wioski, a trzecia za egzekucją. Sam Hokage przemawiał za ułaskawieniem, tłumacząc to argumentami pokroju: „jest młody, zagubił się”, „wymordowano cały jego klan”, „podążał za zemstą, bo nie znał całej prawdy”, „czuł się pokrzywdzony” aż po „sądzę, że swoje już wycierpiał i należy mu się druga szansa”.  Oczywiście po takiej argumentacji spotkał się z wielką dezaprobatą ze strony Rady. Kłócono się więc tak do wieczora, by następnego dnia zasiąść znowu przy jednym stole i spróbować podjąć wspólną  decyzję.
         Ten właśnie dzień w końcu nastąpił. Ale gdy ogłoszono podjętą decyzję, mieszkańcy buczeli na cała Wioskę, protestując i domagając się sprawiedliwości. Argumentowali to faktem, że chcą czuć się bezpiecznie, a jak czuć się bezpiecznie, wiedząc, że jeden z najpotężniejszych shinobi, w dodatku zdrajca – i to z klanu Uchiha! – siedzi w więzieniu, by odkupić swoje winy? Ludzie nie mogli przyjąć do świadomości takiego rodzaju kary. Chciano jego śmierci.


Naruto siedział w pokoju Hinaty. Od dłuższego czasu utrzymywali ze sobą dość bliskie kontakty. Mogłoby się wydawać, że zostali parą, jak raczył sobie żartować Kiba z Shikamaru przy każdej nadarzającej się okazji, ale prawda jednak była taka, że oboje trwali jeszcze w sferze przyjaźni. Była za to bardzo głęboka i szczera. Uzumaki również przyznał, że młoda kobieta bardzo się zmieniła i nie widział w niej już tej dawnej Hinaty. Wydoroślała, a przede wszystkim nie była już tak nieśmiała jak kiedyś. Oczywiście nadal, gdy próbował ją dotknąć, cała robiła się czerwona i wyglądała, jakby chciała uciec, ale z biegiem czasu zaczynała przyzwyczajać się do tej bliskości.
Naruto chyba wreszcie zrozumiał, że dziewczyna darzy go potężnym uczuciem i sam próbował to odwzajemnić. Przyznał, że Hyuuga mu się podoba i miło było mu spędzać czas w jej towarzystwie. Powoli również i jego serce zaczynało bić szybciej, gdy tylko ona pojawiała się w zasięgu jego wzroku. Nie chciał jednak niczego przyspieszać. Wciąż gdzieś w głowie pojawiał się obraz Sakury, ale sam już nie wiedział czy kocha ją jako kobietę czy jak siostrę. Zresztą doskonale zdawał sobie sprawę, do kogo należy jej serce, mimo że nie pamiętała, kim ów człowiek był. Oczywiście powiedział o tym Hinacie, nie mogąc znieść samolubstwa Sasuke. Hyuuga jednak uznała, że to wcale nie było żadne widzimisię po to, by czuć się lepiej, ale troska Sasuke względem Sakury. Tak jakby w ten sposób chciał jej podziękować za miłość, której on nie mógł odwzajemnić. Wtedy też w głowie Naruto zapaliła się lampka.
Aż zerwał się z podłogi i omal nie przewrócił Hinaty, która właśnie weszła do pokoju z tacą dwóch filiżanek herbaty w rękach. Uzumaki jednak ze swoim refleksem, powstrzymał niedoszłą katastrofę.
— Powiedziałaś, że Sasuke podziękował Sakurze za jej miłość, której on nie był w stanie odwzajemnić, tak?
Hinata spojrzała na niego nieco zdezorientowana. Te niepokojące iskierki szczęścia w błękitnych oczach młodego mężczyzny, sugerowały jakiś zwariowany pomysł lub niedorzeczną myśl, której bardzo się obawiała.
— Czyli gdyby Sasuke spędził z nią więcej czasu, to może udałoby się wydobyć z niego jakieś resztki człowieczeństwa! Pomińmy fakt, że Sakura nie pamięta w ogóle o tym, że go zna, ale gdyby tak zmusić tego gnojka do współpracy to…
— Nie bardzo rozumiem — nieśmiało wtrąciła Hinata. Potok słów lejących się z ust Naruto brzmiał jak jeden, wielki jazgot. Nieco się w tym pogubiła.
— Wszystko wskazuje na to, że w Sasuke jest jeszcze jakaś część, która pragnie tej miłości! Otworzył się nie tylko przede mną, ale też przed Kakashim. Nieco opornie, ale jednak! Wystarczy tylko jak Kakashi go uwolni i będę mógł działać! Muszę tylko… — przerwał, widząc smutną twarz Hinaty. Uśmiechnął się nieśmiało. — Wiem, że to zwariowany plan, ale oni są moimi przyjaciółmi i musi się udać, bo…
—Nic nie wiesz, prawda? — wtrąciła pytaniem, uważnie obserwując reakcję Naruto.
— O… o czym?
Hinata odważnie spojrzała prosto w jego oczy, mimo że cała się trzęsła.
— Wyrok wydano. Dzisiaj rano. — Naruto nie za bardzo rozumiał. Wstał dość późno, a Kakashi obiecał, że poinformuje go osobiście, natychmiast po podjęciu decyzji. — Sasuke ma zostać zgładzony jutro w samo południe.
Blask w jego oczach zniknął.


Nie czekał długo na trzask drzwi, zdenerwowane krzyki Anbu, straży, wściekłe spojrzenia i kilka niemiłych słów. Grzecznie więc wyprosił wszystkich z gabinetu i poprosił o skierowanie się do sali narad wraz z wojownikami Anbu. Gdy drzwi się zamknęły, w pokoju zapanowała cisza.
Przez dłuższą chwilę nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Czuł wielki żal do samego siebie. Jeszcze nie był gotów, by o tym rozmawiać, ale znaczący wyraz twarzy Naruto, zmusił go do wyjaśnień.
— Próbowałem… — zaczął, ale Uzumaki uciszył go gestem ręki. Podszedł do okna i wyjrzał na rozpościerający się krajobraz. Zachęcił Hokage, aby przyłączył się do tej cichej kontemplacji przyrody. — Naruto…
— Próbowałeś, wiem — mruknął. Ton jego głosu przyprawiał o dreszcze. — Nie chcę, by ktokolwiek nas usłyszał — kontynuował konspiracyjnym szeptem, wyjaśniając tym samym swoje dziwne zachowanie.
— Nic nie mogłem zrobić. Razem z Radą zdecydowaliśmy zostawić go w więzieniu, mimo moich usilnych prób ułaskawienia. Lud jednak nie zgodził się z naszą decyzją. Ponowne narady przekonały Radę Starszych do egzekucji, co zaowocowało takim, a nie innym wyrokiem. Musiałem się zgodzić.
Naruto prychnął wściekły. Nie tego się spodziewał. Jak mógł się zgodzić? Powinien znaleźć jakiś sposób, by przekonać ludzi, a on nie zrobił nic, tylko potulny jak baranek wyraził na to aprobatę! Z drugiej jednak strony był mu wdzięczny za to, że w ogóle próbował.
— A gdyby tak… — Naruto podniósł z biurka białą maskę. — A gdybyś tak powiedział, że najlepszą pokutą za winy Sasuke będzie wstąpienie do Anbu? Chroniłby ludzi i udowodniłby tym samym, że jest innym człowiekiem i zasłużył na drugą szansę!
Kakashi patrzył na uśmiechniętego Naruto, który co jakiś czas przykładał maskę do twarzy. Z niedowierzaniem pokiwał głową. Ten dzieciak zwariował!
—Musiałbym wtedy zaręczyć, że nic nie zrobi, a w przypadku Sasuke to nie byłoby takie łatwe — powoli wyjaśniał Hatake, chcąc nieco ostudzić zapał Uzumaki’ego. — Ponadto Rada wyśmiałaby mnie za głupotę, a mieszkańcy domagaliby się o zmianę Hokage. Sasuke nie miałby tutaj życia. Każdy patrzyłby mu na ręce. Idea jest zacna, Naruto i to naprawdę świetny pomysł, ale musiałby stać się cud, by ktokolwiek zgodził się na coś takiego.
Naruto trwał w milczeniu przez dłuższą chwilę.
— A jakby dodać, że przez miesiąc musiałby udowodnić, że warto mu zaufać?
Kakashi zaśmiał się w duchu, ale w oczach malował się nieopisany ból i smutek. Tak bardzo ci zależy, Naruto?
—To szaleństwo — skwitował chłodno. — Zapomnij o tym, już nic nie zmienisz. Jutro w południe będzie już po wszystkim…
— Może tak, może nie.
Hokage przyjrzał mu się uważniej. Naruto rzucił maskę na biurko, a sam klasnął w dłonie.
— Nadal masz te fałszywe dokumenty? — Kakashi ostrożnie kiwnął głową. — Świetnie! Potrzebuję jeszcze jednej pary dla Sakury.
— Naruto, co ty zamierzasz zrobić?
— Mam zamiar opóźnić ten proces w czasie. Ale potrzebuję pomocy. — Uzumaki uśmiechnął się chytrze.
Hatake próbował zrozumieć. Wkrótce omówili nieźle pokręcony plan działania pod tytułem „uwolnić Sasuke”. Niestety, jeśli coś poszłoby nie tak, zapłacą za to wszyscy, którzy się w to wmieszają. Plan jednak wydawał się być prosty…
— Nie wiem, Naruto — szepnął Kakashi. — To trochę jak zdrada i z mojej strony.
— Ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Po prostu załatw te dokumenty i jakiegoś zastępczego więźnia, a nawet cię to nie dotknie! Słowo!
Jednak Hatake nadal miał wiele wątpliwości.


Sakura znowu chodziła niewyspana. Wciąż miała jakieś koszmary, których nie pamiętała i zawsze budziła się o tej samej godzinie. Lekarze w szpitalu, w którym pracowała, zauważyli nagłą zmianę w jej zachowaniu. Czasami pielęgniarki przyłapywały ją na cichym płaczu w kabinie łazienki. Nikomu jednak nic nie mówiła. Trwała w swoim bolesnym milczeniu, póki uczucie tęsknoty nie uciekło.
Tsunade została dyrektorem tego szpitala, a Sakura pracowała tutaj jako wolontariuszka i pomocnik głównego lekarza. Zajmowała się ofiarami wojny i zatruć. Coraz częściej zostawała tu na noc, gdyż pracę kończyła bardzo późno. Mimo że od czasu wojny upłynęło sporo czasu, wciąż było mnóstwo do zrobienia.
A ona nie miała już sił…
Zapatrzyła się w swoje odbicie w lustrze. Podkrążone oczy, potargane włosy spięte w wysokiego kitka, spierzchnięte usta, niezagojone rany na policzkach i szyi, wymalowany smutek. Tak, jakby coś niszczyło ją od środka. Zżerało żywcem kawałek po kawałku. Wewnątrz czuła pustkę. Wydawała się sobie dziwnie obca… jak O N.


Wiedział, że kontrola nad jej umysłem będzie go sporo kosztować. Czuł, że coś jest nie tak. Musiał umrzeć jak najszybciej i pozwolić pęknąć tej więzi między nimi, nim będzie za późno.
Miał również świadomość, że częste nocne wizyty w jej śnie i ponowne wymazywanie pamięci zmęczy nie tylko jego, ale także i ją. Tym samym ryzykował ich życie. Jednakże nie potrafił przestać. Te jego nocne wizyty pozwalały mu zrozumieć pojęcie „miłości”. Prosząc ją, by opowiedziała co nieco o sobie, swojej rodzinie, marzeniach, o jej uczuciu do niego, noc w noc, powtarzając to samo, czuł się wolny. I rozumiał. Z dnia na dzień rozumiał coraz więcej, ale tym wszystkim zabijał Sakurę , a przecież nie to planował.
W dniu, gdy ogłoszono wyrok i jego życie znalazło się w szklanej kuli należącej do Śmierci, nawet pozwolił sobie na uśmiech. Miał wreszcie ukrócić cierpienia swoje, jak i Sakury. Miał być wreszcie wolny!
— Jak to „miesiąc próby”?!
Wszystko rozpadło się jak domek z kart, kiedy przed południem w więzieniu pojawił się Hokage z Radą i Naruto. W ciągu nocy zwołano kolejne zebranie w sprawie młodocianego zdrajcy. Pomysł Naruto o wstąpienie Sasuke do Anbu, poparł sam Hokage wraz z Tsunade, ale również swoje glosy za dostał od Hinaty, Ino, Shikamaru, Kiby wraz z jego siostrą Haną, Lee, Shino, Choji’ego, Tenten, Sai’a, Yamato, od przyjaciół z Wioski Piasku, czyli Gary, Temari i Kankuro, a także od ubłaganej przez Naruto, niczego nieświadomej, Sakury. W związku z tym Rada, stanąwszy pod murem i szanująca młodych shinobi jak i członków Anbu, przystała na propozycję.
— Do Anbu wstępują tylko ludzie lojalni, w dodatku dzięki swoim osiągnięciom i umiejętnościom — mruczał zdenerwowany Uchiha. — Co za idiota wpadł na taki durny pomy… — przerwał, by spojrzeć na Naruto. — No przecież – ty.
— Gdyby nie twoja zdrada, pewnie zostałbyś przyjęty w wieku osiemnastu lat — powiedział przewodniczący Rady, podchodząc do krat. — Mieszkańcy uprzykrzą ci życie, ale może warto dać ci drugą szansę. W końcu podczas wojny, mimo wszystko, bardzo nam pomogłeś. Wstąpienie do Anbu ułatwi ci naprawienie swoich błędów, ale oczywiście mamy kilka warunków, na które musisz przysiąc…
— Nie.
Kakashi westchnął rozdrażniony. Wiedział, że tak to będzie wyglądać. Ten Uchiha miał tak trudny charakter, że nawet wizja lepszego życia nie była dla niego tak satysfakcjonująca jak wizja wcześniej zaplanowanej śmierci. Hokage poręczył za niego! Rada się zgodziła, mieszkańcy niekoniecznie, ale to było jedyne wyjście. Nie mógł pozwolić, by Naruto sam dopuścił się zdrady, pomagając mu w ucieczce. Po długiej rozmowie w końcu zreformowali jego wcześniejszy plan, ale oczywiście szanowny pan Uchiha był na NIE.
— Pomyśl, Sasuke — odezwał się cicho Naruto. — Możemy naprawić błędy z przeszłości i ubarwić przyszłość. Chyba warto spróbować, prawda?
— Nie.
Nikt nawet nie oponował. Tak naprawdę wszystko leżało w rękach Sasuke. To on musiał podjąć ostateczną decyzję współpracy. Jeżeli niczego nie obieca, wówczas nikt nie będzie wyciągać do niego ręki. Wiadomo było jednak, że wcale nie będzie tak łatwo go przekonać.
Naruto próbował kilkukrotnie. Przywoływał wizje szczęśliwego, lepszego życia. Opowiadał, jakby to było, gdyby zasłużył się jako wojownik Anbu, jak ludzie dziękowaliby mu za bezpieczeństwo w Wiosce. Tak bardzo chciał go przekonać, że nie był nawet w stanie dopuścić do siebie porażki.
— Wystarczy, młotku — warknął. Uzumaki zamilkł. W pomieszczeniu nagle zrobiło się dziwnie chłodno, a Uchiha uważnie przyglądał się stojącemu nieopodal strażnikowi, który był wręcz na wyciągnięcie ręki. — Rzygać mi się chcę, jak słucham o jakichś cukrowych opowieściach. Nigdy nic nie będzie takie samo, idioto. Nie wstąpię do Anbu, bo nie zasługuję, mój beznadziejny honor mi na to nie pozwala. Ponadto pieprzę opinie ludzi i twoją również.
Naruto nic nie powiedział. Spuścił wzrok, by móc wpatrywać się swoje stopy. Nie tego się spodziewał. Poczuł się oszukany. Z n o w u.
— Zamierzasz zatem zginąć?
Twarz Sasuke rozjaśniała, a diabelski uśmieszek zagościł na jego bladej twarzy. Oczy przybrały kolor niepokojącej czerwieni.
— Zamierzam zrobić coś lepszego.
Wystarczyła chwila, moment, by krew polała się po ścianach celi. Na moment zgasło światło, doszło do jakiegoś odgłosu łamanych kości, a gdy znów można było zacząć przyzwyczajać się do jasności, widok przyprawiał o mdłości.
Strażnik, któremu tak przyglądał się Sasuke, leżał nieprzytomny na ziemi, z wbitym nożem w kark, a sam Uchiha dzierżył w dłoni drugi nóż, przyciskając go sobie do krtani.
— Sasuke! — wrzasnęli zebrani.
— Nie chcę żyć. To też nie jest żadna myśl samobójcza. Ale skoro nie możemy się dogadać, to wolę sam pozbyć się tego ciężaru, który spoczywa na moich barkach — powiedział spokojnym głosem.


Sakura czuła niepokój. Ledwo doczłapała się do łazienki. Musiała zwymiotować, w żołądku przelewało się jedzenie. Oszołomiona, spocona, nie mogła ustać na nogach. Przewróciła się wprost w swoje rzygowiny. Niestety nie była w stanie się podnieść, ciało sparaliżował jakiś dziwny ból. Posmak metalu podrażnił jej gardło, chwilę potem krztusiła się już własną krwią. Oczy zaszły mgłą, odpływała niczym na nieznanych wodach. Gardło świsnęło coś zimnego, okalał ją chłód.
S A K U R A!
Otworzyła przerażone, zielone oczy, a krwotok ustąpił tak szybko jak się pojawił.
S A S U K E!


Krew lała się strumieniami. Wybierając między życiem a śmiercią, trudno przypuszczać, że ktoś jednak wybierze śmierć.
Prawda?




Bohaterowie w moim opowiadaniu mają po 20 lat (znaczy to młodsze, główne pokolenie xd). Ciekawa jestem waszej reakcji na ten rozdział :) Wybaczcie, że musieliście czekać tak długo. Sesja nadchodzi i chce zjeść nas, biednych studentów :c Ale przetrwamy i wygramy! Tymczasem do napisania! A no i najważniejsze, witam nowych obserwujących! <3

5 komentarzy:

  1. Nobie... przeczytałam...
    I kurde nie wiem co napisać. Serio. Twój styl - cudo, naprawdę się za nim stęskniłam i jak zobaczyłam, że naprawdę, naprawdę, naprawdę, NAPRAWDĘ wróciłaś, to cieszyłam się jak głupia. Miałam bowiem ogromne nadzieje związane z tym opowiadaniem. Miałam nadzieję przeczytać dopracowaną, oryginalną, szokującą historię i... cholera, nie przeliczyłam się! :D ♥

    Główny wątek: Sasuke "wyrwał" Sakurze serce, wymazał siebie z jej pamięci. No łał. Trochę fanfic'ów znam i z takim pomysłem się nie spotkałam. A jest po prostu genialny. I jeszcze to, że w snach ją odwiedza, żeby lepiej ją poznać, porozmawiać, zrozumieć, czym jest miłość ♥ No po prostu cudo :3

    Kolejna sprawa: że Sasuke pragnie śmierci. Nawet szarpnął się na samobójstwo! Tylko... no właśnie, co się dzieje z Sakurą? To jest tylko takie emocjonalne połączenie, prawda? Ona nie umiera, prawda? PRAWDA? I to "prawda?" na końcu ._. NIECH NIE WYBIERA ŚMIERCI.
    Naaaah, nie wybierze. W końcu blog musi trwać dalej! :D

    Jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie, więc, Nobie, pisz szybciutko!!!!!

    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Przepraszam, że tak krótko i wgl, ale jest już trochę późno, a ja ostatnio wyszłam z wprawy w komentowaniu >.<
      P.S.2 Jak sesja? Mam nadzieję, że zdane :3 I swoją drogą, co studiujesz? (pewnie kiedyś pytałam, ale nie pamiętam ._.)

      Usuń
    2. Aaaaa! <3 Ty tutaj? Mimo że ja nawet nie daję znaku życia na Twoim blogu :c jej!

      BARDZO się cieszę, że nie zawiodłam, jeśli chodzi o pomysł opowiadania. Doskonale wiem, jak je dalej pociągnąć i rozwiać wszelkie tajemnice oraz wątpliwości. "Prawda" okaże się może bardzo oczywista niż się wydaje :D Ale cholernie się cieszę, że póki co się podoba!

      Krótko? To i tak długi komentarz, a ja się nie gniewam! Każde słowo to słowo motywacji! <3

      Sesja? Cóż, zdana (prawie). Została mi jedna część z pewnego gramatycznego przedmiotu (mianowicie ćwiczenia), ale cóż poradzić :D A studiuję filologię bałkańską q.q

      Usuń