27.01.2016

Rozdział 7

Nowy początek


Z dedykacją dla Czytelniczki.
Dziękuję za każde, małe słowo.


To już pięć dni.
Oboje byli wycieńczeni bardzo długą podróżą. Sasuke nawet na chwilę nie pozwolił złapać tchu, nie mówiąc już o odpoczynku chociażby w nocy. Był tak przejęty, że pomimo spadku adrenaliny, jego organizm funkcjonował jak po pięciu dziennych kawach. Nie chciał się zatrzymywać, bo wiedział, że Anbu nie śpi i depcze im po piętach. Nie mógł pozwolić, by tak marne coś jak ludzkie zmęczenie, sprowadziło go przed stołek egzekucyjny. Pobudzony, ale nadal opanowany Uchiha, nagle zmienił zdanie – postanowił żyć. Chociaż pomimo utraty wspomnień, pamiętał, dlaczego pragnął śmierci – bo został z niczym.
— Wytrzymaj jeszcze dzień — odparł swoim ponurym barytonem. W ciemności mogła dostrzec tylko jego krwiste oczy; od wielu dni nie dezaktywował sharingana, co bardzo ją martwiło. Bała się tego dnia, kiedy w końcu opadnie z sił.
Oparta o jedno z drzew próbowała zasnąć chociaż na kilka minut. Sasuke wyraźnie zaznaczył, że przystają dosłownie na chwilę, by nie wzbudzać podejrzeń tutejszych mieszkańców bardzo małej osady. W trakcie tej ucieczki zdążyli jeszcze zahaczyć o targ, gdzie kupili wodę i coś do jedzenia. Niestety jeden ze sprzedawców był bardzo podejrzliwy i pomimo ich zamaskowanego przebrania – w tym celu użyli chust, kapturów, szali i opasek – prawdopodobnie ich rozpoznał. Swoją drogą, Uchihę znali już chyba wszyscy. W końcu był największym złoczyńcą.
Robiło się coraz chłodniej. Sakura zadrżała, gdy wiatr musnął jej delikatną skórę. Spojrzała więc na Sasuke, który ze spokojem spoglądał na nikłe światła osady. Siedząc na tym małym wzgórzu byli pozornie bezpieczni.
— Dokąd w ogóle idziemy? — spytała bardziej siebie niż jego, ale mimo to jej cichutkie pytanie doczekało się równie cichej odpowiedzi.
— Gdzieś, gdzie już byliśmy. — Ich spojrzenia ponownie się spotkały, ale tym razem Sakura mogłaby wręcz przysiąc, że kąciki ust mężczyzny uniosły się w uśmiechu. Przez chwilę znowu nawiązali więź. — W naszych snach.


Naturo nie mógł usiedzieć na miejscu. Bardzo trudno było mu pogodzić się z decyzją swoich przyjaciół, nawet jeśli tylko ona była jedyną, słuszną opcją. Bał się również o Sakurę, która została w rękach Sasuke. Nie chciał nawet myśleć, co może się wydarzyć – po prostu się bał. Uchiha był w końcu bardzo rozdarty, długo dochodził do siebie, utrata pamięci irytowała go czasem do takiego stopnia, że nie potrafił nie uderzyć pobliskiej ściany. Oczywiście Sakura przyznała, że był agresywny, ale nie wobec niej. Co więcej, traktował ją zupełnie inaczej, lepiej niż za starych, dobrych czasów, kiedy to nie ukrywał swojej niechęci do jej osoby. Niemniej ryzyko było bardzo duże, zbyt duże.
— Mógłbyś usiąść? Proszę – Hinata odezwała się nieśmiało, wpatrując uporczywie w podłogę. Uzumaki przystanął nieco zmartwiony. Spojrzał na dziewczynę z wielką troską i szeptem ją przeprosił. Zaraz potem usiadł obok niej i objął jej drobne ciało ramieniem. Hinata oblała się delikatnym rumieńcem. — Jeszcze ktoś nas zobaczy…
— I co z tego? — Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. — W końcu jesteśmy parą.


W nocy, w czas napaści na posiadłość Uchiha, Naruto miał bardzo złe przeczucia. Nie mogąc zasnąć, postanowił się z kimś podzielić swoimi koszmarami, więc nogi poprowadziły go tuż pod dom młodej Hyugi.
Jakby wieczność walczył ze sobą, co raz unosząc pięść i przykładając ją do drewnianych drzwi, jednakże wątpliwości zwyciężały za każdym razem. Po mozolnych, jak mu się wydawało, pięciu minutach, zrezygnowany odsunął się od drzwi i odwrócił się na pięcie z planem powrotu do domu. W tym też momencie cichutkie skrzypnięcie wmurowało go w ziemię, a gdy za swoimi plecami usłyszał jej zmartwiony głos wypowiadający jego imię, emocje wygrały tę bitwę.
Prawie na nią wpadł, gdy tylko się odwrócił. Złapał ją tylko za ramiona i powiedział, że nie może spać, że coś go bardzo gnębi, że się boi… Hyuga natychmiast zaprosiła chłopaka do środka. Jednakże rozmowa nie kleiła się, Naruto nie był w stanie wyrazić, co czuje, nie potrafił opisać jej swoich lęków, był bardzo rozdrażniony i nie mógł skupić się na własnych myślach. Bliskość Hinaty i jej delikatny zapach, jakby morza, paraliżował resztki jego rozumu. Zwierzęcy instynkt zadziałał.
Hyuga siedziała tuż obok niego, lekko poddenerwowana. Napięcie rosło, a gdy zaproponowała coś do picia, szykując się do ucieczki, Naruto złapał ją za nadgarstek. Lazurowe tęczówki błysnęły.
— Nie chcę być teraz sam — powiedział bardzo cicho, niemal szeptem, jakby nie chcąc burzyć tej ciszy  między nimi.
Zbliżył się do niej i dotknął ustami jej ust. Hinata nie protestowała, gdy ciepłe wargi Naruto ją pieściły. Pocałunek był bardzo czuły, delikatny i krótki. Uzumaki przerwał go tylko na chwilę, by spojrzeć kobiecie w oczy. Błyszczały z podniecenia i bardzo pociemniały. Uśmiechnął się do niej i subtelnie przyciągnął do siebie. Hyuga usiadła mu nieśmiało na kolanach, aby zaraz potem ucałować jego czoło.
— Cieszę się, że jesteś — wyszeptał tylko.
Ponownie poczuł cudowny smak jej usteczek. Pocałunek tym razem był śmielszy i głębszy, co doprowadziło do erupcji wulkanu pełnego emocji. Bo jak powszechnie wiadomo, na zmartwienia są dwa lekarstwa: alkohol albo seks. Naruto ewidentnie wybrał to drugie.


Z gabinetu Hokage wyszło dwóch wysokich strażników. Popatrzyli z ciekawością na parę siedzącą na ławce i lekko się uśmiechnęli.
— Hokage wzywa – odparł ten wyższy i odsunął się od drzwi, zapraszając gości gestem ręki do środka.
Naruto i Hinata wstali szybko i dziarskim krokiem weszli do pomieszczenia. Drzwi zamknęły się za nimi z cichym stukotem. Hokage jak zwykle stał do nich odwrócony plecami i wpatrywał się w widok za oknem.
— Wrobiono mnie — powiedział chłodno na powitanie, pocierając wierzchem dłoni lekko wilgotne czoło. — I chcę, żebyście usłyszeli to ode mnie.
Uzumaki nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Niestety pogłoski dotarły do niego bardzo szybko, że to właśnie Hokage wydał nakaz zabicia Sasuke i wszelkich świadków w jego własnym domu, ale oczywiście – jak to pogłoski – każdy podawał inną wersję wydarzeń. Trudno byłoby mu uwierzyć, że Hatake jest zdolny do czegoś takiego, dlatego też nie słuchał ludzi mielących jęzorem wszystko to, na co mieli ochotę. Od ucieczki ich dwojga minął raptem tydzień – tydzień niepokoju, spekulacji, niedomówień. Przez ten okres czasu Kakashi nie odezwał się ani słowem, unikał Naruto jak ognia i udawał, że nie istnieje. Nawet teraz nie odwrócił się, by spojrzeć mu w twarz, co bardzo irytowało młodego shinobi.
— Zapewne doszły was słuchy, że nakazano zgładzić Sasuke i wszelkich świadków w jego domu — zaczął niepewnym tonem, nie odwracając wzroku od grupki medyków, niosących na noszach rannego strażnika; w Wiosce wybuchły zamieszki spowodowane wyborem Hokage i ukrywaniem zdrajcy, a teraz też i jego ucieczką. Ludzie atakowali straż, a Anbu musiało pilnować i lud, i ochroniarzy. Na ulicach zrobiło się niebezpiecznie. — Tak, to ja podpisałem ten dokument. Tak, to ja wydałem ten nakaz. Nie, nie wiedziałem — mówił szybko, uprzedzając wszelkie pytania, tak jakby wcale nie chciał się z tego tłumaczyć.
W głębi duszy Hatake czuł się okropnie. Był już zmęczony tymi spiskami za jego plecami, nie czuł się dobrze w roli Hokage, kogoś, na kim polega cała Wioska i Rada. Miał już serdecznie dosyć tłumaczenia się przed wszystkimi, proponowania nowych rozwiązań.
— Podpisałem dokument, w którym było napisane, że zgadzam się na przejęcie Sasuke w jego domu, aresztowanie go i wsadzenie do celi na czas nieokreślony w celu dalszego postępowania. Prawdopodobnie użyli jakiegoś podstępu i zaraz po tym, jak zabrali mi ten cholerny zwój, podmienili dokumenty. Tak, wrobiono mnie, ale i tak nikt mi nie uwierzy, bo to w końcu mój podpis, moja pieczęć tam widnieje.
Uzumaki nic nie powiedział, a Hinata cichutko usiadła na fotelu naprzeciwko biurka i próbowała nieco ochłonąć. Za dużo informacji jak na jedno spotkanie…
— Wiesz, gdzie teraz są? — spytał w końcu blondyn, wpatrując się w plecy swojego nauczyciela kompletnie nieprzytomnym wzrokiem.
— Nie — odparł szczerze. — Mam tylko nadzieję, że są bezpieczni i że Anbu nigdy ich nie dorwie. Nigdy. Myśl, że jedno z nich miało umrzeć, a teraz oboje… nie, to za dużo na moje nerwy.
Cisza. Deprymująca, krzycząca – c i s z a.
I niepewność, która wżerała się w każdy zakamarek ciała, zabijając k a ż d ą żywą komórkę, k a ż d ą nadzieję, k a ż d ą myśl.
— Ciekawe, czy nadal są w drodze — szepnęła Hinata, bawiąc się swoimi palcami, jak to zwykle miała w zwyczaju.
Ponownie gdybanie i brak pewności…
Kakashi przymknął oczy, powstrzymując łzy. Po raz pierwszy od dawna nie potrafił walczyć z emocjami. Kilka sekund później policzki były już mokre, a usta zaciskały się coraz mocniej.
Co ja zrobiłem?


Cały czas szli. Tym razem lasem, starając się zostawiać za sobą jak najmniej śladów. Utrudnieniem był jednak śnieg, który zaczął sypać z nieba. Z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej, a im dalej szli, tym gorsze warunki atmosferyczne ich witały. Otuleni szalami, w ciepłych kurtkach starali się nie zwracać uwagi na pogodę.
Każdy ich postój kończył się na godzinnej drzemce i uzupełnianiu zapasów do plecaka, który nosiła Sakura. Sasuke zaś targał za sobą worek z wodą i bronią, jaką udało mu się pozyskać, okradając jakieś stoiska czy przeszukując opustoszałe domy. Podróż wydawała się nie kończyć. Oboje opadali już z sił, jednak nie dawali tego po sobie poznać. Haruno martwiła się również o rany Sasuke, które wymagały przeglądu i wymiany opatrunków, jednakże nie posiadali przy sobie żadnej apteczki, żadnych leków czy bandaży. Dodatkowo ciągle uaktywniony sharingan… Sakura już kilka razy nakryła go na tym, jak przeciera oczy ze zmęczenia i jak przemywa policzki, na których pojawiały się krwawe łzy. Bardzo się o niego martwiła.
— Mógłbyś wreszcie powiedzieć, gdzie idziemy — przerwała długotrwałą ciszę między nimi i spojrzała na niego z ukosa z nieco dziarskim uśmieszkiem. Ostatnio bardzo często sobie dogryzali, ale w przyjazny sposób, co niesamowicie jej się podobało.
— A c? — odpowiedział, śmiejąc się pod nosem — nie poznajesz już tego miejsca nic a nic?
Sakura zmarszczyła czoło, nieco zaskoczona taką odpowiedzią. Otuliła się mocniej szarym szalem i rozejrzała wokół. Las jak las – pusty, tajemniczy, niebezpieczny. Nie znalazła w tym miejscu niczego znajomego, więc zerknęła na Sasuke, który skinął głową w stronę pobliskiego domku nieopodal. Był wykonany z ciemnego drewna, mały, już dość stary i opuszczony. Nie odstraszał jednak jak to bywa z takimi miejscami w lesie. Wręcz przeciwnie, wywołał uśmiech na jej twarzy.
Przypomniała sobie. Miejsce kryjówki od świata, w której często przebywali w snach, chroniąc się przed chłodem i spojrzeniami ciekawskich ludzi. Nie sądziła jednak, że miejsce to było położone tak daleko od ich domu…
— Ale jak? — Przystanęła, nie mogąc pojąć jak to możliwe. — Używasz teraz na mnie jakiegoś genjutsu czy co?
— Mógłbym, ale po co? — I nie zwracając uwagi na jej zdezorientowanie, ruszył dalej przed siebie, mijając domek z lekkim uśmiechem. Sakura pognała za nim.
— Przypominasz sobie sny, ale nie rzeczywistość? — spytała, dorównując mu kroku. Jej dwa kroki były jego jednym, dlatego musiała nadążać czasem ponad swoje siły.
— Tylko fragmenty. — Zatrzymał się nagle i piękny uśmiech rozświetlił jego twarz. — Witaj w nowym domu — dodał, nie odrywając wzroku od widoku, jaki wprawił go w ten właśnie zachwyt.
Sakura podążyła za nim i dech zaparł jej w piersiach. Wokół góry, piękne, wysokie góry. Las, którym szli, znajdował się na wzgórzu ponad osadą, do której dotarli. Dalej za nią nie było nic, tylko zamarznięta powierzchnia, gdzieś dalej przebijająca się woda i droga w nicość. Na dole błyszczały światła z domów, z targu, z jakiejś małej hali i kościoła nieopodal gór. Słychać było z oddali śmiech dzieci i odgłosy kóz oraz innych zwierząt. Miejsce tętniło życiem tak bardzo, że ich własne serca zaczęły bić szybciej.
Haruno uśmiechnęła się jeszcze bardziej, gdy zdała sobie sprawę, że to właśnie tutaj spędzali większość swojego czasu, odwiedzając siebie nawzajem w snach. Tak jakby tworzyli własną bajkę, a później dążyli do niej w rzeczywistości. I nie, to nie było genjutsu, iluzja wykreowana przez Sasuke. Osada istniała naprawdę. Daleko, daleko na skraju Wioski Ukrytej w Śniegu, osada, o której niemalże już zapomniano. Miejsce, w którym kryli się najlepsi myśliwi, rybacy, krawcowe i gospodynie domowe. Miejsce, w którym można było zjeść najlepsze przysmaki na Ziemi. W ich snach niemal wszystko wyglądało podobnie, to też była osada, do której nie dało się zawędrować zbyt szybko, którą było trudno znaleźć. Ich sen okazał się być prawdziwy.
N o w y początek.
Sasuke spojrzał na Sakurę z nieco nieobecnym wzrokiem. Gdy kobieta to zauważyła, on złapał ją mocno za ramiona i popatrzył prosto w jej szmaragdowe tęczówki. Usta ułożyły się w krótkie „pamiętam jak…”, a ona — nie wiedząc jak się zachować — stała w jego ramionach, czując słodki oddech tak blisko swojej twarzy. Nie ośmieliła się jednak zrobić ani jednego kroku. Jednakże pamiętała podobną sytuację, którą on właśnie musiał sobie przypomnieć.
Rozmawiali wtedy o swoich marzeniach, później Sakura potknęła się o własne nogi i wylądowała w jego objęciach. Bardzo długo stali w takiej pozycji, żadne z nich nawet nie wypowiedziało jednego słowa. Po chwili ciszy i wpatrywania się w siebie, Sasuke delikatnie ją od siebie odsunął, tak jak teraz, i odwrócił się na pięcie z zamiarem zejścia ścieżką w dół. Sakura wpatrywała się w jego plecy z lekkim uśmiechem.
Pamiętam jak, okazało się pierwszym krokiem ku dobremu początkowi.
Uchiha stawiał coraz cięższe kroki i można było sądzić, że to śnieg po kostki utrudniał mu tę drogę, ale jak się później okazało, to wcale nie to powodowało uczucie ciężkości. Oddech nagle przyspieszył, serce zaczęło łomotać w klatce piersiowej jak rozgniewany ptak w klatce, pot oblał całe ciało, krwawa łza pociekła po prawym policzku… w ułamku sekundy sharingan rozjaśniał, by chwilę potem zblaknąć i zamienić się w wygaszony kolor czerni. Obraz zawirował, Sasuke osuwał się coraz bardziej, aż w końcu upadł na kolana i nieprzytomny uderzył ciałem w puszysty śnieg. Do uszu dotarły go jakieś krzyki, ale nie trwało to zbyt długo. Uchiha jeszcze trochę osuwał się ze stromej ścieżki, znacząc za sobą krwawy ślad.
Sakura dotarła do niego w kilku susach. Mimo że mężczyzna ważył o wiele więcej od niej, jakimś cudem udało jej się pociągnąć go za ramię i odwrócić w swoją stronę. Pisnęła przestraszona, widząc bladą, mokrą i zakrwawioną twarz. Bandaż na klatce piersiowej przyjął ogrom juchy, bo wszystko przeciekło i przez ubrania. Spanikowana nie mogła złapać tchu. Ze stresu zrobiło jej się jeszcze bardziej zimno. Wiedziała, że to tak się skończy. Nadużywanie sharingana zawsze się tak kończy, a jego dodatkowy stan powojenny nie sprzyjał już niczemu.
Wołała o pomoc z nadzieją, że echo poniesie jej krzyk ku osadzie. Sprawdziła kilkukrotnie, czy Sasuke oddycha, ale jego puls był ledwo wyczuwalny. Zrzuciła plecak na ziemię, spięła włosy i przygotowała się do reanimacji. Nie ustawała w wołaniu o pomoc.
Starszy pan, który właśnie bawił się z wnukiem łapiącym kozę za rogi, nieustannie oglądał się za siebie, czując, że ktoś go wołał. Nikogo jednak nie widział, a ludzie przechadzający się po targu sprawiali wrażenie kompletnie zatraconych w swoich myślach. Starał się więc dłużej na tym nie skupiać i kontynuował swoją lekcję na temat koziego mleka. Jednakże ponownie do jego uszu doszedł jakiś dźwięk, tym razem wyraźniejszy.
Wstał z bujanego fotela, zrzucając ciepły koc na ziemię. Rozejrzał się. Odwrócił się za siebie – nic. Popatrzył w lewo i prawo – nic. Spojrzał przed siebie, robiąc nad oczami daszek z dłoni. Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Na wzgórzu ktoś machał i krzyczał, rzucając się co jakiś czas w śnieg. Po sylwetce poznał, że to młoda kobieta, a z własnego doświadczenia wywnioskował, że rzucanie się w zaspę to tak naprawdę próba pomocy komuś, kto zasłabł.
Gwizdnął na kilku młodych chłopców i dwójkę dorosłych chłopów, rąbiących nieopodal drewno. Wskazał ręką na wzgórze, biorąc drewnianą laskę ze złotą rączką i szybkim marszem ruszył przed siebie. Mężczyźni zaś wzięli nosze, kilku pobiegło po konie, a młody chłopaczek wpadł do mieszkania po apteczkę. Wnuk starszego mężczyzny pociągnął kozę za jej smycz i podążył za dziadkiem. Reszta mieszkańców nagle przystanęła i obserwowała, co się dzieje.
Rozpoczęto akcję ratunkową.
Na wzgórze powoli wbiegali ludzie, zostawiając konie nieopodal. Sakura walczyła o każdą sekundę, reanimując Sasuke, który robił się coraz zimniejszy. Śnieg zaczął delikatnie prószyć z nieba, a godzinę temu zapowiedziano zamieć.
Czas jakby zwolnił, dźwięki ucichły.
Jak mawiają ludzie, nadzieja umiera ostatnia.

Prawda?

17 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się. Wzruszyłam się z kilku powodów: po pierwsze, że to Twoje opowiadanie o Sakurze i Sasuke, jedyne, które zawsze kochałam i u Ciebie zawsze miało sens, po drugie: bo Naruto i Hinata, po trzecie: Kakashi, mimo że nie oszczędzasz go, to jest Kakashi <3, i po czwarte: ten rozdział czytałam z otwartymi ustami, był, jest przepiękny. Wzruszający, poruszający. Chcę więcej i więcej! <3
    Nie umiem więcej napisać, nie dzisiaj. <3
    Tęskniłam za Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww <3 Łzy w oczach i w ogóle jakoś tak... ciepło na serduszku!
      TEŻ TĘSKNIŁAM! Dziękuję <3

      Usuń
  2. Dziękuję za dedykację! ❤️ Co do rozdziału: wow... Po prostu wow! Tyle rożnych emocji się przeze ze mnie przewinęło, a jeszcze zakończenie w takim momencie! Tak, chcę już przeczytać kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się napisać i opublikować rozdział już niedługo. Zobaczę, jak to wyjdzie czasowo :)
      Dziękuję! <3

      Usuń
  3. Chciałam tylko powiedzieć, że czytam, zostały mi jeszcze dwa rozdziały, ale niestety nie wiem, kiedy skomentuję, bo na razie mam popsutą ładowarkę. A na telefonie nie mogę odtworzyć twojego bloga, musiałam przekopiować sobie tekst i zgrać go, więc czytam z telefonu. Teraz na chwilę udało mi się ukraść ładowarkę bratu, ale niedługo tę baterię będę miała. Jakbyś była tak miła i zmieniła mi szablon w wersjach mobilnych na ten klasyczny, to byłabym przeogromnie wdzięczna. Chociaż na te kilka dni, żebym mogła doczytać i od razu skomentować. Bo niestety w takiej wersji nie wyświetla mi się nic poza nagłówkiem. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że szablon jest klasyczny na telefonach grrrr :( Już wszystko zmieniam! I Lena, nie spiesz się, ja nie ponaglam :) Cieszy mnie fakt, że w ogóle to nadrabiasz!

      Usuń
  4. Tak jak zapowiedziałam – przeczytałam i jestem, by skomentować. Zapewne mój komentarz będzie nieco chaotyczny, lecz musisz wiedzieć, że przeważnie czytam i od razu komentuję. Niestety zmuszona byłam czytać na telefonie, komentuję na szczęście z komputera, ale muszę się pośpieszyć – nadal nie mam ładowarki, pożyczyłam od brata na trochę, ale nie sądzę, by długo wytrzymała. Dlatego wybacz, że tak na szybkiego wszystko robię, ale chciałabym już skomentować, byś wiedziała, że jestem i czytam.
    Na samym początku muszę ci powiedzieć, że nie znam za dobrze tego kanonu. W pewnych momentach się gubiłam, ale to wyłącznie przez brak wiedzy na temat tej mangi/anime. Z czasem zaczęłam wszystko kojarzyć, lecz nie wszystko dokładnie – do takiej perfekcyjnej dokładności nie dojdę, chyba że skuszę się na obejrzenie anime. Mówiłam o moim narzeczonym, który miał mi w razie czego pomóc. Jedyne co od niego usłyszałam to: „oglądaj, nie marudź” – fajna pomoc, prawda?:D Dlatego wybacz mi, jeżeli zadam jakieś durne pytanie, ale zwyczajnie nie kojarzę tego wszystkiego. Nie znam tego po prostu. Dlatego też nie będę mogła wyłapywać w razie czego jakichś nielogiczności, musisz mi to wybaczyć. Będę natomiast wypisywała błędy, od kolejnego rozdziału. W poprzednich pojawiło się ich parę, głównie to lekkie potknięcia interpunkcyjne albo przykuło moją uwagę to, że zaczynasz dialogi od dywizu, a nie tak jak powinno się – od pauzy lub półpauzy. Czasami też pojawiły się błędy typu „okres czasu”, który jest pleonazmem, czy też zdanie ze złą składnią. Ale ogólnie nie jest aż tak źle. Każdemu się błędy zdarzają, u ciebie nie jest ich aż tak dużo, by to jakoś bardzo przeszkadzało w czytaniu.
    Przejdźmy jednak do opowiadania. Zakochałam się w prologu. Było w nim tyle emocji. W pewnym momencie poczułam ukłucie w sercu, czytając kolejne fragmenty. Od tamtego momentu do samego końca czytałam z zapartym tchem. Mało który prolog potrafił we mnie wzbudzić tyle uczuć. Wyszedł mistrzowsko.
    W rozdziale pierwszym nieco się pogubiłam. Nie wiedziałam również, o jaką wojnę chodzi – i w sumie nadal nie wiem. Sakura została ranna, by potem znaleźć się w szpitalu, a następnie z niego znowu uciec, gdyż nastąpił chyba jakiś wybuch. Te przeskoki czasowe jednak trochę mnie zbałamuciły, co nie zmienia faktu, że połknęłam ten rozdział w całości i szybciutko przeszłam do kolejnych.
    Kolejne mnie nie zawiodły. Owszem, pojawiło się wiele niejasności i pytań, ale nadal uważam, że to tylko wynikało z mojej nieznajomości kanonu. W jednym momencie jednak się na trochę zatrzymałam. Była mowa o Itachim, który, z tego co kojarzę, był/jest (?) bratem Sasuke. Itachi zabił swoją rodzinę, tak? A Sasuke wraz z nim? Tak to zostało napisane przynajmniej, ale nie wiem, co się tak naprawdę stało. Mogłabyś mi to wyjaśnić?
    I nie rozumiem również fragmentu z Sakurą. To była iluzja, tak. Jakiś sen czy coś takiego. Sama nie wiem. Ale co Sasuke zrobił Sakurze? Konkretnie. Potem zaczęłam łączyć to wszystko w całość. Wraz z kolejnymi rozdziałami. Wtargnął jakby do jej umysłu, chciał wymazać z pamięci siebie. Ale co się stało w tym lesie, podczas tej iluzji? On miał… jakąś moc? I teraz pewnie posądzisz mnie o nieumiejętność czytania ze zrozumieniem. Możliwe, że w tamtym momencie bardzo nieumiejętnie czytałam i zwyczajnie nie zrozumiałam tego fragmentu. Chyba że jest w nim zawarte coś z anime, coś, o czym nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następne rozdziały mi się bardzo podobały. Były przepełnione emocjami. Całe to opowiadanie takie jest – wzbudza niesamowite emocje. Nawet dla osoby takiej jak ja, która kompletnie nie kojarzy „Naruto”. Zakochałam się w twoich opisach. Przeważnie bardzo czepiam się autorów, że nie przedstawiają świata, że nic o nim nie wiem. Tutaj nie ma go za wiele, ale to wszystko jest nadrabiane tymi uczuciami, tymi cudownymi opisami, które skradły moje serce. Całkowicie.
      W piątym rozdziale jest jeden bardzo długi akapit. Jest naprawdę przeraźliwie długi. Przeraża mnie. Czyż na pewno nie dałoby się go skrócić? Krótsze akapity czyta się zdecydowanie lepiej. A mówię o akapicie zaczynającym się od: „Zadrżała. Mówiła mu już kilkukrotnie, tłumaczyła, pokazywała zdjęcia.”
      Jeszcze tak wspomnę, że kiedyś miałam do czynienia z SasuSaku, choć wolałam KakaSaku (albo na odwrót? Już w sumie nie pamiętam). Zawsze lubiłam tych dwóch panów, mimo że nie oglądałam Naruto zbyt długo. Bo musisz wiedzieć, że kiedyś zaczęłam to oglądać, ale niestety przerwałam. Ale dzięki twojemu opowiadaniu chyba na nowo zacznę. Nie tylko po to, by je lepiej zrozumieć, ale dla samej historii. Być może zakocham się w tym kanonie tak bardzo, że sama zechcę coś takiego napisać. Wątpię jednak, by to dorównywało twojej historii.
      W ostatnim rozdziale wydawało się, że już jest wszystko dobrze. A tu nagle coś złego dzieje się z Sasuke. Zmartwiłaś mnie tym. Tak samo poruszyło mnie zdanie, które pojawiło się dużo wcześniej, a dopiero teraz sobie o nim przypomniałam – a mianowicie zdanie, w którym mówiono o zgładzeniu Sasuke. Prawdopodobnie to było w jakimś dialogu. Tak samo teraz, przy tym ostatnim fragmencie – serce mi stanęło.
      Aha, jeszcze Naruto zmienił imię w tym rozdziale na Naturo. W którymś tam momencie.
      Chyba już kończę. Jak widzisz – chaos panuje w moim komentarzu potworny. Mam nadzieję, że jednak coś tam z niego zrozumiesz. W następnych będzie lepiej, obiecuję. Ale tak jak mówiłam – zwykle trochę inaczej komentuję, kiedy coś nadrabiam.
      Czekam zatem na nowy rozdział. :) I zapraszam do siebie. Nie pamiętam, czy miałam cię informować, ale była chyba mowa o tym, że miałam dodać rozdział trzeci i wtedy cię dopiero zaprosić – gdyż uznałaś, że przeczytasz, ale powiedziałam ci, że za niedługo pojawi się nowość. Dlatego zapraszam. :)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Lena! Wow, najdłuższy komentarz ever, jaki miałam okazję przeczytać :o Dziękuję za tak wnikliwą analizę tego opowiadania, wytknięcie wszystkich błędów i szczerość! Jak ja uwielbiam takie opinie! :)
      Narzeczony ma rację, nie marudź, OGLĄDAJ! Albo poczytaj, bo w sumie głównie skupiam się na mandze, ale tak naprawdę tylko te najważniejsze fakty tu umieszczam. Nic ponadto. Co do interpunkcji, to może noga nie jestem, ale jednak mam czasami problem, by wstawić przecinek w odpowiednie miejsce. Ostatnio za mało czytam i pewnie to jest powodem moich potknięć. Co do dywizu - wow! JA NAWET NIE WIEDZIAŁAM! Nauczyłam się czegoś, wreszcie! Teraz wiem, że dialog zaczyna się od półpauzy i tak to sobie do łebka wbiłam :) Dziękuję! Składnie to mój wielki problem. Nie umiem po prostu. W żadnym języku! W bułgarskim miałam wielki problem, a w polskim to już w ogóle nie potrafię działać poprawnie. Staram się ze wszystkich sił i nadal będę, obiecuję!
      Prologi to moja specjalność. Śmieję się, ale wychodzą mi zawsze jakoś tak... dobrze. Sama jestem zadowolona z nich. A potem... gubię gdzieś tę iskrę.
      Chodzi o Czwartą Światową Wojnę Shinobi. Ostatnią, która kończy historię Naruto. Wydarzenia dzieją się już po. Pomijam retrospekcje, bo są nieistotne.
      Itachi był bratem Sasuke. Nie żyje. Sasuke go zabił. I to tylko Itachi zabił swoją rodzinę, cały klan, a Sasuke jako dziecko był tylko tego świadkiem.
      Nie podaję konkretów ;) To, co stało się z Sakurą ma być zagadką. Jestem z tych "pisarzy", którzy chcą włączyć czytelnika do zabawy i pozwolić mu malować ten świat własnymi kredkami. Kiedy trzeba konkretów, to je opisuję. Czy to była iluzja? Sen? Przeznaczenie? Fikcja literacka. Sama musisz gdybać, cóż to może być. Co to za nić między nimi.
      Ciesze się, że czujesz emocje. Od lat staram się mój brak talentu przesłonić emocjami i jeśli mogę to zrobić, a czytelnik to czuje - osiągnęłam sukces. I bardzo mnie to cieszy! Tego chcę, chcę, by było czuć emocje!
      Co do tego przeraźliwego akapitu... nie mam pojęcia, czemu go nie podzieliłam. Gapa ze mnie. Przepraszam, błąd swój naprawię (i mnie boli ta długość ;p).
      BARDZO DZIĘKUJĘ! Za czas poświęcony na tym moim skromnym blogu. Dziękuję za szczerość, wyłapanie wszelkich błędów, które musiały mi beznadziejnie umknąć. Naprawdę z całego serca bardzo dziękuję!
      Niedługo zabieram się za nadrabianie zaległości u Ciebie i już nie mogę się doczekać! Czekaj na mój komentarz cierpliwie - bywam leniem ;p
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ale nas przetrzymujesz!!! :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze troszkę cierpliwości i będzie rozdział, naprawdę! :)

      Usuń
  6. Czekamy i czekamy... Ale jest na co!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. To dziś!!! Kurde będę mieć zajebisty dzień...

    OdpowiedzUsuń