23.12.2015

Rozdział 6

Przetrwanie


Czasami wydaje się, że nie można cofnąć czasu i naprawić swoich błędów. Później okazuje się, iż czas tak naprawdę jest fikcją. Wszystko toczy się własnym torem i nie można stwierdzić czy minuta trwa faktyczną minutę.
W chwili gdy shinobi wpadli do mieszkania, wybijając szyby i dając oczywisty znak, że właśnie wtargnęli, czas nie grał roli. Nie było można zliczyć co do sekundy wymiany ciosów między wyszkolonymi do zabijania asasynami, a niesprawnym, aczkolwiek utalentowanym, młodzieńcem. W przeciągu minuty salon państwa Uchiha zamienił się w morze krwi i bałagan – tak wielki, iż trudno było nie pokaleczyć stóp od odłamków po starych wazonach czy ramek na fotografie.
Zdrajcę było trzeba wyeliminować za wszelką cenę – taka była decyzja Rady, na którą Hokage się nie zgodził. Nie wiedział jednak, że papier, który podpisał, był podpuchą – sam skazał swojego ucznia na śmierć.
Sasuke nie wahał się ani przez chwilę. Stojąc przy kominku, który palił się słabiutko, wpatrywał się w płomienie, nasłuchując hałasów przed domem. Już wtedy wiedział, że coś jest nie tak; nie spodziewał się jednak, że bez żadnego powodu chcieli go zaatakować. Bezbronnego, niesprawnego, na przepustce. Przecież nic nie zrobił!
Sharingan zabłysnął w oczach tak szybko jak szybko jeden z shinobi złapał za klamkę. Nim którykolwiek wtargnął przez okno, Uchiha już trzymał wazon w dłoni, by po chwili rzucić nim w stronę nieproszonego gościa. Reszta potoczyła się szybko. Do domu wparowała grupa mężczyzn w czarnych kombinezonach i białych maskach, machając kunai, używając chakry i masy innych gadżetów. Nie sprostali jednak Sasuke, który ledwo dzierżąc miecz w dłoni, wojował jak na prawdziwego shinobi przystało. Mimo to jeden z członków oddziału Anbu uderzył go z całej siły w klatkę piersiową, co równało się z wyślizgnięciem miecza z ręki i bezdech oszołomionego Uchiha. Ból w płucach, jaki poczuł zaraz potem, przyprawił go o zawroty głowy. Upadł na kolana i podpierając się o podłogę, próbował złapać jak najwięcej powietrza. Rany nie goiły się na tyle szybko, a uszkodzone płuco po starciu w jednej z cięższych walk na wojnie, niestety nie regenerowało się zadowalająco. Od tamtej nieszczęśliwej chwili miał spory problem z funkcjonowaniem.
— Taki wielki wojownik, prawie legenda, a uderzenie w klatę zabolało? — Pochylił się nad nim jeden z shinobi w masce małpy. Śmiech pozostałych, tych, co przetrwali ów starcie, niósł się echem po salonie. — Tyle twojego, sukinsynu — zadrwił, wycierając rękawem czarnej bluzy cieknąca po masce krew, należącą do jego brata. Mężczyzna spojrzał na martwe ciało leżące w kącie. — Zabiłeś mojego młodszego braciszka.
— Złamas nawet nie potrafił posługiwać się mieczem, od którego zginął — wychrypiał Sasuke.
K a r a przyszła szybko.
Jedno kopnięcie w żebra, drugie w poharatane biodro. Sasuke zgiął się wpół, wyjękując jakieś przekleństwo. Zaczął kaszleć, susza ogarnęła jego gardło. Przeszył go ostry ból w czaszce, który promieniował aż do nieco niesprawnej ręki. Dopadły go również jeszcze mocniejsze zawroty głowy. Aż go zemdliło.
— Dalej chcesz się nabijać, Uchiha? Mam w zanadrzu więcej niż to!
Sasuke nie odpowiedział. Jedyne na czym mu teraz zależało, to złapanie jak największej ilości tlenu i próba eliminacji bólu.


Haruno stała za drzwiami w kuchni, nasłuchując i podglądając, co się dzieje zaraz obok przez lekką szparę w drzwiach. Nie domknęła ich tylko dlatego, że zamierzała wyjść z tacą jedzenia, uśmiechając się szczerze do – pewnie jak zwykle – zamyślonego Sasuke. Oznajmiłaby, że kolacja gotowa i zostawiłaby go samego, do czasu aż znowu by ją zawołał i poprosił o jakąś historię z jego życia. Tymczasem zdążyła tylko wejść do kuchni, gdy nagle rozległ się hałas. Jedynie delikatnie przymknęła drzwi i wstrzymała oddech. Teraz, drżąc i nie mogąc zebrać myśli, próbowała zrozumieć, czym znowu zawinił, że Anbu wkroczyło do domu jak do przestępcy; którym, rzecz jasna, był.
Niedomknięte drzwi idealnie ukazywały scenę z salonu. Klęczący Sasuke i jakiś mężczyzna, stojący do niej plecami. Był wysoki i dobrze zbudowany, a białe włosy sięgały mu do ramion. Wokół powoli zaczęli zbierać się inni gapie w postaci pozostałych żywych członków Anbu. Nie było ich wielu. Raptem czterech na nogach, jakichś dwóch leżało na podłodze w nieco gorszym stanie i kolejnych czterech martwych. Sakura miała ochotę podbiec i pomóc tym rannym, ale z drugiej strony, widząc jak potraktowali Sasuke, miała ochotę zadźgać ich od tyłu. Nie była w stanie zrozumieć, dlaczego nagle zaatakowali. Przecież Kakashi wyraźnie zaznaczył, że do czasu aż Uchiha nie dojdzie do pełnej sprawności, ma siedzieć w domu na przepustce i dopiero za jakiś czas podejmą decyzję o jego dalszym losie. Nikt nawet nie wspominał o zabijaniu. Zresztą, Kakashi nigdy by na to nie pozwolił. W końcu Hokage dał mu immunitet na czas nieokreślony. Czekała więc na dobry moment, by pomóc ukochanemu, ale chciała również dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Tylko czy słusznie?


— Zasługujesz na więcej niż zwykłe kopniaki. Polecam powieszenie. Nieraz widziałem, jak ci niby niewinni błagali, by ich oszczędzić, a potem taki wisielec nie miał nic do powiedzenia... bo już nie żył! — drwił z szelmowskim uśmiechem na ustach.
Sasuke nawet nie starał się zwracać na jego żarciki zbytniej uwagi.
— Kto was przysłał? — wycharczał w zamian, masując obolałą klatkę piersiową drżącą dłonią. W odpowiedzi otrzymał tylko śmiech. Gniew i bezradność buzowały coraz szybciej i mocniej. — Pytałem, kto was przysłał?!
Śmiech ucichł. Na twarzy lidera Anbu zawitała powaga.
— Spokojnie, spokojnie — przykucnął zaraz obok niego — już się tak nie denerwuj, bo drugie płuco ci pójdzie do kompletu. — Znowu salwy śmiechu, ponownie ogromny gniew, który wrzał w żyłach młodego Uchiha. — Skoro i tak masz zginąć, to ci powiem.
Cisza trwała dłużej, niż oczekiwał. Mężczyzna wcale nie zamierzał mu powiedzieć. Po prostu się z nim bawił. Sasuke jednak nie zamierzał ciągnąć tej farsy. Resztką sił wyciągnął obie ręce w stronę swojego kata, zacisnął je mocno na jego szyi i szarpnął nim, przyciągając do siebie tak mocno, że aż zawrzało, a maska z jego twarzy spadła z cichym łoskotem na podłogę. Oddział Anbu, a właściwie niedobitki, był gotowy, by rzucić się swojemu liderowi na ratunek, ten jednak powstrzymał ich gestem ręki. Sasuke w końcu zmusił mężczyznę do spojrzenia mu w oczy, które na zmianę mieniły się szkarłatną czerwienią i wyblakłym fioletem. Zaś szaroniebieskie oczy nie wyrażały nawet odrobiny strachu. I właśnie ten fakt rozgniewał młodego Uchiha jeszcze bardziej.
— Kto, do cholery, nakazał wam mnie zabić? — warknął mu prosto w twarz. Nagle usta nieznajomego ułożyły się niemo w imię Hokage, gdyż nie mógł już złapać tchu. Oczy Sasuke wróciły do normalności, a uścisk zelżał. Chwila moment i odepchnął mężczyznę z impetem. Ten zaczął głośno pokasływać. Jeden z kolegów po fachu podszedł do niego i pomógł mu wstać. — To niemożliwe… — wyszeptał tylko, a silne zawroty głowy wróciły.
— Widzisz? Niby nauczyciel, niby przyjaciel, a i tak dla dobra własnej reputacji wbił ci nóż w plecy! Tak samo jak ty zabiłeś mojego brata! Miał na imię Haruo! — wskazał ręką na stygnące już ciało młodego człowieka. — Słyszałeś?! HARUO! Kiedy już cię zabije, wyryję Ci jego imię na czole, gnoju! — syknął na Uchiha z pogardą i chwilę później szarpnął go za kołnierz białej bluzy, zmuszając tym samym do wstania i spojrzenia mu prosto w oczy. — Już nie jesteś taki twardy, co?
— Kakashi by mnie nie zdradził. — Uchiha sprawnie zmienił temat. — Nie on.
— Niespodzianka — warknął w odwecie i szarpnął nim raz jeszcze. — Skoro już jesteśmy przy bardzo osobistych sprawach, to dla twojej wiadomości twój kat, czyli ja, ma na imię Eizo. Jest szczęśliwym dwudziestoośmioletnim facetem, którego narzeczona jest w siódmym miesiącu ciąży, a on, by móc wykarmić swoją rodzinę musi wykonywać tak gównianą robotę, jak użeranie się z takimi jak ty! — wrzasnął mu w twarz, opluwając go przy okazji. Był bardzo wzburzony.
Sasuke uśmiechnął się pokrzepiająco.
— Narzeczona będzie niepocieszona.
— Co? — Zdziwiony Eizo nie zrozumiał, co miał na myśli. Dopiero, gdy coś mocniej wbiło się w jego klatkę piersiową, tuż pod sercem, sytuacja stała się iście klarowna. Jucha kapała cicho na posadzkę, a zimno natychmiast oblało jego ciało. Krew w żyłach powoli zwolniła swój bieg. — Skurwiel… — wysyczał tylko i upadł na podłogę z hukiem.
To, co wydarzyło się później, było tylko namiastką chaosu. Sasuke rzucił się do ucieczki, taranując oszołomionych wojowników Anbu, zagradzających mu drogę. Sam zaś wparował do kuchni, w której przez cały ten czas ukrywała się Sakura. Przejrzała jego zamiary i odsunęła się od drzwi nim te uderzyły głucho w ścianę. W biegu szarpnął ją za rękę, ciągnąc siłą za sobą. Poddenerwowana zadawała mu pytania, ale on nie raczył odpowiedzieć.
— Ale co się stało? Powiedz mi! — pisnęła, gdy tylko wybiegli tylnymi drzwiami, a świeże, nieco chłodne powietrze uderzyło ją w twarz. Nawet nie chciała oglądać się za siebie.
— Kakashi mnie zdradził. Podpisał dokument nakazujący eliminację mojej osoby. — Ukradkiem spojrzał smutno na Sakurę. — Mieli też pozbyć się świadków.
Zielone oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Nie mogła w to uwierzyć. Powtarzała, że to do niego niepodobne, że on nigdy nie skazałby Sasuke na taki los. W końcu traktował go jak syna. Przedstawiła mu w biegu skróconą wersję, spekulację, a on się zgodził. Póki co nie chciał tracić czasu na gdybanie. Teraz pozostało im tylko uciekać przed śmiercią. Jeśli opuszczą Wioskę Liścia, będą musieli liczyć się z głośnym mianem zdrajców.
Sasuke nie chciał o tym myśleć. Jedyne czego pragnął, to uchronić dziewczynę przed niebezpieczeństwem. Niczym nie zawiniła, bardzo mu pomagała przez ten czas i obiecał sobie, że nie pozwoli jej skrzywdzić. Nie rozumiał tylko, dlaczego tak bardzo mu na niej zależało.
Spojrzał na nią raz jeszcze i wtedy ich spojrzenia się spotkały. 



Trochę ostro w tym rozdziale. Może krótko, bo jakby nie patrzeć tylko jedna scena grała tutaj główną rolę, ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Obiecuję poprawę i rozdział raz na tydzień/dwa tygodnie. Gorzej, jeśli w styczniu zacznę pracę, ale znajdę czas i będę Was informować na bieżąco! :) Dziękuję za każdy komentarz! Dodajecie mi sił i energii oraz sprawiacie, że naprawdę nie chcę zawalić! 
Wesołych świąt, kochani! Abyście zawsze byli szczęśliwi, mogli spełniać swoje marzenia i nigdy się nie zmieniali dla ludzi, bo nie warto! Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia jeszcze przed Sylwestrem! :) Spędźcie święta w towarzystwie rodziny, odetnijcie się od Internetu, bo to jedyny taki czas, kiedy wszyscy możemy być razem. Spokojnych świąt!

12 komentarzy:

  1. Doczekałam się! :D Rozdział krótki, ale treściwy :) Czekam w napięciu, na to, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się w końcu doczekałaś! :)
      Krótki, ale w przyszłym tygodniu będzie następny. Chociaż tak mogę wynagrodzić Wam ich długość :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. No nie wierzę! Co za małpiszon z Ciebie!

    N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co takiego zrobiłam, że sobie zasłużyłam na takie przezwisko? :c :D

      Usuń
    2. Zapomniałaś o mnie ;C brzydalku Ty

      Usuń
    3. Nikumu, nie baw się ze mną w kotka i myszkę! :D Nie powiem już, kto tu jest brzydalem - żeby się nie odezwać, no! JAK TAK MOŻNA

      Usuń
    4. Jak się nie odzywam. Wystalkowałam cię teraz po raz kolejny xd pamiętasz jak mailem cię wyśledziłam? Jak ostatni ss usunelas po pierwszym rozdziale to myślałam ze juz nic w tej tematyce nie napiszesz, a tu proszę

      Usuń
    5. Pamiętam, ale przecież masz mojego fb, było trzeba pisać! :D Oczywiście bardzo się cieszę, że dokonałaś tak wiele, by mnie znaleźć, no ale, ale, ale, ale...!

      Usuń
  3. Nadrobię niebawem. :)
    Kiedyś już zaczęłam czytać twoje opowiadanie, ale przerwałam, nie pamiętam już w sumie czemu. Ale tym razem przeczytam i będę na bieżąco.
    Więc powrócę tu jeszcze!
    PS Przepiękna muzyka. Po raz pierwszy podoba mi się, kiedy wchodząc na bloga, słyszę piosenkę. Zwykle mnie to strasznie denerwuje, a ta jest bardzo przyjemna dla ucha. Aż chyba sobie sama ustawię jakąś, ale też ustawię żeby od razu była puszczona, może wstrzelę się w czyjeś gusta. :D
    PS2 Czy muszę jednak znać Naruto? Kojarzę anime tylko trochę, bohaterów już trochę bardziej, ale nie tak jak prawdziwy widz. Czy to mi jakoś przeszkodzi w zrozumieniu tekstu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lena! Jeju, jak ja się cieszę, że dajesz jakiś znak życia po tak długiej przerwie! Czarną pełnię polecałam mojej znajomej, która lubi Wiedźmina, a ja uwielbiam i potem nagle takie coś - NIE MA NIC! Pamiętam to jak dziś! Wybacz, byłam cichym czytelnikiem... Albo obiecywałam, że przeczytam. Nie pamiętam. Tak czy inaczej, jutrzejszy wieczór widzę u Ciebie z kubkiem ciepłej herbaty, obiecuję! Piękny szablon widziałam :D I dwa rozdziałki do nadrobienia!
      Cieszę się, że muzyka się podoba. Często ją zmieniam, ale teraz postanowiłam dodawać utwory pasujące do opowiadania. Mam nadzieję, że nadal będę wpadać w Twoje gusta hahah :D
      Myślę, że delikatna znajomość z Naruto nie powinna przeszkodzić. Opowiadanie toczy się już po wojnie, kiedy Sasuke wraca i jest wielkie boom! W sumie całość to już tylko ja i moja wyobraźnia, bohaterowie też się nieco różnią (czasem nawet bardzo), a jeśli coś będzie wytykane z przeszłości, postaram się to jak najlepiej opisać w rozdziale. Także bez obaw i z góry dziękuję za poświęcony tutaj czas! Bardzo doceniam :)

      Usuń
    2. Heh, no minęły chyba ponad dwa lata, ale wróciłam. :) Z nową historią, z nowymi pomysłami, ale wiedźmin nadal jest. Wątki jednak są bardziej rozbudowane, świat dopracowany i wszystko dzieje się troszkę wolniej niż ostatnio, bo chciałam najpierw zapoznać czytelnika ze światem, bohaterami, a potem wprowadzić jakąś akcję.
      O, bardzo mnie to cieszy, że do mnie zajrzysz! Jednak niebawem dodam rozdział trzeci, więc jeżeli chcesz, to możesz poczekać. Muszę go jeszcze sobie posprawdzać.
      Muzyka się podoba, bo nie warczy na mnie nic, ani nie słyszę jakichś słitaśnych skowytów. Ja sama ustawiłam sobie niedawno muzyczkę, ale to jeszcze nie jest ta piosenka, którą chcę. Nie mogę jej znaleźć, ale jak znajdę - zmienię! Chociaż ta też jest śliczna, jak się trochę dłużej posłucha.
      W takim razie - nie obiecuję, że nadrobię anime, bo jednak ma sporo odcinków - ale będę pytała mojego narzeczonego, który jest wielkim fanem serii. :)
      Ja już się zabrałam za czytanie, ale skomentuję dopiero pod najnowszym rozdziałem, bo tak się już nauczyłam, że jak nadrabiam, to komentuję sobie poszczególne rozdziały w Wordzie, a potem całość i dopiero dodaję komentarz na bloga.:)

      Usuń
    3. Dwa lata... jak ten czas szybko leci! A ja czuję, jakby to było niedawno, jakbym niedawno polecała komuś tę historię. Cieszę się zatem, że zaczęłaś na nowo. Przynajmniej będę teraz już na bieżąco tak naprawdę hahah :)
      Uwielbiam mroczne, tajemnicze klimaty i jeśli muzyka mi to daje, to i czytanie sprawia ciary na plecach, a o to chodzi! Sądzę więc, że i u Ciebie będzie podobnie :)
      Nie trzeba niczego nadrabiać, opowiadanie idzie w przyszłość, wszystko to moja wyobraźnia. Ale oczywiście, jak będziesz miała jakiekolwiek wątpliwości, to śmiało pytaj mnie lub narzeczonego! POZDRAWIAM JAK FAN FANA! ^-^
      Stosujemy tę samą metodę komentowania, gdy nadrabiam zaległości :) Proszę, nie zważaj na błędy, jeśli jakieś są. W najbliższym czasie rozdziały ulegną korekcie, ale póki co nie mam na to czasu. I dziękuję! :)


      PS Poczekam zatem na ten rozdział trzeci i wtedy skomentuję, huehue :D

      Usuń