Dziękuję
Czy dobro zawsze jest w stanie
wygrać ze złem? A może to zło jest tak bardzo słabe, że dobro nie potrzebuje
wystarczająco dużo siły, by je pokonać? Mówi się, że człowiek nigdy nie rodzi
się zły, bo to inni zmieniają, a my sami tworzymy ścieżkę, którą kroczymy. Ile tylko jest w tym
prawdy, skoro na świecie szerzy się nienawiść, którą napędzają ludzie. Żywią
się nią jak wygłodniałe wilki, czekając na kolejną porcję padliny. Żerują na
innych, gdyż sprawia im to radość. Tylko po co?
Sasuke nie rozumiał nienawiści. Zamknął
swoje myśli w klatce, uczucia związał i wrzucił do skrzyni na kłódkę,
zapominając, że jego rodzina nie chciałaby zemsty. Niebieska, szlachetna krew
nigdy nie powinna zostać zabrudzona, ale pierwszy zrobił to Itachi, mordując jego
całą rodzinę. Tak naprawdę to od niego zaczęło się to jakże dziwne słowo. N i e n a w i ś ć.
Jako dziecko nie mógł zrozumieć,
czym ów uczucie jest. I nie może do teraz. Bo jak pojąć taką potęgę, która
prowadzi tylko do śmierci innych ludzi? On nigdy nie chciał, by ktokolwiek
zamordował mu rodzinę i nigdy nie przypuszczał, że sam mógłby coś podobnego
uczynić. A jednak wyłączył pstryczek człowieczeństwa i mordował. Bez wyrzutów
sumienia.
Jednego nie mógł pojąć. Dlaczego
ludzie wciąż widzieli w nim dobro, skoro on już dawno stał się zły?
Wiedział, że jego matka nie
pochwalałby tego zachowania, a ojciec ukarałby go surowo jak dziecko. Tak
bardzo za nimi tęsknił… Nie pamiętał, kiedy ostatnio o nich pomyślał, kiedy
ostatni raz próbował zrozumieć, że wyparł ich ze swojej świadomości. Jak mógł
zapomnieć ludzi, którzy chcieli wychować go na mądrego, odpowiedzialnego
mężczyznę? Czy było warto zostawić to wszystko za sobą? Przecież przeszłość
można zapomnieć, owszem, ale obrazy stające przed oczami nigdy nie odejdą. One
chcą zostać, sprawiają, że jeszcze wciąż jesteśmy ludźmi.
To nie tak, że Sasuke nigdy nie
miał koszmarów. To nie tak, że z dnia na dzień stał się obojętny na wszystko.
On musiał. Bo gdyby nie on, to nikogo nie dosięgłaby sprawiedliwość. A tak
wszyscy ci, którzy byli odpowiedzialni za śmierć jego rodziny, sami witają się
ze Śmiercią. Czy w związku z tym, nie powinien czuć błogiej ulgi wypychającej
jego płuca?
Spoglądał w niebo ze smutnym
wyrazem twarzy. Jego oczy po raz pierwszy błyszczały w słońcu, miały w sobie
życie. Nabrał więc potężnego haustu powietrza i zamarł przez chwilę,
pochłonięty swoimi myślami. Chłodny wiatr bawił się kruczoczarnymi kosmykami,
łaskocząc jego blade policzki.
Leżeli na chłodnej ziemi, obok siebie, wyczerpani i zakrwawieni. Nie
mogli oddychać. A mimo wszystko rozmawiali. A on, ten zwykle ponury Uchiha,
nawet się uśmiechnął! Naruto był… zaskoczony. Nie przypominał sobie, kiedy
ostatnio widział szczery uśmiech swojego przyjaciela.
Kiedyś Uzumaki śmiał się, że z
jego twarzy nigdy więcej nie wyczyta emocji. Nie pozna prawdziwego oblicza – oblicza
zagubionego dziecka, błądzącego gdzieś pomiędzy jawą a snem. Od zawsze
wiedział, że jest małym, wciąż przerażonym dzieckiem. Teraz też nim był, tyle
że w skórze dorosłego mężczyzny. Byli podobni. Samotni, zagubieni, z takimi
samymi marzeniami. A zarazem tak różni, gdy jeden z nich obrał niewłaściwą
drogę. Byli braćmi. Takimi, jakimi nie jest prawdziwe rodzeństwo. Łączyło ich
zbyt wiele, by mówić o rodzinie. Przyjaciele. Bracia. Niby podobnie, ale jednak
tak różnie.
Gdy Naruto zrozumiał, że oboje stracili po jednej ręce, leżąc beztrosko
na ziemi, wzdrygnął się gwałtownie. Dopiero teraz dotarła do niego wiadomość,
że już nigdy nie poruszy swoją prawą ręką. W tym momencie też poczuł dziwny
prąd rozlewający się po kikucie, mimo iż wydawało się, że ta energia przechodzi
aż po same czubki palców.
— Już nigdy nie powitam kogoś, ściskając mu dłoń — powiedział w
zamyśle, zaciskając zęby z bólu. Sasuke wciąż się śmiał. Ktoś mógłby pomyśleć,
że zwariował, ale Uzumaki po czasie, również rozbawiony, ryknął śmiechem. —
Dzień dobry, jestem Naruto Uzumaki, Hokage — zaczął sam się przedrzeźniać,
ruszając kikutem w dziwaczny sposób i robiąc przy tym głupie miny. — Niestety
nie mogę podać panu ręki, bo mi ją urwało.
Śmiali się do łez niczym obłąkani. A może to był tylko ich sen?
Zresztą, w życiu przeszli wystarczająco dużo, zasłużyli na trochę śmiechu.
Nawet jeżeli sytuacja była dość krytyczna dla nich samych.
Umilkli. Ból wypełnił ich ciała z taką siłą, że nie byli w stanie na
siebie spojrzeć. Sasuke oddychał ciężko przez otwarte usta, a Naruto
powstrzymywał salwy krzyku, ściskając żuchwę coraz mocniej. Wyczerpanie
przepełniło ich kończyny. Wpatrzeni w błękitne niebo, którego tak dawno nie
było widać, uspokoiło ich przestraszone dusze. Bali się nadchodzącej śmierci.
— Co byś zrobił, gdyby to
wszystko było tylko iluzją? — odezwał się w końcu Uchiha, spoglądając na
przyjaciela z poważną miną.
— Co? Dlaczego myślisz, że to mogłaby być iluzja?
— Ból mija. Czujesz? Odzyskuję władzę w kończynach. A najdziwniejsze
jest to, że właśnie zgiąłem rękę w łokciu i czuję swoje palce na brzuchu.
Naruto, wielce zainteresowany, wykonał więc ten sam ruch i ze
zdziwieniem przyznał, że czuje to samo. Otworzył szerzej usta, by coś krzyknąć,
ale w tym też momencie ogarnęła ich przerażająca jasność, w której ujrzeli
tylko zarys ciemnej postaci. Chwilę później nastała ciemność, a w mroku
błysnęły fioletowe oczy. Świat zawirował, ból wrócił ze zdwojoną siłą, czas się
cofnął, a oni znowu leżeli obok siebie, nieprzytomni, gdy nastawał ranek.
Otwierając oczy, powieki zapiekły, a żebra chrupnęły cicho przy jednym,
słabym ruchu ciała. Spojrzeli na siebie, jęcząc głośno z bólu i w tym samym
momencie unieśli swoje ręce.
Spoglądali na dłonie, nie dowierzając. Żaden z nich jednak nie wyraził
zdania na temat tego zjawiska. Bo oni pamiętali. To było tylko jak jakieś deja
vu z tą jednak różnicą, że ręce mieli na swoim miejscu. Wybuchli gromkim
śmiechem jak para wariatów.
Żaden z nich nie był jeszcze gotowy, by umrzeć.
Kto by pomyślał, że nie można
zmienić się w ciągu kilku chwil, ale kiedy w środku wciąż gdzieś błądzi dusza,
która nigdy nie chciała zaznać zła, zmiana może nastąpić błyskawicznie.
Niekoniecznie może się to odbić na zewnątrz. Liczy się jednak fakt, że wewnątrz
jest to możliwe.
Błądziła po lesie, w którym
paliły się latarnie. Była zima. Śnieg prószył delikatnie, zdobiąc ławki,
ścieżki i uliczne lampy. Znała to miejsce. Ona już tu kiedyś była. Nie mogła
sobie przypomnieć, kiedy i z jakiego powodu. Ludzie mijali ją powoli, śmiejąc
się i rozmawiając o swoich sprawach. Dzieci biegały wokół, obrzucając się
śnieżkami lub lepiąc bałwany na ścieżce.
Musisz walczyć.
Rozbrzmiał znikąd męski baryton.
Wzdrygnęła się i stanęła na środku drogi. Ludzie w ogóle jej nie zauważali,
przechodzili obok, jakby nie dostrzegali kobiety na drodze. W poszarpanych
ciuchach, o okaleczonym ciele. Miała w sobie energię i szła dalej, błądząc po
tym obcym, ale jakże znanym miejscu. Postanowiła dreptać za śladami butów
pozostawionych na śniegu.
Kiedyś też chciałem się poddać.
Głos dźwięczał zawieszony gdzieś
w przestrzeni. Nie wiedziała skąd dochodzi i dlaczego go słyszy. Nie wiedziała
również, dlaczego była traktowana jak zjawa. Czyżby śniła? Nie, to niemożliwe.
Czuła ból. Może nie taki jak wcześniej, ale wciąż był realny.
Otuliła się ramionami, chcąc
trochę osłonić ciało przed zimnem. Oddychała ciężko, a para wydostawała się z
jej ust z każdym wydechem.
Zrozumiałem jednak, że tylko słaby człowiek może się poddać. A ja nie
chciałem taki być. Od zawsze ojciec uczył mnie, by być silnym i wytrwałym. Może
nie walczył w momencie śmierci, bo wiedział, że i tak nie ma o co, ale nie
poddałby się, gdyby miał możliwość.
Sceneria zmieniła się. Poczuła
się jak kukła na scenie. Odwrócona o sto osiemdziesiąt stopni. Wciąż w tym samym
miejscu, nocą. Deszcz lunął na nią jak niespodziewane łzy ściekające po
policzkach podczas wzruszenia. Tym razem było cicho i pusto. Jakaś jedna para
szła spokojnie, trzymając się za ręce i kontemplując się fantastycznym, ciepłym
deszczem. Znów nikt jej nie widział. Szła dalej, bez celu, chcąc wysłuchać
tajemniczego głosu.
Jako dziecko wylałem morze łez, rozpaczając, jak to moi rodzice umarli.
Zamordowani na moich oczach. Po dziś dzień obraz ten majaczy mi przed oczami.
Zawsze, gdy kładłem się spać, ten jeden jedyny fragment okalał mój umysł.
Zrozumiałem, że muszę zapomnieć, że należy wyzbyć się uczuć, by ten ból nie
wyżerał mnie od środka od nowa. Nie chciałem się poddawać. Nie chciałem też
przywiązywać się do ludzi i rozumieć ich uczucia.
Zamarła. Stanęła przed tą
pamiętną ławką, kiedy po raz ostatni widziała Sasuke. Wtedy właśnie zdecydował
się opuścić Wioskę i zniknąć gdzieś, pogrążony w swojej zemście. Pamiętała też,
jak jej podziękował. Za każdym razem dziękował. Ale za co?
Ile razy zastanawiałaś się, czy czuję? Ile razy obwiniałaś siebie i
Naruto, że odszedłem?
Deszcz ustał. Tylko zapach
pozostał, ścieżka znowu była pusta. Latarnia paliła się słabym blaskiem, a na
niebo wstąpił pełen księżyc. Czując czyjąś obecność za sobą, odwróciła się
gwałtownie i z przestrachem.
— Nigdy nie byłaś słaba, Sakura.
Stał przed nią w czarnym płaszczu
z kataną przewieszoną przez ramię, jakby gotów zaatakować. On jednak spoglądał
na nią w milczeniu. Jego czarne oczy przyprawiły ją o dreszcze.
Chciała o coś zapytać, ale nie
mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Serce biło jak oszalałe, a ona pragnęła
po prostu uciec. Bała się? Nie, po prostu to wszystko nie mogło dziać się
naprawdę. Sasuke Uchiha nigdy się przed nią nie otworzył i nigdy nie powiedział
do niej w ten sposób. Zawsze była tą słabą i irytującą.
— Wiem, że nie dowierzasz —
powiedział, jakby czytając jej w myślach. — Ale zapewniam cię, że to dzieje się
naprawdę. Z takim wyjątkiem, że tylko w twojej głowie.
Zacisnęła dłonie w pięści i
szybkim marszem podeszła do niego. Złapała go za ramię i w jakim była szoku,
gdy okazało się, że jest prawdziwy. Trwała tak przez chwilę, patrząc prosto w
jego kare tęczówki. On w spokoju spoglądał na nią, nie próbując nawet się
odezwać. Widział, w jak dużym jest szoku.
— Dlaczego?
— Umierasz, Sakura.
Ugięły się pod nią kolana. A więc
to tylko iluzja? Naprawdę, tylko i wyłącznie iluzja?
Świat snu i jawy zaczął się
przeplatać. Słyszała nad głową czyjeś nawoływania, okrzyki. Mogłaby przysiąc,
że dźwięk odkładanych narzędzi na metalową tacę dział się tuż obok jej głowy.
Zerknęła na niebo – przybrało kolory czerwieni.
— Co się dzieje? — spytała
przerażona.
— Już ci powiedziałem, umierasz.
Jej ciało zaczęło robić się lekko
przeźroczyste, a prawy policzek Sasuke rozsypywał się na geometryczne kawałki,
unosząc do góry. Wszystko było iluzją, ale on nie kłamał. On był prawdziwy na
ten sposób, że był z nią szczery. Uchiha, widząc jej zakłopotanie, kontynuował:
— Nie możesz się poddać. Musisz
wrócić do życia. Naruto i Kakashi czekają, by już za chwilę móc cię ujrzeć i
odetchnąć z ulgą. Nie przejmują się swoimi ranami, tylko tobą, Sakura. Gdyby
nie Naruto i jego bohaterski czyn, ciebie już dawno by nie było. Musisz walczyć
o tę szansę.
— A co z tobą? Gdzie teraz jesteś?
— spytała cicho.
— Tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Powrót do
Konohy byłby głupotą. Jestem poszukiwany, więc nie zapominaj o tym, że zdrajcę
zawsze czeka śmierć, a za pojawienie się w Konoha na pewno zostanę aresztowany.
Ruszam w swoją nową podróż, a wy musicie ruszyć w swoją. Obiecałem Naruto, że
wynagrodzę ci wszystkie cierpienia.
Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
W oczach zebrały się łzy.
Nie czekała długo, by zamachnąć
się na niego. Głośny plask rozniósł się po pustej okolicy, a lewy policzek
Sasuke płonął na czerwono. Dostał w twarz. A ona patrzyła na niego z
nienawiścią, nie hamując przed nim swoich łez.
— Czegoś takiego nie da się
wynagrodzić — warknęła. — Wyrwałeś mi serce.
— I wyrwę je jeszcze raz.
Przyciągnął ją do siebie i ujął w
dłonie drobną twarz. Mimo że wyrywała się co sił, on w żelaznym uścisku trzymał
jej policzki i patrzył głęboko w oczy. Gdy kare tęczówki błysnęły fioletowym
blaskiem, Sakura wiedziała, co chce zrobić. Białka przepełnił jasny fiolet,
połączony jakby w spiralę ciemnych żyłek. R
i n n e g a n. Oblała ją ciemność i ból, którego nigdy przedtem nie czuła.
Ostatnie, co usłyszała, to przepraszam i dziękuję.
Dziękuję…
Medycy odskoczyli przerażeni,
kiedy Sakura złapała oddech. Aż zabolało ją w płucach i doszło do krwotoku z
nosa. Dostała drgawek. Sanitariusze starali się panować nad sytuacją, próbując
jeszcze zaszyć ranę na brzuchu, którą ledwo co otworzyli. Nie spodziewali się
tak nagłego obrotu sprawy.
— SAKURA ŻYJE! PANI HARUNO ŻYJE!
Naruto i Kakashi, słysząc radosny
krzyk jednego z medyków, zerwali się z kłody służącej za ławkę i wpadli do
namiotu roztrzęsieni. Sakura już leżała z maską tlenową na twarzy ze smutnym
wyrazem oczu. Oboje uśmiechnęli się, nie powstrzymując swoich łez. Kto by nie
płakał, widząc swojego przyjaciela żywego?
Dziękuję, Sasuke, pomyślał Naruto.
Wyłonili się z cienia, ale nie
wypowiedzieli ani słowa. O białych maskach zwierzęcych, w strojach wyszkolonych
shinobi, otoczyli spokojnego Sasuke, siedzącego w cieniu drzewa.
— Nareszcie. — Klasnął w dłonie,
gdy tylko podeszli bliżej. — Myślałem, że nigdy mnie nie wyczujecie — parsknął
śmiechem, odrzucając na bok katanę. Kiedy wstawał, shinobi jakby chcieli zrobić
krok w tył. Uchiha, zauważając ich niepokój, zaśmiał się jeszcze bardziej.
Rozłożył więc ręce z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. — Czekam.
Mężczyzna z maską małpy, spojrzał
na swojego kolegę w oczekiwaniu. Ten kiwnął przecząco głową. Bez wahania więc
podszedł do młodego Uchiha i zaczął go przeszukiwać. Sasuke śledził wzrokiem
każdy jego ruch.
— Wiesz, że gdybym chciał cię zabić,
to już dawno bym to zrobił, prawda?
Shinobi wzdrygnął się i zamarł w
bezruchu. Zerknął na niego i widząc ohydny uśmiech, westchnął ciężko i wrócił
do przeszukiwania.
— Pójdziesz z nami. Siedząc w
więzieniu, wcale nie będzie ci tak do śmiechu, odliczając dni do egzekucji —
odparł jakiś shinobi z tyłu. Używając swojej chakry, stworzył niebieskie linie
wokół dłoni Sasuke, które przypominały kajdanki. — Masz prawo zachować
milczenie, ale widzę, że i tak z tego nie skorzystasz.
Uchiha uśmiechnął się pod nosem.
— Chyba się polubimy — odparł.
Shinobi popchnął go i kazał iść w
stronę Konohy. Sasuke z lekkością zaczął ich zagadywać, udając wariata, który
siedział gdzieś w środku i pragnął im wszystkim poderżnąć gardła.
Powrót do Konohy byłby głupotą. Jestem poszukiwany, więc nie zapominaj
o tym, że zdrajcę zawsze czeka śmierć, a za pojawienie się w Konoha na pewno
zostanę aresztowany.
Dlaczego skłamał? Dlaczego zrobił
to wszystko? Dlaczego…?
Kim jesteś, Sasuke Uchiha?
Pozwoliłam sobie
przeinterpretować mangę. Pozwoliłam sobie dodać coś od siebie. Jak i również
pozwoliłam sobie zostawić coś Wam do namysłu :) Mam nadzieję, że się podobało i
że rozdział jest wystarczającej długości. Mam również nadzieję, że wybaczycie
mi tę zwłokę. Studia + szkoła dają popalić i naprawdę, uwierzcie, nie mam nawet
zbytnio czasu dla siebie. Postaram się, by rozdziały jednak pojawiały się co
dwa tygodnie, jak już obiecałam. Czasami z poślizgiem, ale zrozumcie mnie,
proszę :)
Pozdrawiam ciepło!
Oczywiście, że zrozumiem(y). Mam to samo, studia pochłaniają naprawdę duuużo czasu. A jak weekend to człowiek myśli tylko o spaniu i jedzeniu. Sama utknęłam na 1 str A4.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz, że nie potrafię oderwać wzroku od Twojej 'powieści', magiczne moce czy jak? Zachwycasz coraz bardziej. Świeże spojrzenie na wydarzenia z mangi, NORMALNE zachowanie Sasuke. Ty wiesz, że po ostatnich rozdziałach zaczęłam uważać, że ON JEST NORMALNYM człowiekiem, nie jakimś dzikim emo.
Śliczny wygląd bloga, jak tylko zobaczyłam obrazek po lewej od razu nabrałam ochoty na napisanie jakiegoś małego barabara, ale nie, programować trzeba!
Ściskam i całuję! :*
Studia to jakaś zmora. Niby nic, ale jak już się zwali na głowę, to człowiek wpada w panikę. Ba, w weekendy chciałabym móc tylko spać i jeść, a muszę bawić się w grafika -.-
UsuńNie wiem, jak Ty to robisz, że tak bardzo wzruszyłam się komentarzem. Uśmiech na twarzy od razu! Dziękuję! :* I tak, Sasuke jest NORMALNY. Tylko zagubiony. Dobrze, że ludzie zaczynają zmieniać o nim zdanie. Ufff!
Dziękuję, cieszę się, że się podoba. A w ogóle to wiesz, co przeczytałam? Że to TY masz ochotę na bara bara, a nie, że masz ochotę napisać jakieś bara bara xD ahahhahahaa przepraszam :D
PROGRAMUJ! By graficy mogli ozdabiać xD
Wiesz może i tak być z tym bara bara :D
UsuńOho, to ja wolę nie wnikać hahaha :D Ale wszystko dla ludzi!
UsuńO jejku jak się stęskniłam jak bardzo mi Cię brakowało, odświeżam pamięć i wspominam każde Twoje cudowne dzieło. Coś czuję, że i to będzie niesamowite, prawdziwe i Twoje. Bo zawsze wkładałaś tam cząstki siebie, a ja to kocham. Bo Nobie ukradła mi serce wiele lat temu i wciąż w nim jest, każde słowa, każde zdania i pomysły. Z zaciśniętymi wargami czytałam rozdział, gęsia skórka i co dalej? Co dalej? Zachwycona Twoim talentem, czuję się taka malutka, tycityci. Zaszczyt dla mnie komentować tak dojrzałe opowiadanie, taką perełkę, która ratuje nas od tych lukierkowych, obrzydliwych :parodii:. Będę trwać do końca, taki mój obowiązek i przyjemność. Uwielbiam Cię i Twój styl. Liiv
OdpowiedzUsuńMOJA KOCHANA LIIV <3
UsuńDziękuję. Tak bardzo się wzruszyłam, że nawet nie masz pojęcia... Nie wierzę, że to już tyle lat! Pamiętam ten dzień, kiedy mogłam coś Twojego przeczytać. Wydawałaś mi się taka znajoma hahah
I aj, nie za dużo tych pięknych słów? Wielkich słów? Bo ja to się aż zarumieniłam i zaczęłam kiwać głową, że to nie ja, nie, nie, no gdzie tam!
Ale mimo wszystko szczerze dziękuję za te cudowne słowa. Łezka wciąż kręci się w oku. I jestem zaszczycona, że mogę ugościć Cie w moich skromnych progach! Jestem szczęśliwa. Naprawdę.
Na początek bardzo przepraszam, że komentuje rozdział dopiero teraz, ale jak kiedyś mówiłam, jestem leniwym człowiekiem XD.
OdpowiedzUsuńAch ten Sasuke i jego słynne "Dziękuję". Za co on jej tak właściwie zawsze dziękuję? Za miłość do niego? Podoba mi się, że podziękował jej również i w Twoim opowiadaniu :) Ale trzeba przyznać,że skomplikowany z niego człowiek. Najpierw mówi jej, że chce jej wszystko wynagrodzić,a potem oznajmia, że wyrwie jej serce jeszcze raz. Auć. Chyba na miejscu Sakury, nie wytrzymałabym z takim facetem :D
Jeśli dobrze zrozumiałam, chłopcy u ciebie również stracili ręce, tylko że tutak ktoś im je przywrócił, tak? Hm...bardzo ciekawe kto to zrobił. Przyjaciel czy nowy wróg?
Pięknie piszesz. Masz cudowny styl, który się dobrze czyta. Tylko szkoda, że te rozdziały takie krótkie! Chociaż, może jednak za bardzo sie tego czepiam. Dawno nie czytałam blogów, a ostatni w jakim się zaczytywałam miał naprawdę długaśne rozdziały( <3 ) i się do takich przyzwyczaiłam :D
No nic, czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam,
Mil.
DZIĘKUJĘ! <3
UsuńPrzepraszam, ale po tak długim czasie to jedyne, co mogę napisać. Dostałam kopa w dupę, biorę się do roboty, no!