10.10.2014

Rozdział 1

Druga szansa


Wojna jest destrukcją. Dla wszystkich bez wyjątku. Poprzez pragnienie władzy, ludzie zaczęli schodzić na ścieżkę zła. I to wbrew sobie, swoim własnym wartościom. Czy ktokolwiek kiedyś zastanawiał się, czemu żądza władzy nad światem jest w stanie w tak okrutny sposób zniszczyć każdą, pojedynczą jednostkę? Społeczeństwo się nie liczy, liczą się korzyści i sukces. Porażka nie może mieć miejsca, zawczasu należy przygotować dobry plan. Taktyka – ponad wszystko, ale przede wszystkim – spryt.
Obito wiedział, jak się do tego przygotować. Uchiha mieli to już w sobie, w krwi ich płynęła chęć mordu przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jednakże to wszystko wynikało również z doświadczeń, okrutnej przeszłości. Jak wiadomo, świat shinobi przepełniony jest krwią i czyhającą na każdym kroku śmiercią. Nie ma co uciekać. Decydujesz się zostać wojownikiem – bądź nim do końca. Niektórzy jednak uważają, że taki tytuł do niczego nie zobowiązuje.
Sakura była wciąż oszołomiona. Wybuch, który nastąpił kilka minut temu, ogłuszył ją i oślepił na wystarczająco długi czas. Przez chwilę nie mogła złapać tchu, czuła, jak jej płuca zapadają się i wciskają gdzieś w jelita. W końcu nie wytrzymała i zgięła się wpół. Zwymiotowała. Ostry zapach siarki drażnił jej nozdrza i gardło. Żołądek w końcu również odmówił posłuszeństwa, tak jak zresztą lewa noga, którą tylko włóczyła za sobą. Maszerowała, zostawiając długi szlak ciemnoczerwonej krwi na mokrej ziemi. Była w kiepskim stanie, wręcz krytycznym. Chakra już dawno gdzieś wyparowała, oddech stawał się coraz słabszy, świszczało jej w płucach, piszczało w uszach, w oczach miała już tylko mgłę. I łzy.
— Sasuke! Naruto! — krzyknęła resztkami sił.
Pamiętała ten moment, gdy ruszyli znowu w to swoje miejsce sprzed lat, by udowodnić między sobą, kto jest silniejszy. Niestety powstrzymana przez Sasuke, nie pamiętała niczego. Chciał, żeby za nimi nie biegła, żeby znowu nie wtrącała się w nie swoje sprawy. Czyżby znowu była aż tak irytująca? 
Niestety, gdy już odzyskała przytomność, była w szpitalu razem z Kakashim, którego już dawno opatrzyli. Dzięki Bogu chociaż on był w lepszym stanie, niż cała reszta wioski. Ale ta chwilowa arkadia rozpłynęła się w mgnieniu oka. Budynek uległ dziwnym wstrząsom. Tynk, sufit, podłoga – wszystko zaczęło się zapadać, rozpadać, kruszyć niespodziewanie. Jakaś głośna eksplozja naruszyła fundamenty budynku. Rozpętał się chaos, ludzie wpadli w panikę, kilku medyków zginęło na miejscu. Po ziemi walały się trupy. 
Sakura i Kakashi starali się trzymać razem, ale gdy na kobietę zawaliła się ściana, a ziemia zadrżała pod jej stopami, wszystko znowu się urwało. Kolejny fragment z życia został zawieszony w przestworzach. Jak już odzyskała przytomność, było po wszystkim. Kurz zdążył opaść, słońce wzeszło na niebie, nastała cisza. Tak dawno zapomniana – c i s z a.
Resztki chakry pomogły jej wydostać się spod gruzów, ale noga utknęła. Męczyła się dość długo, by wydostać ją spod bitej ściany. Gdy wreszcie się udało, zacisnęła usta w wąską kreskę z paraliżującego bólu. Kość piszczelowa przebiła się przez mięso i skórę, i wystawała na zewnątrz. Jednakże udało jej się wstać. Mimo bólu fizycznego, starała się również znaleźć resztę ludzi, których nawoływała, ale niestety nikt nie odpowiadał. A w szpitalu była też Hinata…
Potknęła się i upadła na ziemię z hukiem, a żeby się podnieść, potrzebowała zdecydowanie więcej sił, lecz niestety nie drgnęła nawet palcem. Nie mogła. Nie była w stanie utrzymać się w pionie. Bolało ją wszystko, czuła złamania; mogła wręcz przysiąc, że popękały jej żebra. Obawiała się o swoje zdrowie, owszem, ale najbardziej martwiła się o tych, których nie widziała. O tych, którzy byli tak bliscy jej sercu.
Sasuke, pomyślała. Naruto.
Zielona poświata otoczyła jej dłonie i tylko dzięki swojej determinacji, uniosła się powoli. Wyła z bólu, zmuszając swoje ciało do wysiłku. Nie chciała nawet powstrzymać tego krzyku, bo wiedziała, że rozsadziłby ją od środka. Jednakże chęć zobaczenia tych dwóch męskich twarzy była silniejsza, niż jakikolwiek ból fizyczny.
Przeszła raptem pięć kroków i upadłaby znowu, gdyby nie to znajome nawoływanie. To, co poczuła w tym momencie, sprawiło, że jej serce zamarło. Odwróciła się powoli, ale nie zdążyła nawet spojrzeć w oczy osobie, która tak rozpaczliwie próbowała ją odnaleźć, bo już trwała w mocnym uścisku, nie mogąc złapać tchu.
A on płakał ze szczęścia, powtarzając wciąż i wciąż jej imię. Dreszcze przeszły po jego plecach dość drastycznie, sam nie chciał powstrzymywać łez. Tak bardzo się martwił, tak bardzo przeraził, gdy tylko usłyszał huk. Mimo własnych ran, nie mógł pozwolić jej przepaść gdzieś w tej otchłani. Nie mógł pozwolić na to, by wojna zabrała i ją. Dopiero, gdy zaczęła osuwać się w jego ramionach, zrozumiał w jak ciężkim jest stanie.
— Sakura! —  zawołał przerażony i usiadł z nią na ziemi. Ułożył jej głowę na swoich kolanach i spoglądał w matowe, zielone oczy pozbawione jakiegokolwiek blasku. 
Usłyszał jej płytki oddech i zamarł w przerażeniu. Sakura widziała, jak jego wiecznie promienna twarz zmieniła się na jej widok. Pobladł, a w niebieskich oczach krył się tak głęboki żal, że znowu poczuła ucisk w klatce piersiowej.
Słone łzy skapnęły na jej lekko zaróżowione policzki.
— Nie płacz, Naruto — wyszeptała. Słaby głosik zadzwonił w uszach młodego mężczyzny. — Nie płacz. Już jest po wszystkim. Znowu wszystko… będzie jak dawniej.
Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Nie umiał powiedzieć nawet jednego słowa. Po prostu patrzył na jej szarą, brudną, zakrwawioną twarz. Na jej piękne, acz sine usta. Umierała. W jego ramionach. Ot tak, po prostu.
— Sakura, nie możesz mnie zostawić! Nie umieraj, słyszysz?! Nie wolno ci zasnąć! — krzyczał w rozpaczy, ale jej oczy robiły się takie ciężkie. Nie mogła unieść powiek, nie chciała. Całe ciało jakby odpływało zupełnie gdzieś indziej. W głowie nastawała dziwna cisza. — Sakura!
— Cieszę się, że nic ci nie jest, Naruto — szepnęła z uśmiechem na ustach. — Ale co z Sasuke?
Uzumaki odwzajemnił jej uśmiech przez łzy i ciepłym głosem oznajmił jej, żeby niczym się nie martwiła, że wszystko będzie dobrze i zaraz znajdzie się pod opieką jakiegoś specjalisty. Tylko jeden warunek – odgonić Morfeusza, zanim zaprosi ją do swojego świata na zawsze.
— Ale co z Sasuke…? — powtórzyła pytanie, ale znowu nie uzyskała odpowiedzi.
Nie mogła już dłużej. Sen przychodził z taką czułością, że nie chciała się już dłużej opierać.
Rozpaczliwy wrzask rozerwał gardło blondyna. Ledwie wyczuł puls, więc bez chwili wahania wziął bezwładne, drobne ciało na ręce i nagle zamarł w bezruchu, stojąc w tych gruzach jak intruz. Bo gdzie miał iść? Kto byłby w stanie mu pomóc właśnie teraz? Wojna się skończyła, szpitale runęły, upadło wszystko. Gdzie miał iść? Co miał robić?!
— Szybko, zanim już całkiem się wykrwawi. — Usłyszawszy za plecami ten ponury, męski baryton, uśmiech wpełzł na jego twarz niczym robak i tak samo szybko zniknął. — Co tak stoisz? Daj mi ją. Wiem, gdzie znajdziemy pomoc.
W głowie rozbrzmiał dzwonek. Kurczowo trzymał nieprzytomną Sakurę, ściskając ją do klatki piersiowej, jakby chcąc uchronić młodego ptaka przed drapieżnikiem.
— Nie.
N I E.
Odpowiedź surowa, zdecydowana, bez cienia wahania w głosie.
Kare oczy mężczyzny, nieco wyblakłe ze zmęczenia, błysnęły dziko.
— Chociaż raz, Naruto. Chociaż raz mi zaufaj — powiedział, robiąc krok w jego stronę. Sam okaleczony, zakrwawiony, w poszarpanych ubraniach, wyciągnął ręce po kobietę. Jednakże Uzumaki cofnął się, nie mając zamiaru ustąpić.
Zaufanie, pomyślał. Kto komu powinien zaufać, Sasuke.
Trwali tak w bezruchu, patrząc sobie w oczy. Może wciąż rozgrywali jakąś grę? Wciąż walczyli? Bez słów potrafili powiedzieć, jak bardzo im zależy. Ale komu bardziej? I na czym? Na kim…?
—  Jestem jej to winien. — Sasuke ponowił próbę. W blasku zachodzącego słońca, wydawało się jakby znowu stał się człowiekiem. — Za jej miłość, wierność, oddanie i wiarę we mnie… jestem jej to winien, Naruto. Dlatego proszę, zaufaj i pozwól mi jej pomóc. Chciałbym jej wynagrodzić to wszystko…  — Uzumaki drgnął. Jakby przez chwilę chciał mu wierzyć, ale mimo stęsknionego serca, rozum nie zaprzestał swoich ostrzeżeń. Nie, on mu nie ufał. Nie potrafił zaufać po raz kolejny. A zresztą, kto by potrafił po tylu rozczarowaniach?
Sakura.
— Wiem, że ją kochasz, idioto, więc pozwól mi jej pomóc, skoro sam nie potrafisz! — wrzasnął Uchiha i bez pardonu wyrwał kobietę z jego rąk. 
Naruto nie walczył. Już nie potrafił. Smutny uśmiech zagościł na jego brudnej twarzy. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy. Czysty błękit w mroczną czerń. Dobro stało przed złem. Który z nich był tchórzem?
Sasuke odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w sobie znaną stronę. Uzumaki wpatrywał się w jego oddalającą sylwetkę, mając poczucie, że postąpił dobrze. Nie wiedział jednak, jakie dalej plany miał młody Uchiha. W jego głosie wyczuł namiastkę żalu. I nie zrozumiał do końca, w jaki sposób chciałby wynagrodzić Sakurze tyle zła, ile wyrządził. Czy miał już swój misterny plan? A może tym razem naprawdę chciałby móc zrobić coś dobrego?
Dziękuję.
A na niebie czarny kruk zatoczył koło. Krakał donośnie, bezpruderyjnie. Później krążył nad głową Naruto niczym sęp, więc spojrzał na niego, a ptak szaleńczo poruszył skrzydłami i usiadł na ramieniu przestraszonego mężczyzny. Patrząc w te kare oczy zwierzęcia, Naruto poczuł się nieswojo.
— Kakashi — krakał kruk. — Znajdź.
Sasuke przesłał wiadomość.
— Ale gdzie… gdzie on poszedł z Sakurą?! — krzyknął, ale ptak nawet nie poruszył dziobem. Dopiero, gdy ponowił pytanie, spokojnym już tonem, kruk wydał z siebie jakiś dźwięk, który oznajmił coś w stylu: „później, teraz Kakashi”.
Uzumaki westchnął pod nosem, ale nie miał zamiaru dłużej czekać. Ruszył na misję poszukiwawczą z szpiegiem-ptakiem na ramieniu.
               

Niósł ją na rękach i zadbał o to, by głowa przylegała do jego piersi. Był wobec niej stosunkowo delikatny, mimo że wiedział, iż ona nie będzie nawet tego pamiętać.
Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że trzymał w ramionach anioła. Idiotyczne, patrząc na to, jakim typem człowieka pozostał. Jednakże nie mógł oderwać oczu od jej spokojnej twarzy. Pierwszy raz od dawna korciło go, by dotknąć te lekko różowe policzki z czułością. Ale dlaczego? Sam nie rozumiał. Z dziwnym uśmiechem na ustach przyznał jednak sam przed sobą, że od dawna nie czuł czegoś tak silnego, przyciągającego. Przecież od dawna nie czuł zupełnie nic. Kompletnie nic. A teraz? Czyżby nastąpiła nowa era? W końcu wszystkie jego wątpliwości zostały rozwiane, a zagadki rozwiązane. Ci, którzy dokonali mordu na jego rodzinie, przepadli w niepamięć, a on został sam. A może jednak to kolejna gra z jego strony? Koniec końców, następnym priorytetem miała zostać odbudowa klanu.
Jak zawsze przyszłość musiała zostać bez odpowiedzi. Teraz liczyła się teraźniejszość. Próba uporania się ze stratami poniesionymi podczas bezsensownej wojny, która tylko sprowadziła do wioski zdrajcę. Należało zacząć szukać nadziei, jakiegoś nowego świata, zmienić przyszłość i pozostawić ciemność tam, skąd przyszła. Ale jak?
I najważniejsze, czy Konoha przyjmie syna marnotrawnego z powrotem?
Sasuke uśmiechnął się pod nosem, stojąc na szczycie wzgórza i spoglądając na wioskę z obojętnym wyrazem twarzy.

Wróciłem.



Kompletnie wyszłam z wprawy. Zdecydowanie. Dlatego najmocniej przepraszam za ten nic niewnoszący, dziwny, jakiś taki nieskładny rozdział. Mogę jedynie obiecać, że kolejny będzie lepszy, a ten wsadzam do korekty w najbliższym czasie.
Rozdziały będą najczęściej takiej długości. Myślę, że jest wystarczająca - przynajmniej teraz.
I tak, rozdziały co dwa tygodnie. Niestety mam za dużo na głowie, by wyrabiać się co tydzień, a nie chcę Wam tutaj dodawać kompletnego shitu.
Mam jednakże nadzieję, że zostanie mi to wybaczone i zrozumiałe. Koniec końców, wróciłam do pisania po dość długim czasie i znowu muszę obrać swoją drogę i popracować nad stylem.
Pozdrawiam serdecznie i liczę na szczere opinie. Trzymajcie się ciepło!

11 komentarzy:

  1. No i mamy rozdział numer jeden. Hm... co mogę o nim powiedzieć? Podobał mi się. Masz naprawdę ładny styl i teraz już jestem naprawdę pewna, że jeśli nie porzucisz bloga, to wyjdzie z niego bardzo dobra historia, która mam nadzieje porwie wybredną mnie (XD).
    Rozdział niestety do najdłuższych nie należy, właściwie jest dość krótki. Jednak nie jest znowu jakiś króciusieńki więc czepiać się nie będę. Do tego jest to pierwszy rozdział, a początki są najtrudniejsze :)
    Zaczęłaś swoją historie po znanym nam momencie z mangi, w którym Sasuke i Naruto wybrali się do Doliny Końca, aby walczyć. Tylko skąd ten wybuch? Z powodu wyniku ich walki, czy z innego? Podoba mi się reakcja Naruto na propozycje Uchihy. Jest prawdziwa. Ale znając kanonicznego Uzumakiego pewnie oddałby ją bez jakichkolwiek wątpliwości.
    Więc Sasuś zabrał Haruno do Konohy? Hm... Nie za szybko tam dotarł? No chyba, że coś mi się pomieszało. To bardzo możliwe, zmęczona już jestem :( Jedyne co mi trochę nie pasuje, to myśli/chęci Sasuke na koniec rozdziału. Mam na myśli tu jego chęć dotknięcia c z u l e policzki Sakury. Nie za szybko na takie chęci ? Mówimy tu o Sasuke. Wiem, napisałaś, że to może gra, nowa era, ale jednak ... No jak dla mnie taka myśl dla Uchihy( drania niestabilnego emocjonalnie ) zaraz po skończeniu wojny, zanim poznał od nowa Sakure, jest za szybka. Ajć, kończę ten komentarz i idę spać, bo wychodzi ze mnie hipokrytka. Czepiam się, a sama nie napisałabym lepiej :P No to życzę dobrej nocy i dużo weny oraz chęci do dalszego pisania.
    Pozdrawiam. Mil
    PS. Jeśli napisałam powyżej jakieś głupoty, to przepraszam, ale oczy mi się już same zamykają ze zmęczenia, a chciałam napisać komentarz jeszcze dzisiaj, póki wszystko na świeżo pamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może sprostuję. Odbiegam całkowicie od mangi, więc rozeznania czasowe, przestrzenne - nie mają tutaj żadnego znaczenia. Wybuch - wszystko się wyjaśni. Szybkie dotarcie Sasuke do Konohy? Podział opowiadania czasowo. Nie wyznaczam godzin, oddzielam to akapitami, enterami xD I spokojnie, przecież nie chciał jej pocałować. Kreuję postaci psychologicznie, daję im cząstkę człowieczeństwa. Jednakże, jak doskonale wyczytałaś, to może być tylko gra. Albo przejaw jakiegoś zapomnianego gdzieś uczucia. Tęsknota za matką, kobietą w jego życiu. Idźmy w tę stronę następnym razem :) Wszystko ma ręce i nogi i nic nie dzieje się za szybko. To tylko znaki. Możliwe nawet, że nic nieznaczące.
      Mimo wszystko baaaardzo dziękuję za komentarz mimo tak późnej pory! Mam nadzieję, że następne rozdziały będą bardziej jasne i bardziej przyjrzysz się sferze typowo psychologicznej. Ja tu nie robię z Sasuke kompletnego potwora. Ba, ja tego jego potwora nawet gdzieś tam w nim przyduszam ;p Nie, niczego nie narzucam, a po prostu daję wskazówkę, jak zrozumieć kreowane przeze mnie postaci.
      Życzę miłej nocy! I jeszcze raz dziękuję. Naprawdę doceniam.

      Usuń
    2. Sasuke nie jest kompletnym potworem, ja uważam go za zagubionego. Ma uczucia, samo to, że uważa Naruto za swojego jedynego przyjaciela, jest tego dobrym dowodem. A poza tym gdyby naprawdę nienawidził Sakury lub może chciałby się jej pozbyć już dawno byłaby martwa. Takie są moje odczucia.
      Zawsze kiedy przeczytam coś Twojego, to robi mi się tak cieplutko na serduszku. Potrafisz czytelnika zaciekawić i wprowadzić w stan błogiego upojenia :D

      Usuń
    3. Dziękuję, Blue. Myślę dokładnie tak samo, że on się po prostu zagubił.
      Słowa niczym miód na moje serce!

      Usuń
    4. Ugh...przepraszam za mój wcześniejszy, zagmatwany komentarz. Niepotrzebnie przyczepiłam się do szybkiego dotarcia Sasuke do Konohy, przecież równie dobrze ostatnia część rozdziału mogła wydarzyć się kilka tygodni, miesięcy później, eh... Przepraszam za to. Ale co do reakcji Sasuke na Sakure zdania jak na razie nie zmieniłam :) Ale zobaczę jak wykreujesz go w kolejnych rozdziałach :)
      Widzę, że wzięłaś się za szablon. Na blogspocie to nie jest prosta sprawa, co nie? :D Rada ode mnie: zajrzyj na bloga tajemniczy ogród. Mają tam dużo porad co do css jak i gotowych kodów. Mi bardzo to pomogło :)
      Pozdrawiam, Mil

      Usuń
    5. Nie przejmuj się, naprawdę :D
      I tak, dziękuję, skorzystałam nieco z instrukcji. Bardzo mi się podoba! :)

      Usuń
  2. Zanim zacznę chwalić twój talent...
    Ależ mnie ubodła wzmianka o tym, że Naruto "kocha"Sakurę! Ale w jakim sensie? Że jak siostrę? Bo jak miłość swojego życia to on kocha Hinatę - fan naruhina, tak to ja. xD Wybacz, musiałam to napisać. Musiałam no. xD
    Ogólnie zaczęłam czytać i.. koniec; takie to było krótkie! Widzę, że poszłaś na równi z wydarzeniami mangi - Naruto i Sasuke już są po 'walce", Sasuke powoli przeinacza się w osobe, która dostrzega Sakurę, Sakura na pewno żyje - bo inaczej nie byłoby jej na szablonie, więc w sumie się nie martwię xD Jestem jedynie ciekawa dalszego pomysłu na fabułe, bo coś czuje, że Sasuke ma jednak jakiś plan... I ah... jakże było mi żal Naruto! Wyobraziłam sobie ten jego krzyk rozpaczy...! Mamo. Aż do teraz mam dreszcze. xD A wstawka z krukiem, z jakiegoś powodu, cholernie mi się podobała - rzadko kto zwraca uwagę na takie detale, nie opisują z reguły takich rzeczy, ale ty to zrobiłaś... twoja dbałość o drobiazki znowu tryumfuje, bo scena piękne wykreowała się w mojej głowie - klimatyczna, surowa, lekko przygnębiająca. I co tu jeszcze dodać? Szkoda jedynie, że wcześniej nie wiedziałam, że pojawił się rozdział - studia mnie pochłonęły i nie miałam nawet czasu zaglądać na blogi, wybacz. No nic, kochana! Kłaniam się nisko za ten cudowny, acz krotki rozdział, i mam nadzieje, że wena ci dopisze i niedługo znów coś przeczytam. :)

    Pozdrawiam cię cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się popłakać? Bo bardzo się wzruszyłam i odjęło mi mowę. Mogę nic nie pisać? Po prostu nie umiem. Jestem zbyt wzruszona :c DZIĘKUJĘ!

      Usuń
  3. Brak mi słów...
    Oczywiście w dobrym sensie. Bardzo dobrym. Niemalże świetnym.
    Kobieto, jak ja dawno nie czytałam czegoś tak bajeranckiego. A uwierz mi, że łatwo zrażam się do tekstu, chociażby z najbłahszego powodu. Bardzo podobają mi się opisy emocji, uczuć bohaterów. Ja od dawna próbuję uzyskać taki poziom w moich utworach. Także... gratulacje ^^.
    Zaś jeśli chodzi o minusy, a właściwie o tylko jeden - najczęściej pojawiający się urwis - literówka, to zdaje się, że małą wyłapałam. W zdaniu " Mimo własny ran, nie mógł pozwolić jej przepaść gdzieś w tej otchłani." w 9 akapicie powinno być "własnych". Pewnie małe niedopatrzenie z twojej strony, więc upominam, żeby rozdział już pod każdym względem był idealny ^^.
    Także ten... to tyle z mojej strony. Nie lubie faworyzować, chwalić ludzi, ale Ty jak najbardziej na to zasługujesz.
    Ach, nie, jeszcze tylko jedno. Niedawno założyłam bloga, po bardzo długim czasie nie pisania, postanowiłam również poprowadzić ff o Naruto. Jak na razie nie ma żadnych rozdziałów, ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Gdzieniegdzie zapraszam: [tenshi-airi.blogspot.com].
    A teraz już pozdrawiam i życzę powodzenia ;3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, miał być koniec, ale korci mnie, żeby jeszcze o czymś wspomnieć. Strasznie mi się podoba piosenka w odtwarzaczu. Ona tak perfekcyjnie oddaje klimat opowiadania...
      Mimo iż nie gustuję w takich smutnych nutach, to tą piosenkę aż se zapiszę ^^''.

      Usuń
  4. zapowiada sie fajnie, i muzyka dodaje taki swietny klimat! lece dalej :*

    OdpowiedzUsuń