17.05.2016

Rozdział 9

Zdrada


Dla Red.


Uciekaj.
Nie mogę, nie mogę się poddać. Nie teraz.
Uciekaj!
Nie zatrzymam się, nie obejrzę za siebie! Nie mogę!
Uciekaj. BIEGNIJ! Nie próbuj nawet złapać tchu. Nie warto. Musisz biec, uciekać, być z dala od tego syfu.
Muszę walczyć!
NIE!
Mam cel. Nie mogę tak po prostu uciec.
To wszystko to tylko iluzja. Głupia fikcja! Nie widzisz tego, głupcze?! Bądź egoistą, uciekaj!
ZAMKNIJ SIĘ!


Uderzył z całej siły pięścią w ścianę i pomimo bólu, jaki przeszył nawet jego zęby, nie poruszył dłonią, nie oderwał jej choćby na chwilę. Wpatrywał się tępo w podłogę, pogrążony w myślach.
Szepty przyprawiają o dreszcze, ale kiedy własne alter ego mówi ci, żeby się poddać, człowiek traci siły, by chociażby wziąć jeden, krótki oddech. Jak głupim lub zdesperowanym trzeba być, aby pozwolić ciemności ogarnąć serce i zamienić je w czerń.
Sasuke chciał uwolnić się od tego mroku, ale nie potrafił. Walka z samym sobą doprowadzała go do szału, a za wszystko płaciły nic niewinne pięści. Nigdy tego przed sobą nie przyznał, ale bał się tego, co go jeszcze czeka. Nie przewidział ucieczki z Konoha, nie przewidział, że znowu musi ranić Sakurę… pomimo utraty wielu wspomnień, czuł pewną więź. Może to przez te sny? Tylko wtedy potrafili rozmawiać, mówić o swoich uczuciach otwarcie.
Uchiha, który czuje strach? O, ironio, co się z tobą dzieje?!
Wspomnienia były jednak niczym. Mógł budować nowe, ale wiedza, że uczynił tak wiele złego tylko go deprymowała. Jak zepsutym człowiekiem trzeba być, by nic nie czuć? I gonić za zemstą, aby poczuć się choć odrobinę lepiej.
Nie potrafił zrozumieć swoich czynów z przeszłości. Ta niewiadoma, kim było się kiedyś przytłaczała go coraz bardziej, nie pozwalając zmrużyć oka. Sakura wiele mu opowiadała za każdym razem, gdy o to poprosił. Rozumiał jedną rzecz: po wojnie zmienił się diametralnie. Czuł to teraz, bo nadal był sobą. Nie rozumiał jednak, co go do tego skłoniło i dlaczego otworzył oczy tak późno.
Tchórz.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi. Nie zareagował. Miał nadzieję, że jeśli uda, iż nie ma go w pokoju, nieproszony gość sobie pójdzie. Jak bardzo się pomylił – okazało się od razu. Drzwi delikatnie uchyliły się, wpuszczając strumień światła z salonu.
— Przeszkadzam?
Pytanie nieco zbiło go z pantałyku, ale wymowne spojrzenie zielonookiej ocuciło od razu. W końcu nadal stał z pięścią przyklejoną do podniszczonej ściany. Całe szczęście, że jeszcze nie gadał do siebie, bo na pewno wzięłaby go za wariata.
— Coś się stało?  — spytał nieco zaniepokojony.
Sakura nawet nie drgnęła. W odpowiedzi spojrzała na poharataną dłoń Sasuke i bez słowa wyszła po apteczkę. Zaskoczyła go taka reakcja, ale bez cienia pretensji podążył za nią i usiadł w salonie na czarnej, skórzanej kanapie. W małym kominku tlił się słaby płomień, postanowił dołożyć trochę drewna, ale zanim myśli przerodziły się w czyny, Sakura już dorwała jego dłoń i przemyła obdarte kłykcie wodą utlenioną. Grymas na jego twarzy mówił sam za siebie, gdy delikatnie poruszyła jego palcami.
— Zbita — powiedziała protekcjonalnym tonem.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w jej zmęczoną twarz i widział, że coś ją trapiło. Nie potrafił tylko określić co. Ale to coś musiało być naprawdę pilne.
Zabandażowała rękę starannie i bardzo delikatnie, i ponownie bez słowa odniosła apteczkę na swoje miejsce. Długo nie wracała, a Sasuke nie miał zamiaru nawet ją poganiać. Przyszła do niego w jakiejś ważnej sprawie, a nie po to, by sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku – bo i tak nie było – prawda?
— Przepraszam — wybąkała, jak tylko wróciła. — Martwię się o ciebie.
Nie był zaskoczony jej słowami. Nie raz mówiła mu, że boi się go stracić, że nie chce przechodzić przez to po raz kolejny. Rozumiał, w końcu też nie chciał bez niej żyć, łącząca ich więź nie pozwoliłaby na to.
— Co się dzieje? Nie przyszłaś chyba z tak błahego powodu jak ten, mam rację?
Spuściła wzrok. Trafił w samo sedno.
— Yuto powiedział mi, że ostatnio narzekasz na bóle głowy.
Parsknął. Czegóż innego mógł się spodziewać?  Zmiana tematu, p r e t e k s t.
— Po ostatnich wydarzeniach chyba mam prawo czuć się trochę gorzej, co? Nie traktujcie mnie jak dziecko.
I znowu ten szorstki, chłodny ton głosu. I znowu musiała się wycofać. Znowu nakreślił granicę, jak zwykle, gdy tylko próbowali ze sobą inaczej porozmawiać.
Wstała z kanapy i ruszyła do swojego pokoju. Dopiero w progu drzwi zatrzymała się i opierając o framugę, spojrzała smutno na Sasuke.
— Dlaczego tylko w snach potrafimy ze sobą rozmawiać? — spytała cicho.
Uchiha, poruszony pytaniem, wziął głęboki oddech i w myślach policzył do trzech.
— Zapytaj mnie we śnie — odpowiedział tylko, nie spuszczając z niej wzroku.
Na pożegnanie powiedziała mu dobranoc i zniknęła za drewnianymi drzwiami.
A on znowu został sam. Wściekły.


Kakashi głośno dyskutował z Naruto i oboje nie kryli swojej frustracji i pretensji względem siebie. Uzumaki oskarżał go o zaniechanie poszukiwań Sasuke i Sakury, i przeniesienia ich w jakieś bezpieczne miejsce, zaś Hatake upominał o swoim obecnym statusie i spiskach Radnego, które nie ułatwiały mu pracy. Kiedy emocje opadły, oboje ucichli i pogrążyli się w myślach.
— Przecież oni nie mogli tak po prostu wyparować — zaczął niepewnie Naruto, siadając na krześle obok okna.
— Bo nie wyparowali… — Kakashi westchnął ciężko i po cichu podszedł do szafki swojego biurka i wyjął z niej plik dokumentów schowanych w białej teczce. Otworzył ją, pozbył się kilku niepotrzebnych papierów i podał resztę Naruto. Studiował tekst zażarcie, nieco się czerwieniąc. Hatake w tym czasie pozwolił sobie na wyjaśnienia i ewentualne uprzedzenie pytań chłopaka. — Ukradłem je z gabinetu Radnego.
Tyle wystarczyło, by odwrócić uwagę blondyna od papierków. Spojrzał na Hokage znad białej kartki, a wytrzeszcz jego oczu osiągnął apogeum.
— Co zrobiłeś? — Pytanie jakby zawisło nad nimi i sprawiło, że powietrze stało się cięższe. — UKRA… Ukradłeś? Chciał krzyknąć, ale w ostatniej chwili zdał sobie sprawę, że ktoś może ich podsłuchiwać.
— Nie miałem wyjścia — oznajmił tylko i podszedł do okna. Był zdenerwowany i mimo że tego po sobie nie pokazywał, pragnął krzyczeć z bezradności. Ludzie rzucali mu kłody pod nogi, a on powoli zaczął się o nie potykać. Coraz częściej utwierdzał się w przekonaniu, że nie ma szans wygrać z konspiracją. — Noriaki spiskuje za moimi plecami, podejmuje decyzje, których ja wcześniej nawet nie poznałem. Mam wrażenie, że dąży do tego, by jak najszybciej zepchnąć mnie ze stanowiska Hokage.
Naruto namyślił się przez chwilę, po czym wrócił do przeglądania papierów. W trakcie natknął się na bardzo ważny fragment. Przedstawiał on zapiski Radnego, w których wspominał o prawdopodobnej lokalizacji Sakury i Sasuke, a także nie omieszkał wylać na papier swojej złości. Słowa „zdrajcy zasłużyli tylko na śmierć” na pewno nie przywodziły na myśl niczego dobrego, a już tym bardziej nie było mowy o jakimkolwiek kompromisie czy dobrych zamiarach z jego strony. Wszystko wskazywało na to, że po cichu próbuje sam podjąć akcję zgładzenia dwójki młodych ludzi, którzy mimo wszystko przyczynili się do zwycięstwa w trakcie wojny.
— Musimy ich jak najszybciej ostrzec. — Naruto nagle się ożywił. W głowie paliło mu się mnóstwo lampek, pomysłów, a w sercu kłębiło się wiele emocji, których nie mógł zagłuszyć. Chciał pomóc przyjaciołom, ale bał się, że konfrontacja twarzą w twarz wpędzi ich w kłopoty. — Musimy coś wymyślić i ich ostrzec, zanim Noriaki do nich dotrze!
Kakashi westchnął. Wiedział, że muszą coś zrobić, ale nie wiedział co. Ryzyko było zbyt duże. Ale przecież przyjaciele są ważniejsi. Prawda?


— Jesteście parą?
Sasuke zaśmiał się w głos, a kącik ust Yuto uniósł się w przesympatycznym uśmiechu. Śmiech towarzyszył im podczas codziennych obowiązków, jakim było rąbanie drewna na opał. Tym razem miał być to podarunek dla księdza, który niedawno odprawił pogrzeb jakiejś dalszej ciotki Yuto. Ludzie tutaj w bardzo łatwy sposób potrafili się odwdzięczyć, dając w prezencie część swojej ciężkiej pracy.
— No co? — zaczął się bronić. — Ciągle widuję was razem, mimo że mało ze sobą rozmawiacie, ale sposób, w jaki na siebie patrzycie zmusił mnie do takich wniosków.  — Sasuke kręcił głową z dezaprobatą, nie ukrywając swojego rozbawienia. Podał Yuto porąbany stos drewna, a on zamaszystym ruchem wrzucił je do taczki. — Sakura to bardzo ładna i mądra dziewczyna. Nie chciałbyś mieć takiej kobiety u boku?
— Chyba wypiłeś dzisiaj za dużo sake, staruszku — stwierdził młody mężczyzna, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu.
— A ty chyba jesteś ślepy — bąknął i złapał taczkę za rączki. — I głupi! — dodał, pchając sprzęt z drewnem w stronę ścieżki. Sasuke udał obrażonego i nie odpowiedział. — Życie bez kobiet jest puste.
Uchiha popatrzył na niego z drwiącym uśmieszkiem. Yuto wyszczerzył zęby, ale już z powagą wskazał na obrączkę na serdecznym palcu. Dowód miłości i wierności, jak raczył to nazywać, był dla niego symbolem nie tylko prawdziwej miłości, ale też niesamowitej więzi między kobietą a mężczyzną, której nikt, poza nimi, nie był w stanie dostrzec.
— Jak byłem w twoim wieku, to tylko dziewczyny były mi w głowie! Ojciec karał mnie ostro za to, że zamiast siedzieć na ciężkich treningach, to ja ganiam za sukienkami i przepijam pieniądze w klubach! — zaśmiał się na samo wspomnienie, ale pytanie, jakie zadał mu Sasuke na temat jego ojca teraz, musiało sprawić mu ból, bo przybrał ostrych rysów twarzy. — Siedzi w Radzie. Człowiek o złotych zasadach, sam rozumiesz. Nigdy tu nie zajrzał. Nienawidzi tego miejsca.
— Dlaczego? — Sasuke widocznie zaintrygowała ta wzmianka.
Nigdy wcześniej nie rozmawiali o rodzinie Yuto, zawsze to Uchiha opowiadał o swoich przeżyciach i wspomnieniach, wieczorami, przy ognisku i kilku butelkach sake.
— Moja mama spłonęła tu żywcem podczas napadu imigrantów.  Ojciec wyniósł się zaraz po tym, zostawiając mnie pod opieką dziadka. Załamał się. Odwiedzał mnie tylko kilka razy w roku, w dodatku na chwilę. Miejsce za bardzo przypominało mu o jego ukochanej.
W drodze do domu jeszcze długo rozmawiali o dzieciństwie Yuto, które w osadzie było najcudowniejszymi czasami jego życia. Jednakże relacje z ojcem były tak zimne i oschłe, że na samą myśl Yuto wręcz wybuchał złością.


Stali już przed bramą Wioski Liścia. Strażnicy mieli zmienić się za pięć minut, w tym czasie Kakashi wraz z Naruto omawiali konspiracyjnym szeptem dalszy plan działania. Nie było mowy o pomyłce, wszystko musiało się udać i Uzumaki był gotowy stawić czoła złowrogo nastawionym strażnikom.
Ich plan był szalony, ale nader prosty. Uzgodnili, że Naruto wyruszy na wycieczkę do Wioski Ukrytej w Śniegu i spróbuje złapać konkrety trop. Jak sam Noriaki napisał w swoich papierkach, wie, że są tam, ale nie jest w stanie dokładnie ich zlokalizować. Wspominał jednak o jakiejś osadzie, która była najbardziej prawdopodobną opcją pobytu dwójki shinobi. Uzumaki miał być pierwszy i ostrzec ich o planach Noriakiego. Zarazem miał nakłonić ich do dalszej ucieczki, w trakcie której Naruto i reszta wymyśliłaby dalszy plan, by mogli spokojnie wrócić do wioski. Oczywiście, wszystko to było szaleństwem i gdyby ktokolwiek dowiedział się, że Naruto opuścił wioskę bez zgody Rady, sam stałby się poszukiwanym i zdrajcą.
Tak, ryzyko było bardzo duże.
Właśnie dwójka zamaskowanych shinobi schodziła ze swojej warty. Hokage wraz z Uzumakim ukryli się szybko za drzewem i przeczekali ich. Gdy już Naruto miał przekraczać bramę, usłyszeli głośne stuknięcie laski, a kilka sekund później zostali otoczeni przez wojowników. Oczom zdezorientowanym mężczyznom ukazał się Noriaki, za którym posłusznie szła Hinata, związana i szarpana przez kilkoro shinobi. Naruto, widząc ubezwłasnowolnioną ukochaną, zrobił krok, a wojownicy w mgnieniu oka wymierzyli w niego ostrzami. Zaniechał dalszych posunięć. Kątem oka zerknął na skupionego Hatake, który, równie jak on, wydawał się być zaskoczony.
— Noriaki, co ty wyprawiasz, do cholery? — zaczął ostrożnie, ale hardo, Kakashi.
Mężczyzna prychnął w odwecie.
— To chyba ja powinienem spytać cię o to samo, drogi Hokage.
Przyglądali się sobie bardzo długą chwilę. Żadne się nie poruszyło, miało się wrażenie, że przestali oddychać, aby tylko nie ulec emocjom. Ryzyko się nie opłaciło, Noriaki wiedział o wszystkim od samego początku i właśnie tego najbardziej obawiał się Kakashi.
— Miałem nadzieję, że wpadniesz na tak genialny plan, Hokage — zaczął potulnie — ale nie myślałem, że będziesz aż tak naiwny i lekkomyślny, by faktycznie to zrobić.
Kpił z niego. Tak po prostu. I najwidoczniej czerpał z tego wielką satysfakcję.
— Nie rozumiem, po co te wszystkie kłamstwa, Noriaki — podjął wyzywanie, które mu rzucił. Nawet przy tym nie mrugnął. — Przecież mogliśmy wszystko załatwić pokojowo, mogłeś współpracować. Czemu teraz jeszcze mieszasz w to wszystko młodą Hyugę?
— Dla zabawy. — Popatrzył na  wściekłego Naruto, który wzrokiem próbował uspokoić przerażoną Hinatę. Była związana, ale też i zakneblowana. Dostrzegł ukłucia na ramieniu, więc domyślił się, że jakimś medycznym trikiem zablokowali przypływ jej chakry – innym sposobem już dawno by im pokazała, że nie należało z nią zadzierać. Uzumaki miał teraz ochotę obić twarz tego podłego starca.  — A tak naprawdę, to pomyślałem sobie, że skoro pan Naruto tak bardzo pragnie uciec i pomóc swoim przyjaciołom, to z wielką chęcią ujrzy ukochaną, która – notabene – szpiegowała w moim gabinecie, na czym została przyłapała.
Kakashi wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk. To on zesłał Hinatę na przeszpiegi, nie uzgadniając niczego z Naruto, który właśnie teraz świdrował go wzrokiem i domagał się tłumaczeń, ale mężczyzna pokiwał przecząco głową i wyszeptał tylko krótkie, ciche p r z e p r a s z a m. Nie usatysfakcjonowało to młodego shinobi i w ciągu kilku sekund padło wiele nieprzyjemnych słów. Rzucił również wrogie spojrzenie Hinacie, ale to nie na nią chciał się teraz denerwować najbardziej.
— Czego chcesz? — warknął Naruto.
Noriaki udawał, że się namyśla.
— Mam pewną ważną misję do wykonania. Sam fakt, że muszę złapać tych gówniarzy spędza mi sen z powiek, ale taka okazja nie zdarza się dwa razy.
— Mówił szyfrem, co tylko rozwścieczyło Naruto. Chciał rzucić się na Radnego, ale zimne ostrze dotknęło jego policzka. W innych okolicznościach pewnie by to go nie tknęło, teraz jednak musiał zachować ostrożność.
— Osada, w której się znajdują, jest na mojej priorytetowej liście — tłumaczył spokojnym głosem. — Pragnę to miejsce spalić.
— Dlaczego? — Kakashi był zaskoczony.
— Prywatne sprawy, nie zrozumiesz — mruknął tylko. — Za pierwszym razem mi się nie udało, tym razem musi. Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Jest jeden problem do wyeliminowania... wy. — Zrobił się dziwny szum wokół, kilkoro wojowników ścieśniło krąg. — Kiedy już zostanę Hokage, wszystko się zmieni. Ale żeby zostać Hokage, muszę pozbyć się obecnego i zakopać świadków pod ziemią.
Słowa Noriakiego, tak mocno przesiąknięte jadem, nienawiścią i żądzą władzy, odebrała im mowę. Kakashi zaczął drżeć, zdając sobie sprawę, że Radny od początku niszczył mu plany i wrabiał w haniebne czyny, by samemu umyć ręce i udać, że niczego nie wiedział. Skorumpowanym wojownikom musiał naobiecywać niesamowitych bogactw po tym, jak zgładzi Hokage. Noriaki planował to od samego początku i od samego początku dawał znaki, że to zrobi. Kakashi jednak nie podejrzewał go o takie okrucieństwo.
— Nikt nie stanie mi na drodze. Nikt.
I to było ostatnie, co usłyszeli, bo zaraz potem ktoś szarpnął ich za ramiona i wbił igłę głęboko w skórę, wpuścił do krwi dziwną substancję, która szybko zaczęła płynąć w żyłach. Kolejne szarpnięcie, upadek na kolana i dźgnięcie w szyję. Kolejna dawka narkotyku, która wprawiła ich w stan zamroczenia. Potem już tylko ciemność i zimno, i cisza.
Żądza władzy bywa okrutną kochanką.
A ś m i e r ć lubi przychodzić po c i c h u.


Dręczyły go koszmary. Od trzech godzin próbował zasnąć, a gdy już mu się udało, wpadł w otchłań mrocznych mar. Nie tak miał wyglądać odpoczynek. W dodatku ten piekący ból w klatce piersiowej nasilał się, ale Sasuke nie potrafił stwierdzić, czy to we śnie czy w rzeczywistości.
Był w jakimś budynku, może w kościele – sam nie potrafił rozpoznać tego miejsca, ale wydało mu się znajome. W tle trzeszczały spadające belki, krzyki na zewnątrz dobijały się do środka, a drewniane ławki znikały w ogniu. Patrzył na to wszystko i nie mógł uwierzyć. Smród i dym przesłaniały zmysły.
Ból rozpierał jego klatkę piersiową, paliły go ręce i nogi. Nim zorientował się, co się z nim dzieje, upadł na podłogę prosto w ogień i zaczął się palić na nowo. Płomienie tańczyły na jego ciele podczas konwulsyjnych wrzasków. Płonął żywcem z wielką raną w sercu. Dziurą po ostrym mieczu. Skóra topiła się, mięso wrzało, a ból zabijał.
]Ostatni krzyk zbudził go natychmiast. Usiadł na łóżku, spocony i rozedrgany. Wpierw spojrzał na swoje dłonie – całe, potem stopy – całe, następnie sprawdził stan swojej klatki piersiowej – brak dziur. Odetchnął z ulgą, zdając sobie sprawę, że to był tylko głupi sen. Zszedł więc spokojnie z łóżka i udał się cichaczem do kuchni po szklankę zimnej wody. Czuł, jakby ogarnęła go gorączka.
Po łyku lodowatej cieczy odczuł znaczną ulgę i już miał skierować się do swojego pokoju, gdy usłyszał krzyk Sakury. Bez wahania wpadł do pokoju, pełen obaw, ale ujrzał dziewczynę w swoim łóżku, siedzącą, drżącą i zapłakaną. Oddychała bardzo ciężko i nie mogła opanować drżenia rąk. Sprawdzała stan swojego ciała tak jak przed chwilą Sasuke. Wtedy też coś jakby w nim pękło.
— Miałam sen, że…
— … płonę żywcem — dokończył za nią i cicho zamknął drzwi. Sakura wpatrywała się w niego nieco skonsternowana. — Sen z ogniem, w kościele. Dosłownie przed chwilą śniło mi się to samo.
— Ale jak… jak to możliwe?
Sasuke usiadł na skraju jej łóżka. Pierwszy raz od dawna nie czuł się spięty w jej towarzystwie, mimo że rzadko kiedy tak się czuł. Ostatnimi czasy jednak cisza między nimi i dystans bywały irytujące.
— Może przez więź? Może przez nasze widywanie się w snach? W końcu jesteśmy połączeni.
Zamknęła oczy. Nie rozumiała tego, co ich łączy i w jaki sposób to wszystko mogło zgrać się w tym samym czasie, ale ten sam sen nie wróżył niczego dobrego.
— Mam złe przeczucia — wymamrotała. Sasuke pogładził ją delikatnie po dłoni. — Boję się zasnąć… czy mógłbyś ze mną zostać?
Uchiha uśmiechnął się lekko w odpowiedzi i za namową Sakury, wczołgał się do jej łóżka. Było to dziwne, ale w końcu już kiedyś znaleźli się w takiej sytuacji – w snach.
Odwróciła się do niego plecami z „dobranoc” na ustach, a on spokojnie wpatrywał się w jej plecy i rozmyślał.
Księżyc zaś świecił wysoko, a okno obok łóżka wpuszczało wiele światła do pokoju, tym samym dając dwójce spokojny sen i pozorne poczucie bezpieczeństwa.
Ale to, co miało dopiero nadejść, zniszczyło otoczkę spokoju. Nad osadą kłębiły się ciemne chmury.

Czy to jest właśnie p r z e z n a c z e n i e?

15 komentarzy:

  1. Matko tak Cię przepraszam Nobie ! Rozdział z dedykacją dla mnie normalnie zaniemowilam ale mówię sobie Red ogar bo pomyśli sobie że jakaś wariatka jesteś. Wiem że miałaś problem z rozdziałem widzę dużo detali które musiałas napisać bo inaczej nic nie było by jasne . Ale mam nadzieję że jeszcze to jakoś pogmatfasz bo ojciec Yuto sam nasuwa się na myśl ale mogę się mylić i walniesz nam tu czymś zaskakującym .
    Powiem że widzę różnicę w stylu pisania porównanie pierwszych rozdziałów a dotychczasowych po prostu nasuwa mi taką myśl. Co do całości wiem że opowiadanie jest kontynuowane ale poprzedni wątek a ten z tego rozdziału można oddzielić gruba kreska więc może pomysł z nazwaniem poszczególnych wątków był by dobry . Mówię o czymś w stylu sagi składającej się z kilku części. Wgl jestem tak zaskoczona postawa Sasuke w ostatniej scenie tyle że brakuje mi uczuć że strony Sakury ... zrobiła się taka Sucha i bez wyrazu . Weź czymś dopoerdziel w jej stylu . Jestem mega ciekawa co nam tu rzucisz w następnym rozdziale bo dopiero wątek się rozkręca ! Weny życzę w jak najwiekszych ilosciach .
    Ps
    Jak mówi moja siostra -opierdalando zawsze twórcze . Najlepsze sceny wpadają do głowy jak człowiek się z tym prześpi . Jeszcze raz bardzo dziękuję za dedykacje ! Komentarz pisany z telefonu więc razi w oczy ha ha ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuj! Zasłużyłaś :)
      Dziękuję za wyrażoną opinię, wyjaśnię tylko, że Sakura jest nagle taka papierowa, bo nieco rozdział 9 nie wyszedł tak, jak planowałam. Jednakże zabieg ten nie jest przypadkowy i zapewniam, że będzie więcej emocji ze strony tej dwójki. Póki co oni tylko... wegetują :)
      Opierdalando zawsze na topie hahah :D

      Usuń
  2. Żyję. Ileż rozdziałów mam u Ciebie do nadrobienia?
    Śliczny szablon! Ale jakaś durna reklama mi wyskoczyła i nie widzę całej lewej kolumny. ;D
    Nadrobię wszystko, serio! :)
    Do napisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez pośpiechu, Lena, jak widzisz sama jestem w tyle z komentowaniem czegokolwiek :c aż mi wstyd.
      Właśnie, te reklamy... nie wiem jak to się dzieje :o

      Usuń
  3. Zachęcona Skazanymi zawitałam tutaj i nie żałuję w żadnym stopniu, bo...

    ZAKOCHAŁAM SIĘ. I Z KAŻDYM KOLEJNYM ZDANIEM ZAKOCHUJĘ SIĘ CORAZ BARDZIEJ. CORAZ MOCNIEJ. DOGŁĘBNIE.
    Twój styl, ta lekkość, ta powabność. TEN STAJL... DLA MNIE MASZ STAJLAAAA.
    Ogólnie to chłonęłam, przeczytałam dzisiaj wszyściutko, jeszcze polecę przeczytać Idiee fixe, ale to zaraz, najpierw spełniam swoją powinność i zostawiam komentarz.

    Jestem zauroczona sytuacją, światem przedstawionym, bohaterami. Kurcze, kobito, masz talent (którego cholernie, notabene, zazdroszczę). Jest wszystko cacy, glancuś i pizdeczka.

    Po prostu z każdym zdaniem, wyrazem odczuwałam tysiące nowych emocji, ręce mi drżały i pociły się, nie mogłam usiedzieć na miejscu. No zakochałam się, to co się dziwić. Po prostu kocham Twój styl i od dzisiaj jesteś moim mentorem. Co więcej dawno nie miałam takiej weny na mojego bloga shinobi. Widzisz, co ze mną zrobiłaś?

    Wszystko mnie tu kręci, nęci i przyciąga. Szablon, taki przejrzysty i miły dla oka. Muzyka, taka odprężająca. TEN TWÓJ NIESAMOWITY STAJ, fakt, jak już wspominałam na SD, troszkę mieszasz czasy, ale mimo to, no kurna, mistrzostwo. Nic, tylko siedzieć, czytać i podziwiać.

    Ciekawi mnie co dalej... Ciekawi mnie więź między Sakurą i Sasuke... Ta cała szycha, Noriaki... od początku wiedziałam, że coś knuje, a później po opowieści Yuto o ojcu, wiedziałam, że to o niego chodzi. Kawał grubego skurwysyna. I jeszcze żeby tak zostawić dziecko, samo z dziadkiem, po stracie matki... Sama bym mu wypruła bebechy i owinęła we flaki, a później powiesiła na wejściu do wioski, żeby pokazać, jak giną skurwysyny. Ogólnie to props, motzno, bo naprawdę takich emocji, to ja dawno nie czułam podczas czytania, więc dobrze oddajesz bohaterów.
    A w tym wszystkim szkoda mi Sasuke. Naprawdę, to taki zagubiony mężczyzna, który tak naprawdę nie jest w stanie zrozumieć pozytywnych uczuć, bo sam ich dawno nie przejawiał. A może w głębi duszy, by chciał...
    I podoba mi się postawa Sakury, nie rzuca się na Sasuke, nie jest natarczywa, tylko w ten swój paranoidalny sposób się o niego martwi.
    Po za tym chciałabym nawiązać do sytuacji sprzed kilku rozdziałów, gdy to Naruto przyszedł zmartwiony do Hinaty, i była tam wzmianka, że na zmartwienia najlepszy jest alkohol lub seks... To mi uświadomiło, że zostanę pieprzonym alkoholikiem... Sad, but true.

    Dlatego z tego wszystkiego przesyłam worek weny, i pisz, i nie marnuj mi tutaj swojego talentu, moja perełko.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rycz mała, rycz,
      płacz, maleńka, płacz,
      masz to u mnie od dziś.


      Twój fan tutaj czeka, może jakieś % pójdą w górę, nie tylko te alkoholowe?

      Usuń
    2. Emocje w moim opowiadaniu? Trzęsące się ręce? Musiałabyś mnie zobaczyć! Jejuuuu, dawno nie usłysz... widziałam tylu pięknych słów na temat tego, co tworzę! Naprawdę, a już zaczęłam wątpić, czułam, że tracę pióro, że się wypaliłam i nagle znalazł się ktoś (nie ktoś, bo SASAME), kto myśli tak jak ja, czuje tak jak ja i jest w tym dziwnym świecie, i rozumie, i przeżywa! Damnnnnnnnnnn. Trzęsę się jak osika teraz. Nadal nie mam słów. Ja wiem, że te durne czasy mi się mylą, ja to poprawię, obiecuję! Korekta wielka się zapowiada, muszę coś tam skorygować, ale najbardziej błędy. I te czasy! Ja będę się starać, może następnym razem zobaczysz różnicę, oby! Tylko żebym nie zawiodła, teraz taka presja q.q Uhhh, jestem szczęśliwa! Tak, wpadłam w samozachwyt ahaha, ale minie szybciutko, normalnie się posikam. Nie, żartuję, ale kurdełe. Poryczę się raz jeszcze, a co. Masz chusteczkę?

      AWWWWWWWWW! ♥

      Usuń
    3. Alkohol na smutki, alkohol na szczęście!

      Usuń
    4. Tobie to mogę i nawet dać całą paczkę chusteczek.
      Trzymam za słowo z tą poprawą, ale pamiętaj, może być już tylko lepiej.
      Aż z tego wszystkiego sama wzięłam się za pisanie, meh.

      Usuń
    5. A pisz, pisz, widziałam, że masz spory zbiór blogów! I fajnie mi się czytało jeden, Taste of desire, szkoda tylko, że nie ma więcej póki co... Chciałabym. Jednopartówki tam się piszą?

      O I TA PIOSENKA. Lubiem. Bałdzo.

      Usuń
    6. Dopiero wracam do pisania po rocznej przerwie, więc mozolnie mi idzie. Zaczęłam jakiś czas temu tam partówkę, ale póki co muszę lecieć z rozdziałami, więc no... jeszcze sobie poleży i pokwiczy.

      Usuń
    7. W takim razie trzymam mocno kciuki i dostajesz ode mnie kopa w tyłek! A na jakieś mega partówki będę czekać cierpliwie, na pewno :)

      Usuń
  4. Przeczytałam na jednym wdechu. Czekam na kolejne rozdziały ;)
    Pozdrawiam Polly-chan ~

    OdpowiedzUsuń